Dzień 21 - ostatni rozdział

96 7 3
                                    

Rano powiedziałem Dave'owi, jaka jest moja decyzja. Nie zdziwił się, kiedy wyznałem, że chcę być sławny i nawet Neil mi w tym nie przeszkodzi. Dave rozumiał wszystkie moje obawy i mówił, że jeśli tylko będę chciał, w każdej chwili rozwiąże umowę z Neilem, a ja będę miał w przemyśle muzycznym pełne pole do popisu. Cieszyłem się, że Berry trzyma moją stronę.

Przed południem pojechałem z nim do studia, gdzie niestety musiałem spotkać się z Neilem. Uzgodniliśmy szczegóły naszej współpracy, choć rozmowa przebiegała w niezwykle trudny i nieprzyjemny sposób. Obawiałem się, że Neil postawi jakieś szczególne warunki, ale na szczęście, nic takiego się nie wydarzyło.

Dave nam oznajmił, że następnych kilka dni będzie bardzo pracowitych, ale ja wiedziałem, że całe moje życie od tej chwili będzie pracowite, a teraz po prostu nasz menadżer chciał nas do tego przygotować, choć wydawało mi się to zbędne.

Dziś mieliśmy nagrywać pierwsze piosnki, które napisał dla nas Alex z All Time Low. Współpraca z nim niezwykle mnie cieszyła, jednak na początku myślałem, że to będzie faktycznie współpraca, a póki co, to Alex pisał dla nas piosenki nawet z nami tego nie konsultując.

Popołudniu spotkaliśmy się z Alexem, który zaprezentował nam "nasz" nowy materiał. Byłem z niego zadowolony, jednak wolałem napisać coś sam. W końcu miała to być nasza muzyka, a nie kogoś innego. To ja miałem śpiewać na scenie i wczuwać się w wyśpiewywane przez siebie słowa, a Alex nie wiedział, co siedzi w moim umyśle i o czym chcę śpiewać.

Zaczęliśmy nagrywanie piosenek. Wszystko szło dobrze, jednak nie tak, jak sobie to wymarzyłem. Nagrywanie to była ciężka praca. Wielokrotne powtarzanie piosenek, idealizowanie wszystkiego. Miałem wrażenie, że Dave ma co do nas zbyt wysokie oczekiwania, ale może to było tylko wrażenie.

Chciał nas jak najlepiej sprzedać i musiałem to zrozumieć. To ja chciałem sławy. To przez siebie tutaj jestem. Tak, jestem tutaj też przez Neila, ale w tej chwili nawet na niego nie patrzę i staram się z nim w ogóle nie rozmawiać. Jeśli już muszę coś do niego powiedzieć, to tylko tyle, aby zagrał lepiej niż poprzednio, bo chyba nowa miłość za bardzo przejęła nad nim kontrolę i Neil teraz nie umie już myśleć tylko o muzyce, która podobno jest dla niego tak ważna.

***

Po trzech tygodniach bardzo intensywnej pracy i wstawania wcześnie rano, materiał na naszą płytę zatytułowaną "Casual Affair" był już w pełni gotowy. Dwanaście piosenek, dwie napisane przeze mnie, "Stronger", a reszta to piosenki stworzone przez Alexa.

Płyta była dobra. Nie zachwycająca, ale dobra. W każdym razie, słuchacze stacji radiowej Capital FM uwielbiali nasze piosenki i przez cały czas na nie głosowali. "Stronger" zdobyła trzy nagrody muzyczne, co mnie cieszyło, ale była to piosenka Neila, więc tak właściwie nie wiedziałem, czy był to mój sukces.

Koncertowaliśmy. Wszystko było dobrze. Nie dostawałem ataków paniki, wszystko się ustabilizowało. Chciałem śpiewać coś, swojego, ale scena to nie koncert życzeń i musiałem polegać na Davie, który "wiedział, co dla nas jest najlepsze". Nie zawsze byłem tego pewien, ale chciałem sięgnąć sławy i mi się to udało.

Po koncercie w Londynie wyszedłem do fanów, ale Neil nie chciał iść ze mną. Nic dziwnego, na jego temat nic nie pisali, a o mnie mówiły stacje telewizyjne takie jak BBC i byłem na okładkach wielu czasopism. Na Neila tak bardzo nie zwracano uwagi, co go trochę bolało.

Rozmawiałem wtedy z fanami i robiłem sobie z nimi zdjęcia. Wszyscy się cieszyli i mówili mi, jak bardzo uwielbiają moją muzykę. Nie muzykę Neila czy Alexa. Mówili, że kochają moją muzykę, ale przecież ona nie była moja. Użyczałem jej tylko głosu. To wszystko. Żadnych emocji.

Po spotkaniu z fanami chciałem wejść z powrotem do budynku, ale zobaczyłem Neila, który za rogiem całował się ze swoim nowym chłopakiem. Co dziwne, nie było mi ani trochę przykro. Nie wiem, dlaczego. Tak po prostu było.

Po kilku miesiącach koncertowania nie wytrzymałem tego wszystkiego. Nie chciałem dłużej występować z Neilem i śpiewać czegoś, co mi się nie podobało. Zrezygnowałem ze współpracy z Dave'm i wyjechałem z Londynu. Wróciłem do domu, do Yorkshire, gdzie nic od mojego wyjazdu się nie zmieniło. No może poza tym, że na ulicach wszyscy mnie rozpoznawali i tak jakby, stałem się sławny.

Przez kilka dni siedziałem w domu, ale mój telefon nie przestawał dzwonić. Dostawałem coraz więcej nowych propozycji współpracy, jednak wszystkie odrzucałem. Nie mogłem jednak siedzieć bezczynnie w domu, bo miałem talent i nie miałem zamiaru przestać występować na scenie, ponieważ to kochałem. Chciałem jednak być bardziej niezależny, a niestety Dave i tego nie dawał. Musiałem podporządkowywać się wszystkiemu, co on mówił, a było to dla mnie męczące. Nie mogłem dłużej tego znieść.

Po tygodniu od powrotu z Londynu, odwiedziłem Emre'go i Mikey'go, z którymi ostatnim razem widziałem się przed wyjazdem do Londynu. Chłopcy ciepło mnie przywitali. Mówili, że kibicowali mi w karierze, ale wiedzieli, że coś jest nie tak. Na scenie nie byłem sobą i nawet oni potrafili to zauważyć.

W końcu mnie olśniło. Mikey miał studio muzyczne. Emre zajmował się grą na gitarze i keyboardzie. Wiedziałem, co robić.

Po dwóch miesiącach znaleźliśmy menadżera, który pozwalał nam decydować o losach zespołu. Nagraliśmy kilka piosenek, które były już o wiele bliższe mojemu sercu niż te, które śpiewałem podczas pobytu w NME.

Poznaliśmy Dylana, który grał na perkusji i idealnie wpasował się w naszą muzykę.

Swój zespół nazwaliśmy "Years & Years". Jak się okazało, Neil nie pozostał mi dłużny i również założył zespół. Na wiolonczeli grała Grace, a Neil na skrzypcach. Było jeszcze dwóch członków tego zespołu, który nazywał się "Clean Bandit". Mieli całkiem fajne brzmienie, ale zdecydowanie nie żałowałem, że odszedłem od niego.

Po jakimś czasie występowaliśmy na brytyjskich festiwalach i dawaliśmy pierwsze koncerty w klubach. Publiczność była bardzo zadowolona, że nie porzuciłem śpiewania, a ja czułem, że jestem w odpowiednim miejscu o właściwej porze i już nigdy nie będę żałował niczego, co przeszedłem, ponieważ to uczyniło mnie silniejszym człowiekiem i dziś mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwy.

 Publiczność była bardzo zadowolona, że nie porzuciłem śpiewania, a ja czułem, że jestem w odpowiednim miejscu o właściwej porze i już nigdy nie będę żałował niczego, co przeszedłem, ponieważ to uczyniło mnie silniejszym człowiekiem i dziś mogę po...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

****

To już koniec "Immortal Mind". Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca. Opowieść tak właśnie miała się skończyć. Neil i Olly w prawdziwym świecie również nie są już parą, więc stwierdziłam, że tutaj nie może być inaczej. Tak to się musiało skończyć, ale nie zawsze miłość jest różowa, co chciałam Wam tu pokazać.

Pisałam tą powieść już dosyć długo, bo dokładnie rok temu (2.07.2015) opublikowałam tutaj pierwszy rozdział "Immortal Mind". Trochę od tego czasu się zmieniło, ale nie przestanę pisać. Pokochałam to jeszcze bardziej i mam mnóstwo pomysłów na nowe opowiadania.

Przypominam, że piszę o Olly'm i Emre książkę "Unnatural Creature". Mam nadzieję, że spojrzycie również i na nią :) https://www.wattpad.com/story/66337584-unnatural-creature-%E2%9E%B3-olly-alexander/parts

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. Jesteście najlepsi. Wielkie dzięki! :)

Immortal Mind (KIK) ➳ Olly, NeilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz