-Cassie! -krzyknęła Annabeth.
Szła w moją stronę z jakąś dziewczyną, a ja próbowałam ukryć banana na twarzy i wielkie rumienie.
-Hej dziewczyny. -powiedziałam spuszczając głowę.
-Jestem Piper. Dziewczyna Jasona, twojego brata -oznajmiła brunetka.
-A co ty taka szczęśliwa? -zapytała Annabeth.
-Nic... -powiedziałam kopiąc piasek.
-Annabeth! Ona się zakochała! -zaśmiała się Piper.
Zrobiłam się mega czerwona więc odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę mojego domku.
-Błagam Cas... -powiedziała błagalnym głosem nastolatka.
-Może jestem... -powiedziałam i przyspieszyłam krok.
Usłyszałam pisk, jeśli się nie mylę to Piper, a po chwili do niej dołączyła Annabeth. Wywróciłam oczami po czym się uśmiechęłam.
Miałam nadzieję, że dziewczyny nie idą za mną.
Przechodziłam obok domku Posejdona. Światło tam się jaszcze paliło. Pewnie Percy nie dawno przyszedł do domu.
Nagle poczułam chłód...
Taki jak ze snu.Cassie...
Szybko pobiegłam do domku Hedesa. Nie chciałam być sama.
Energicznie zapukałam do drzwi. Na szczęście Nico jeszcze nie spał.-Nico... -mój głos zaczął się łamać.
-Wejdź. -gestem ręki nakazał żebym weszła do domku. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to łóżka -trumny.
-Dziwne poczucie humoru. -powiedziałam już trochę uspokojona.
-Wiem... -chłopak usiadł obok mnie. -Co się stało?
Opowiedziałam mu o śnie, głosie i chłodzie, który poczułam.
Nico cały czas patrzył się w przestrzeń zamyślony.Dopiero teraz spostrzegłam, że trzymał mnie za rękę. Nie odsunęłam się od niego.
-Co teraz? -zapytałam się szatyna.
-Skoro tak lubisz moje towarzystwo to możesz dzisiaj u mnie spać . -zaśmiał się figlarnie chłopak.
-To nie ja trzymałam cię za rękę. -odgryzłam się.
Chłopak cały okrył się szkarłatem. Zaczęłam się z niego śmiać.
-Spokojnie. -powiedziałam do chłopaka kiedy się uspokoiłam. Położyłam mu głowę na ramieniu po czym wyszeptałam:
-Nikomu nie powiem -oznajmiłam po czym weszłam do krainy Morfeusza.
Herosi są nie tylko znani ze swoich czynów, ale także ze snów. Nasze koszmary są milion razy gorsze od snów śmiertelników.
Śniło mi się, że byłam w ogromnej sali. Była ona z granitu, a podłoga mahoniowa. Tron stał na podwyższeniu, okryty cieniem. Podchodziłam tam skryta za filarami. Nagle usłyszałam odgłosy rozmowy.
-Ja nie mogę tego zrobić! -krzynął siwobrody mężczyzna.
-Atena... musi zostać zgładzona. -mówiła osoba siedzącą na tronie.
Gdzieś już słyszał ten głos. O...nie...
-Głupcze! -ryknął mężczyzna-Będziesz ich usypiał, po kolei, naparem który osłabi Olimpijczyków.
Mężczyzna się skulił.
-Nie mogę stracić ich zaufania!
Gigant się zaśmiał.
-Ależ możesz.
Starzec odwrócił się w moją stronę i przemówił.
-Panie... mamy towarzystwo.
Po chwili psy się na mnie rzuciły, a ja wstałam zlana potem.
Szybko wstałam z łóżka i pognałam w stronę Wielkiego Domu. Księżyc był w pełni, więc doskonale wszystko widziałam.
Parę sekund później dobiegłam do budynku. Przekroczyłam próg domu i wzięłam głęboki wdech.-Chejronie, mamy problem. -sapnęłam.
-Wiem... I to nie jaki-odezwał się centaur.
Podniosłam głowę i zobaczyłam pana D. leżącego na kanapie chrapiącego w najlepsze. Na około mnie zebrali się jeszcze Percy, Annabeth, Piper, Jason, Leo i... Nico.
CZYTASZ
Percy Jackson: Historia Nieznana || Zakończone
FanfictionŻycie pół boga jest trudne. Jeśli myślisz, że pała z matematyki, czy kara na telefon to tragedia, to zobacz co przechodzi dziecko boga. Oto moja historia... Najwyższe notowanie : #3 miejsce w Fantasy (10.02.2016)