Powiedziałam, żeby jak najszybciej przyszedł do boksów koni. Jak tylko tam doszłam, usiadłam na podłodze i chwilę poczekałam.
Po paru sekundach Nico zjawił się cieniem, rzucając mi pytające spojrzenie. Gestem nakazałam, żeby usiadł.
Gdy tylko wykonał tę czynność, powiedziałam mu czemu go obudziłam.
-Miałam sen... -zaczęłam. -Atena jest kolejną ofiarą Porfyriona.
Chłopak nakazał gestem, żebym kontynuowała. Wzięłam głęboki oddech i ponownie zaczęłam mówić.
-Atena już zasnęła, przez truciznę, którą usypiało się gigantów i tytanów. A jeśli chodzi o Paryż... -uśmiechnęłam się do chłopaka. -Nasz pierwszy przystanek to wieża Eiffela. -oznajmiłam. -Musimy uwolnić więźnia, którego uwięzili duchy.
-Czekaj, czekaj. -zatrzymał mój długi monolog. -Kto jest tym więźniem?
-To mój stary przyjaciel. -oznajmiłam. -Nazywał się Luke i z tego co wywnioskowałam był w obozie herosów.
Nico chwilę się zamyślił, po czym skrzywił się.
-Chyba go znam. Ale najlepiej będzie jeśli zapytasz się Annabeth. Ona wie dużo o obozie.
Uśmiechnęłam się do chłopaka. Gdy poczułam podmuch wiatru, zatrzęsłam się z zimna. Nico musiał to zauważyć, gdyż przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
Po chwili poczułam, jak spadam, a zaraz po tym wylądowałam na łóżku przygnieciona ciałem chłopaka. Szybko zszedł ze mnie, usiadł obok i pocałował w policzek.
Moja twarz okryła się szarłatem, przez co Nico się zaśmiał.
Uderzyłam go poduszką, a po chwili znowu się do siebie przytuliliśmy.-Cassie? -zapytał chłopak.
-Yhym. -wywamrotałam i odsunęłam się od chłopaka.
-Wiem, że znamy się krótko, a Jason mnie zabije jak się dowie. - zaśmiał się cicho, po czym spoważniał. - Ale... Chciałabyś zostać moją dziewczyną?
Zakrztusiłam się, ale szybko doprowadziłam się do pionu, żeby nie obudzić reszty. Uśmiechnęłam się do chłopaka i zaśmiałam się.
-No to się szykuj, bo na pewno dostaniesz lanie od Jason'a. -oznajmiłam, po czym pocałowałam chłopaka.
-Czyli tak? -zapytał się.
Pokiwałam głową, a chłopak pocałował mnie ponownie, przez co poczułam motylki w brzuchu.
*-*
Następnego dnia z samego rana wrółam do swojego pokoju, jak gdyby nigdy nic.Zrobiłam poranne czynności z uśmiechem na twarzy. Cały czas myślałam nad dzisiejszym zdarzeniem. Wyszłam z pokoju ubrana w zwykłą szarą bluzkę i i czarne spodnie. Postanowiłam, że odwiedzę dzisiaj Leona.
Spotkałam go w maszynowni jak coś kręcił przy maszynach.
-Hej. -przywilałam chłopaka. -Co robisz?
-Naprawiam mechanizmy. -oznajmił, ale zaprzestał tej czynności, a następnie odwrócił się do mnie- Jak się czujesz?
-Blizna zostaję . -uśmiechnęłam się smutno. -Leoś mam sprawę.
-Jaką? -uśmiechnął się szeroko do mnie.
-Zróbmy postój i chodźmy gdzieś. -zaśmiałam się.
-Aj aj kapitanie.
Po chwili Leo wybiegł ze zbrojowni, żeby wylądować.
Byliśmy na wielkiej polanie, otoczoną wielkim lasem.
Gdy tylko Leo wyszedł z pokładu, zgarnęłam go, po czym poszliśmy do lasu.
Usiedliśmy na pierwszym lepszym konarze i zaczęliśny rozmowe.
-Leo, czemu jesteś smutny? -zapytałam.
-Nie jestem smutny. -westchnął. Widać było, że coś leży mu na sercu.
-Aha... -prychnęłam. -Takie kity to ty możesz wciskać komu innemu. Gadaj Leo.
-Nikomu nie powiesz?
Kiwnęłam głową na tak, a chłopak zaczął mówić.
-Przed wojną z Gają wylądowałem na Ogygii. -uśmiechnął się. -Poznałem tam dziewczynę Kalipso. Była nieziemska! A jak świetnie konstruowała?! -zachwycał się nią, ale nagle posmutniał. -Niestety, stało się... rzuciła mnie dla innego pół boga. Tuż po tym jak ją uwolniłem. Później poznałem cudowną polkę. Spotkałem ją przypadkowo. Nazywa się Malia. -rozmarzył się. -Ma przyjechać za parę dni do obozu.
To świetnie, że znalazł dziewczynę. Jestem ciekawa jak ona wygląda.
-Kto jest jej boskim rodzicem?
Chłopak uśmiechnął się do mnie i oznajmił.
-Jeszcze nie uznana. Musimy się zbierać, zaraz się ściemni i mogiła.
Zaśmiałam, ale poszłam za nim.
Nagle przed sobą zauważyłam piękną boginię. Włosy jej zmieniały kolor, a ubrana była w najpiękniejszą togę jaką kiedykolwiek widziałam.Kobieta podeszła do nas i uśmiechnęła się szeroko.
-Witajcie herosy!
-Um... Afrodyta? -zawahał się.
-Tak to ja. -odpowiedziała. -Usiądźcie moi mili.
Przed nami zmaterializował się stolik i piękny zestaw dzbankowy i różne pyszności.
Leo zabrał się za babeczki, a ja za kanapki. Afrodyta popatrzyła się na nas i orzekła.
-Macie bardzo niebezpieczną misję. -oznajmiła. -Mam dla was radę.
Popatrzyliśmy się na siebie zaciekawieni.
-Aurelio... -zaczęła. -Podejdź.
Bardzo wolno podeszłam do bogini, a ta zrobiła jakiś nieokreślony ruch ręką i w mojej dłoni zdematerializował się klucz. Był on stary i czarny.
Domyślam się do czego nam potrzebny.
-A ty Leonie... -zamachnęła się dłonią i przed nim pojawiła się mapa.
-Są to bardzo ważne przedmioty, które potrzebne będą wam w Paryżu. -uśmiechnęła się. -A teraz zmykajcie!
Nakazałam Leo'nowi, żeby poszedł pierwszy, a ja zostałam chwilę z Afrodytą.
-Afrodyto? -zapytałam cicho.
-Tak Aurelio?
-Coś się stało Atenie. Prawda?
Zawahała się, ale oznajmiła.
-Owszem. Ale ty nie będziesz nic pamiętać.
Uśmiechnęła się, potknęła ręką mojej głowy i po chwili poczułam jak opuszczają mnie siły.
-Cassie! -usłyszałam.
Ostatnie co zobaczyłam, to znikająca boginia.
"Pamięci odzyskać nie zdoła, wszyscy do koła chylą jej czoła"
POZDRAWIAM MOJEGO ANIOŁKA <3
CZYTASZ
Percy Jackson: Historia Nieznana || Zakończone
FanfictionŻycie pół boga jest trudne. Jeśli myślisz, że pała z matematyki, czy kara na telefon to tragedia, to zobacz co przechodzi dziecko boga. Oto moja historia... Najwyższe notowanie : #3 miejsce w Fantasy (10.02.2016)