Rozdział 7

594 30 2
                                    

Siedziałam na kanapie cała roztrzęsiona, a Daniel trzymał swoją dłoń na moim ramieniu, chcąc dodać mi nieco otuchy.
-Nie przejmuj się nim, masz przecież nas, niech tylko spróbuje się zbliżyć. - Daniel mnie pocieszał, a przy ostatnich słowach dla żartu uderzył pięścią w otwartą dłoń.
-Ja... Nigdy nie widziałam go w takim stanie, nigdy nie pomyślałabym, że można się tak bardzo bać jednej z najbliższych osób.
-Dosyć tego! -Kamil rzadko kiedy podnosi głos. Musi być bardzo zdenerwowany, ja natomiast jestem po prostu roztrzęsiona. -Maja, szykuj się, za dwa dni wyjeżdżamy. Wiem, że ostatnio dużo nie chodziłaś do szkoły, ale myślę, że w tej sytuacji i tak lepiej, żebyś na razie była pod naszym nadzorem. Tydzień w tą czy w tą nie zrobi wielkiej różnicy.
To prawda. Mając obok Daniela i Kamila czułam się tak bezpiecznie, jakby pod drzwiami mojego domu stało dziesięciu ochroniarzy z bronią w dłoniach.
Daniel od najmłodszych lat ćwiczył najróżniejsze sztuki walki, więc jestem pewna, że takiego Adama bez wysiłku położyłby jednym paluszkiem, jeśli trzeba by było. Ale mimo to, wcale nie jest agresywny. Jest chirurgiem, tak jak mój brat. Potrafi zachować spokój w nawet najbardziej stresujących sytuacjach, ale w obronie kogoś innego wiem, że nie zawahałby się użyć swojej siły.
Pobiegłam na górę do mojego pokoju i z szafy wygrzebałam wielką walizkę z poprzyklejanymi naklejkami różnych państw, które już odwiedziłam.
Nie było jeszcze w górach śniegu, ale jeździłam tam bardzo często i wiedziałam, że nawet w niezbyt chłodną pogodę trzeba się ciepło ubrać. Chwilę mi zajęło, aż skompletowałam wszystkie niezbędne rzeczy na tygodniowy wyjazd. Zawsze byłam przygotowana na ewentualność nagłego wyjazdu, umialam spakować się w niecałe pól godziny. Kamil często zaskakiwał mnie niespodziewanymi wycieczkami. Obydwoje uwielbialiśmy wspinaczkę po górach, więc poruszałam się po nich tak swobodnie, jakbym się tam urodziła.
Tej nocy nie mogłam zasnąć z podekscytowania. Jutro ostatni dzień przygotowań i wyjedziemy na tydzień od tego, co mnie najbardziej w tym momencie przytłacza, od Adama.
Z niestabilnego snu wyrwał mnie SMS, który wlasnie do mnie przyszedł.
Przetarłam zaspana oczy, zeby moc cos zobaczyc, ale gdy zbliżylam ekran telefonu do twarzy, musiałam szybko je zamknąć. Światło bijące z telefonu było porównywalne do patrzenia na slonce. Zmruzylam oczy tak, ze zostały tylko małe szparki i przyciemnilam jasność telefonu. Odczytalam wiadomość, ktora dostałam.

Pożałujesz tego. Ja nie odpuszczę.

To była wiadomość od Adama. Znowu cała zaczęłam drżeć i wiedziałam, że teraz w ogóle już nie zasne, ale ku mojego zdziwienia rano otwarlam szeroko oczy i wiedziałam, że zasnęłam. Nie wiem kiedy, nie wiem jak długo jeszcze leżałam nie mogąc spać. Ale teraz jedyne czego chciałam to zostac w łóżku i juz z niego nie wychodzić.

Dzien pózniej jednak jechałam czarnym Samochodem terenowym( BMW mogłoby sie nie sprawiać zbyt dobrze po wyboistych górskich sciezkach) wprost w góry.
Wyjazd naprawdę dobrze mi zrobił. Przestałam sie nawet przejmować pogróżkami wysłanymi do mnie przez Adama. Nie powiedziałam o tym Kamilowi, ani o tym pierwszym SMS, który dostałam dzien przed wyjazdem, ani o żadnym innym, które dostałam w trakcie naszego wypadu w gory.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz