Rozdział 5

675 29 2
                                    

Nie chodziłam do szkoły przez cały poprzedni tydzień. Kamil był dla mnie naprawdę bardzo wyrozumiały i pozwolił mi zostać w domu. W chodzeniu teraz do szkoły nie było straszne to, że będzie tam dużo ludzi, ale to, że najprawdopodobniej minę na korytarzu Adama z tą jego nową dziewczyną i miną mnie bez słowa, patrząc tym spojrzeniem, które mówi "nie jesteś z naszej ligi" i nie powie mi cześć. Będzie się zachowywać tak, jakby pierwszy raz widział mnie na oczy. Jakby nie łączyło nas tyle wspaniałych chwil. To mnie najbardziej bolało, że potrafiłby tak łatwo wymazać nasze uczucie, a może tylko moje? Może on nigdy mnie nie kochał?

Zmrużyłam mocno oczy, nie pozwalając wypłynąć łzom. W tym momencie usłyszałam kroki na schodach. Ten tydzień był dla mnie strasznie monotonny. Rano, czyli około godziny dwunastej, zwlekałam się z łóżka i szłam coś zjeść. Nie ubierając się, z powrotem wczołgiwałam się pod kołdrę. Nie spałam już. Leżałam i starałam się nie spoglądać co po chwilę na zdjęcie Adama w mojej komórce, ale był to odruch bezwarunkowy, co kilka minut musiałam na nie zerknąć, bo inaczej czułam się tak, jakbym próbowała przestać oddychać. Później słyszałam kroki Kamila. Przychodził kilka razy dziennie zajrzeć do mnie czy wszytko okej. Czasami udawało mi się zejść na dół i pooglądać z nim w milczeniu telewizję. On wiedział, że wcale nie oglądam lecącego programu, ale zdaje mi się, że uważał, iż to, że w ogóle tam siedziałam było jakąś poprawą.

-Hej, możemy porozmawiać?- Kamil wtyka głowę pomiędzy uchylone drzwi a ścianę. Nie spodobały mi się te słowa. O czym chce ze mną porozmawiać? Czy coś jeszcze w moim życiu się schrzaniło? Kiwnęłam tylko głową. - Wiesz... tak pomyślałem, że może dobrze by nam zrobiło kilka dni wolnego co? Jakaś wycieczka w góry? - Trafił w mój słaby punkt. Uwielbiałam góry, choć może i to za mało powiedziane. Wiedział, że się zgodzę, że nie będę potrafiła odmówić. Ja wiedziałam natomiast, że zrobiłby wszystko, żeby zobaczyć znów uśmiech na mojej twarzy. -Ostatnio dużo czasu poświęcałem pracy i musiałaś radzić sobie sama po tym wypadku. Ja... Nie chcę teraz zostawiać cię znów samej z problemami. Wiem, że w tej sytuacji zbyt wiele nie mogę zrobić, ale może wypad w góry choć na chwilę pomoże ci o nim zapomnieć. Co ty na to?
-no wiesz... Chyba mogę na to przystać, choć taka wycieczka raczej nie do końca załatwi sprawę. -udawałam swoje niezadowolenie, choć cieszylam sie jak dziecko na ten wyjazd
-no tak, wiem o tym, ale... -nie pozwoliłam mu dokończyć
-gdybys dorzucił do tego jeszcze kino i jakąś pizzę byłoby idealnie. - Kamil kompletnie się nie spodziewał moich słów, wiec wybuchł głośnym śmiechem.
-widzę, że już się lepiej czujesz - to co powiedział nie było prawdą, zresztą chyba sam w to nie wierzył. Mam jednak nadzieję, że z tymi górami nie żartował.
W tym momencie oboje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. No tak, pewnie Daniel. Kamil poszedł otworzyć i wtedy usłyszałam jego podniesiony głos. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie, aż w końcu rozpoznałam kto jest tą drugą osobą. Adam.

Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale po tym, jak ostatnie rozdziały przeczytało tak mało osób, jakoś straciłam motywacje do pisania tego opowiadania. Mam nadzieję, że chociaż ktoś czeka na kolejny rozdział. Dajcie znać w komentarzach jak wam się podobał ten rozdział :)

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz