Rozdział 26

283 10 5
                                    

– Co zamierzasz zrobić? – spytałam lekko chrapliwym głosem ze zdenerwowania. Ta niepewność, którą odczuwałam w tej chwili, doprowadzała mnie do granic wytrzymałości. Musiałam wiedzieć, na czym stałam.

– Nie wiem... Wydaje mi się, że cokolwiek bym nie postanowił, z jednej strony będzie dobre, a z drugiej złe – mówił powoli, jakby każde słowo było dobrane z najwyższą ostrożnością. Ja tylko kiwnęłam głową, nie patrząc na niego. Nadal nie powiedział mi nic konkretnego.

– Moją decyzję znasz. Nigdy nie czułam czegoś takiego jak do ciebie. I zdaje mi się, że do nikogo innego tego nie poczuję – szepnęłam, zawstydzona własnymi słowami. Z jednej strony chciałam, żeby to wiedział, z drugiej było mi strasznie głupio powiedzieć to, gdy stał tuż obok.

– Chciałbym spróbować jeszcze raz. – Rozpromieniłam się na te słowa, ale wiedziałam, że to nie był koniec jego wypowiedzi. – Tyle, że potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko wróciło do normy. Żebym ci tak naprawdę zaufał. Mimo, że znamy się tak długo, ja nie wiem kim jesteś. Po tej akcji z Adamem strasznie się zmieniłaś, a ja nie wiem, czy odzyskam jeszcze tą dawną Maję. – Ja również wstałam i podeszłam bliżej niego. Wpadliśmy sobie w objęcia, wsłuchując we własne bicia serc. Zrównaliśmy ze sobą oddech, a ja szepnęłam:

– Odzyskasz, obiecuję.

Do szkoły przyszłam z wielkim uśmiechem na twarzy, bo wreszcie moje życie zaczęło się układać. Moje relacje z Danielem może i nie były takie, jak kiedyś, ale ja wiedziałam, że to tylko kwestia czasu. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Z Kamilem także doszłam do porozumienia.

Na lekcjach byłam jednak trochę rozkojarzona, bo wciąż myślałam tylko o Danielu, był jak narkotyk, którego wciąż mi było mało. Chciałam go mieć przy sobie non stop, ale i ze względu na szkołę oraz jego pracę, było to niemożliwe, więc pozostawało mi jedynie ciągłe rozmyślanie o nim. Tworzenie tak cudownych scenariuszy naszego wspólnego życia...

W moich uszach rozbrzmiał dzwonek. Kilkoma szybkimi ruchami spakowałam się i już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie wychowawca, z którym akurat mieliśmy lekcję.

– O co chodzi? – spytałam, starając się skupić na jego słowach, z których czasami nie potrafiłam wyłapać żadnego sensu.

– Ostatnio bardzo się pogorszyłaś w nauce. Co prawda ograniczyłaś już wagary, ale doszły mnie słuchy, że twoje zachowanie poza szkołą również jest karygodne. – Słuchałam go w milczeniu i choć chciałam zaprzeczyć, to nie miałam nic na swoją obronę. – Maju, masz w sobie duży potencjał, a marnujesz go przez złe towarzystwo. Starsi chłopcy na pewno nie są dobrym pomysłem, zwłaszcza teraz, gdy powinnaś się skupić głównie na nauce.

– To jest moje życie i mogę robić to, co chcę – odparłam trochę zbyt ostro, bo miałam dosyć wszystkich tych, którzy nie mieli pojęcia o moim życiu, a chcieli udzielać mi jakichkolwiek rad. Kolejny raz zrobiłam to, czego nie powinnam - odwróciłam się i wyszłam.

– Maju, ja jeszcze nie skończyłem – krzyknął za mną nauczyciel, próbując przebić się przez gwar panujący na korytarzu, jednak ja ani na chwilę się nie zatrzymałam.

Gdy tylko otworzyłam drzwi, natknęłam się na stojącego pod nimi Adama. Nie miałam żadnych wątpliwości, że nas podsłuchiwał. Wyminęłam go, ale tuż za zakrętem złapał mnie za rękę i przytrzymał, zmuszając, abym go wysłuchała.

– Dałaś temu dilerowi, to czemu nie jemu, co? – Domyśliłam się, że na początku chodziło mu o Alfiego, chociaż nie wydawało mi się, żeby handlował narkotykami. – Na pewno zmieniłby wtedy co do ciebie zdanie. Przecież dla takich jak ty, to kim jest nie ma najmniejszego znaczenia, czyż nie? Liczy się tylko jedno – potarł o siebie palcami, sugerując, że chodziło mu o pieniądze. – Tak z ciekawości, ile bierzesz, a może robisz to w gratisie, co? – zaśmiał się, a ja w odwecie odmachnęłam się, zostawiając na jego policzku czerwony ślad. Poczułam piekące w oczach łzy, ale nie zamierzałam się przed nim rozklejać. Od razu skierowałam się do domu. Nie chciałam się nim przejmować, bo wiedziałam, że nie warto, ale te słowa mnie zabolały. Nigdy nie dałam mu żadnych powodów, żeby tak o mnie mówił. Bałam się, że mógłby rozpowiedzieć to całej szkole, a oni pewnie bez problemu by mu uwierzyli. Bo w końcu to on był popularny, nie ja. Ja byłam nudnym kujonem, który od czasu do czasu buntował się jak małe dziecko. Mogli i tak o mnie mówić, ale nie pozwolę, żeby wpierali mi to, co mówił Adam.

Wróciłam zapłakana do domu, ale nie spodziewałam się, że w środku zastanę zarówno Kamila, jak i Daniela. Chciałam zniknąć w swoim pokoju albo w łazience, zanim mnie zauważą, ale było już za późno, bo oboje się we mnie wpatrywali, dopiero po chwili podbiegając do mnie.

– Maja, co się stało? – spytali równocześnie, ale ja ich minęłam i usiadłam na kanapie. Chciałam coś powiedzieć, ale czułam, że za każdym razem, gdy otwierałam usta, coraz bardziej chciało mi się płakać.

– To ten chłopak? Coś ci zrobił? – spytał z troską Kamil, ale ja tylko pokręciłam głową, zaprzeczając.

– Adam powiedział... – Moje słowa przerywane były płaczem. – Powiedział, że jestem... – Nie dokończyłam, ale widziałam jakie spojrzenia wymienili między sobą moi towarzysze i miałam pewność, że zrozumieli, o co mi chodziło. Streściłam im później to, co powiedział o nauczycielu.

– Wiecie, że to nie jest prawda... Nie chcę, żeby tak o mnie mówił – moja wypowiedź brzmiała, jakby była wyrwana z ust małej dziewczynki, ale sama postać Adama przypominała mi o tym, co mi zrobił i co jeszcze chciał zrobić. I to mnie przygniatało za każdym razem, gdy tylko na niego spojrzałam.

– Kochanie, jasne, że wiemy. Coś z tym zrobię, obiecuję. Tylko już nie płacz. – Kamil głaskał mnie po ramieniu, a ja trwałam w objęciach Daniela, który teraz spiął wszystkie mięśnie.

– Nie daruję mu tego! Pożałuje, że w ogóle to wszystko zaczął – zagroził, przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej i składając drobny pocałunek na moim czole.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz