Rozdział 25

305 12 0
                                    

– Daniel dzisiaj przyjeżdża – oznajmił mi brat, gdy razem jedliśmy śniadanie. Zdawało mi się, że już się na mnie nie gniewał za to, co robiłam przez kilka ostatnich dni. Może zrozumiał, jak okropnie się czułam? Dodatkowo ten telefon wczoraj... Zdecydowanie musiał zdać sobie sprawę z mojego stanu psychicznego.
Kiwnęłam tylko głową, wbijając wzrok w miskę z płatkami, które usilnie próbowałam za pomocą łyżki zatopić w mleku.
– Nie cieszysz się? Na pewno będzie chciał z tobą porozmawiać. Myślałem, że tego chcesz... – Moje milczenie najwyraźniej go zdziwiło. I wcale nie byłam tym zaskoczona. Gdyby nie fakt, że to Kamil go do tego namówił, zapewne skakałabym teraz z radości i podekscytowania.
– Wiem, że przyjeżdża. Słyszałam, jak rozmawialiście. – Odwróciłam wzrok, patrząc przez okno. Bałam się, że zaraz znowu się rozkleję.
– Majka, słuchaj... Ja go do niczego nie zmuszałem. To była jego decyzja, ja tylko...powiedziałem, że ma się określić, ale on chyba już wiedział, co chce zrobić. Zdaje mi się, że od początku był tego pewien. – Miałam ochotę spytać go co to za decyzja, ale nie miałam odwagi. Bo co, jeśli Kamil tym zdaniem chciał mnie przygotować na jeszcze większy ból niż dotychczas przeżywałam? Albo dać tylko odrobinę nadziei, zanim Daniel do końca je rozwieje? A jak wyglądała ich rozmowa od początku? Czy Daniel już wiedział o tym wszystkim, co się działo pod jego nieobecność? Co prawda nie jesteśmy teraz razem, ale czułam się źle z tym, co robiłam z Alfim. Te wszystkie pocałunki nie powinny się zdarzyć. Ta znajomość w ogóle nie powinna zostać zapoczątkowana.
Po raz kolejny tylko kiwnęłam głową, przyjmując do wiadomości to, co powiedział. Teraz byłam chyba jeszcze bardziej roztrzęsiona niż po podsłuchaniu ich wczorajszej rozmowy, gdy miałam tyle pytań, na które chciałam znać odpowiedź. Po tym, co powiedział mi Kamil, byłam pewna, że czasami niewiedza jest o wiele lepsza niż poznanie okrutnej prawdy, która potrafi całkowicie rozbić na kawałki nie dające się już ponownie ułożyć w całość.
Cały dzień byłam w niepewności. Nie dopytywałam się już o nic Kamila, bo bałam się usłyszeć za dużo, niż bym chciała. Po głowie wciąż krążyło mi mnóstwo pytań: O której przyjedzie? Co mi powie? Jak powinnam się ubrać? Nadal powinnam wyglądać jak zombie, czy może zrobić makijaż? Co mam mu powiedzieć? Czy wspominać o Alfim? To wszystko tak bardzo mnie wykańczało, że postanowiłam po prostu wyluzować, jeśli w moim przypadku nadal to było możliwe.
Położyłam się tak jak byłam, czyli w o kilka rozmiarze za dużej bluzie i czarnych legginsach. Kiedyś to był moja stała stylizacja na wieczory z chłopakami. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek jeszcze będę mogła w normalnej atmosferze usiąść z nimi przed telewizorem i pooglądać mecze, których nie cierpiałam, przy okazji zajadając się pizzą i chipsami.
Było mi żal Kamila, że musiał także cierpieć za to, że taka sytuacja wystąpiła między mną a Danielem. Ostatnio rzadko spotykał się z Kają, a ja byłam niemal pewna, że to także było z mojego powodu.
Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam myślami razem z lecącą w nich muzyką. Zatraciłam się w czasie, ale nawet nie chciało mi się sprawdzać, która była godzina. Z transu wyrwało mnie dopiero otwieranie drzwi.
– Daniel przyjechał. Mam go zawołać tutaj, czy zejdziesz na dół? – Kamil mówił ostrożnie, jakby bał się mojej reakcji. Momentalnie zerwałam się na równe nogi, jednak zrobiłam to spokojnie. Nie chciałam pokazywać, jak bardzo się denerwowałam.
– Już schodzę.
Kamil przepuścił mnie w drzwiach, ale zamiast zejść na dół, skierował się do swojego pokoju.
– Zostawię was samych. Daniel czeka w salonie.
Spojrzałam jeszcze raz na moje ubranie i poczułam nagłą potrzebę zmienienia go. A także jakiekolwiek przygotowanie się do spotkania z nim. Czy mój obecny stan czasem nie będzie odebrany, jako lekceważenie jego osoby? W końcu przyjechał tu specjalnie, żeby ze mną porozmawiać. Już nie było ważne, czy to Kamil go do tego zmusił, czy on sam tego chciał. Przyjechał. Nikt tu go siłą nie zaciągnął. A ja nie poświęciłam ani chwili na przyszykowanie się do tej rozmowy.
Kiedy tylko przekroczyłam drzwi salonu i zobaczyłam go siedzącego na kanapie, miałam ochotę od razu się cofnąć. Czułam się obco we własnym domu. Byłam samotna, chociaż miałam go przy sobie.
– Cześć – przywitałam się, odważając podejść bliżej i usiąść tuż koło niego. – Jak ci minęły wakacje? – Zmusiłam się do tego, aby na mojej twarzy zakwitł uśmiech. Co prawda był dość delikatny, ale zawsze coś.
– Och dajże spokój. Dobrze wiemy, że cię to nie obchodzi. – Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony. Widziałam jednak, że był równie mocno zdenerwowany, jak ja, więc nie winiłam go za jego ostrą reakcję. – Przepraszam – dodał po chwili, po czym nastała długa cisza. Żadne z nas nie wiedziała, jak powinno zacząć. I choć myślałam, że to zadanie spadnie na moje barki, to jednak usłyszałam jak Daniel zaczynał coś mówić. – Nie powinienem wtedy w szpitalu tak gwałtownie reagować. A później jeszcze ten wyjazd... Przepraszam. Wiem, że to mogło cię zaboleć, ale wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Byłem na ciebie wściekły, że nie chciałaś nic powiedzieć policji, a na dodatek zerwałaś ze mną przez niego. – Chciałam zakończyć jego wywód skinieniem głowy, ale wiedziałam, że ja także muszę powiedzieć mu parę spraw. To był dla nas moment szczerości, od której wszystko zależało. Problem polegał na tym, że nie można powiedzieć półprawdy. Albo było się szczerym albo się kłamało. W tym wypadku wszystkie półśrodki były najgorszym z możliwych wyborów.
– To ja przepraszam. Nie wiem, czemu nie chciałam zaufać w tej sprawie tobie i Kamilowi. Być może myślałam, że jeśli nie zostało to powiedziane na głos, to uda mi się wmówić, że nigdy coś takiego nie miało miejsca i nie ma powodów do obaw. To było głupie z mojej strony. I nieodpowiedzialne. – Uśmiechnęłam się, przypominając mu jego własne słowa. Musiało minąć tyle czasu, żebym zdała sobie sprawę, że to faktycznie była prawda. – Jak wyjechałeś, to poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał jakąś część mnie. Jakby cały czas ta rozdrapana rana krwawiła i za nic nie chciała się zagoić. Próbowałam to jakoś załagodzić. Nic nie pomagało, więc... – Mój głos coraz bardziej się łamał, a ja sama byłam bliska płaczu. To była moja ostatnia chwila na wycofanie się z wyznania prawdy o Alfim. Ale nie mogłam tego zrobić. W moim życiu zbyt długo nie byłam szczera. A te wszystkie kłamstwa tylko niszczyły to, czego najbardziej potrzebowałam, bez czego nie umiałam żyć, chociaż przekonałam się o tym dopiero, jak to straciłam. – Zaczęłam się spotykać z takim chłopakiem. To było tylko kilka pocałunków. Nic więcej. On nie był tobą. Nic do niego nie czułam. Zależy mi tylko na tobie. Przepraszam. – Cały czas próbowałam zahamować płacz, jednak on usilnie próbował ujrzeć światło dzienne. Daniel złapał mnie za dłoń, próbując uspokoić.
– Nie spodziewałem się, że znalezienie rozwiązania z tej sytuacji będzie takie trudne... – Spojrzał na mnie, jakby to we mnie szukał odpowiedzi. Jakby czekał na jakiś gest z mojej strony. Zamrugałam kilka razy, starając się odpędzić natrętne łzy. Te małe zdrajczynie, które pojawiały się wtedy, kiedy najmniej ich chciałam.
– Kamil mówił, że podjąłeś już decyzję. A ja chyba wiem jaką. – Delikatnie się do niego zbliżyłam, chcąc złączyć nasze usta w pocałunku. Może i to było zbyt szybko, ale ja go naprawdę kochałam. Tylko, że całe życie między nami była tylko i wyłącznie przyjaźń, dopiero niedawno odkryłam, że to co czułam, było czymś więcej i on chyba był w takiej samej sytuacji jak ja.
Czekałam, aż także się przybliży, ale zamiast tego, odsunął się ode mnie i wstał. Patrzył przez okno, a ja podejrzewałam, że za chwilę stąd wyjdzie. Zamiast tego usłyszałam tylko:
– To nie jest najlepszy pomysł. – Aleciągle stał w miejscu. Nie umiałam odczytać jego słów, ale podejrzewałam, żeciągle coś czuł. W innym razie już dawno by go tu nie było. Przynajmniej tak misię wydawało i miałam nadzieję, że chociaż tym razem się nie myliłam.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz