Rozdział 10

417 26 4
                                    

- Usiądźmy. - powiedział do nas Kamil, a ja nie wiedziałam, kto jest bardziej zakłopotany tą sytuacją: on, czy my. Gdy usiedliśmy na kanapie, Kamil otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk. W końcu wydusił z siebie:
- Dlaczego mi nie powiedzieliście, że jesteście razem? - widziałam zmieszanie na jego twarzy, ja zapewne byłam cała purpurowa, tylko Daniel względnie zachowywał spokój.
- Można powiedzieć, że dowiedziałeś się o tym wcześniej niż my. - Daniel złapał mnie za rękę i uśmiechnął się szeroko.
- Daniel, jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie chciał bym wam prawić kazań, ale ostrzegam cię, jeśli ona będzie przez ciebie tak cierpiała jak przez Adama... - Kamil był mocno zdenerwowany, ale na nikogo z nas, był zdenerwowany tą całą sytuacją i tym, że nie wiedział, co powiedzieć.
- Nie będzie. Napewno nie będzie. Nie masz się czym martwić. - odpowiedział szybko Daniel, a ja mu w myślach dziękowałam z całego serca, że nie musiałam nic mówić.
- To jak? Jaką zamawiamy dzisiaj pizzę zakochańcy? W końcu dzisiaj mecz, chyba nie zostawisz mnie i meczy, co? - Kamil szybko zmienił temat, a mi kamień spadł z serca.
Cały wieczór siedzieliśmy przed telewizorem, a chłopacy co chwilę krzyczeli, gdy nasi zbliżali się do bramki przeciwnika, ja objadałam się pizzą i z uwagą przyglądałam się mojemu nowemu chłopakowi. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę jesteśmy razem. I gdyby nie Adam, moje życie byłoby jak z bajki.

Następnego dnia do szkoły poszłam z wielkim uśmiechem. Nie spodziewałam się tego, że w będę w niej tak wcześnie. Dlaczego wyszłam wcześniej niż zawsze? Przecież skoro miałam tyle energii, mogłam posprzątać mieszkanie. Usiadłam na podłodze koło mojej szafki i wtedy usłyszałam kroki. Chyba jeszcze jedna osoba oprócz mnie przyszła pół godziny przed lekcjami. Poczułam szarpnięcie za nadgarstek i szybko podniosłam się do góry, pociągnięta przez... Adama? Co on tu robi? Dlaczego akurat on?
- Posłuchaj mnie - wycedził przez zaciśnięte zęby, przygważdżając mnie do szafek. - pójdziesz dzisiaj ze mną do kina, musimy poważnie porozmawiać. - on mnie nie informował, on mi groził, a jednak postanowiłam odmówić.
- Nie! Nigdzie z tobą nie pójdę. Puszczaj mnie! - próbowałam się wyrwać, ale on trzymał zbyt mocno. Nie mogłam się ruszyć.
- Pójdziesz, albo stanie się coś, o czym nie chcesz wiedzieć. Nikt nie ma się o tym dowiedzieć, jasne? Jedziemy od razu po szkole, czekaj koło mojego samochodu. - popchnął mnie na szafki, co spowodowało duży hałas i odszedł. Bałam się go, nie miałam pojęcia do czego byłby zdolny, ale wolałam tego nie sprawdzać.

Lekcje minęły mi dość szybko, chociaż wciąż siedziałam jak na szpilkach i na niczym nie mogłam się skupić i zdaje mi się, że totalnie zawaliłam sprawdzian z matematyki, choć jestem jedną z najlepszych uczennic z tego przedmiotu. Jednak nie przejmowałam się tym za bardzo, w końcu za chwilę czekało mnie spotkanie z Adamem. Chciałam napisać do Kamila albo do Daniela, że mają mnie stąd jak najszybciej zabrać, ale to tylko pogorszyło by sprawę. Nie mogą mnie przecież przed nim chronić 24 godziny na dobę. Wystukałam wiadomość do Kamila:

Nie przyjeżdżaj po mnie. Po mieście idę z Sandrą na zakupy. Wrócę wieczorem.

Udałam się na parking za szkołą. Nie musiałam długo czekać na Adama przed jego samochodem, bo ten już był pół minuty po mnie, nie dając mi czasu na rozmyślanie się.
- Wsiadaj! - warknął do mnie.
- Nie rozkazuj mi! - chciałam zabrzmieć groźnie, ale w moim głosie słychać było strach, mimo wszystko wsiadłam do jego samochodu.
Droga minęła w milczeniu. Ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać, on na szczęście też nic nie mówił. Po pięciu minutach jazdy spostrzegłam, że droga, którą jedziemy wcale nie prowadzi do kina. Adam zaparkował na skraju lasu.
- Dlaczego nie pojechaliśmy do kina? - spytałam zdezorientowana.
- Tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał. - na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i kurczowo trzymałam w ręce z wybranym numerem do Kamila, żeby móc zadzwonić do niego w razie takiej potrzeby. Adam mocno ścisnął moje ramię, zapewne zostawiając pięć siniaków na skórze i zdecydowanym ruchem wyszarpnął komórkę z mojej dłoni, po czym rzucił ją na tylne siedzenie.
- Mówiłem, że nic ma nam nie przeszkadzać! - od jego krzyku wbiłam się głębiej w siedzenie.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałam cicho, próbując powstrzymać łzy nachodzące do oczu. Dlaczego z nim gdziekolwiek pojechałam? Dlaczego wsiadłam do tego samochodu? Jak mogłam mu zaufać?
- Zerwij z nim!
- Z kim? - skąd on wie, że chodzę z Danielem?
- Nie udawaj! Na pewno spotykałaś się z nim, jak jeszcze byliśmy razem. - Że co proszę?! Ja? To on mnie zdradzał.
- Ja się nie spotykałam się za twoimi plecami z kimś innym. - jeszcze chwila, a naprawdę wybuchnę.
- Masz czas do końca tygodnia, a potem wracasz do mnie. - Adam nagle ruszył z piskiem opon. Zatrzymał się kilka domów za moim mieszkaniem.
Zbliżyłam twarz do jego twarzy i powiedziałam:
- Nie będziesz mną rządzić. - otwarłam drzwi i gdy wyszłam z samochodu rzucił moją komórkę prosto we mnie. Nie widziałam go jeszcze tak zdenerwowanego.
- Nikt ma się o tym nie dowiedzieć. - odjechał tak szybko, że nie zdążyłam już nic powiedzieć.
Wróciłam do domu. Kamila jeszcze nie było. Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i łzy znowu same zaczęły spływać po moich policzkach.

To już 10 rozdział. Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadanie. Nawet nie wiecie, jak bardzo jest dla mnie ważne każde wejście, gwiazdka, czy komentarz pod kolejnym rozdziałem.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz