Rozdział 18

326 14 0
                                    

– Nie możesz mu na to pozwolić. – Byłam wręcz oburzona tym, co przed chwilą przeczytałam.
– Wybacz, ale w tej sprawie nic nie mogę zrobić. Nie jestem jego ojcem, żeby mu tego zabronić – prychnął lekko pod nosem z irracjonalności mojej prośby, a właściwie żądania.
– No ale... Jeśli coś sobie zrobi? Po co miałby wyjeżdżać.– Wiedziałam, że wystarczyła jeszcze chwila, żebym wpadła w całkowitą panikę.
– Słuchaj, Daniel nie jest... – przerwał, zapewne przypominając sobie moją niedawną akcję. – Gdyby chciał sobie coś zrobić, to by nie napisał, że wyjeżdża. – W głosie Kamila nie słychać było jednak przekonania. Brakowało mu argumentów, ale uważał, że dobrze go znał i wiedziałby, gdyby działo się coś złego. Cóż, mnie też podobno dobrze znał...
– Kiedyś się chociaż przyjaźniliśmy, a teraz... Gdybyśmy się wtedy nie pocałowali, to byłoby tak, jak zawsze – lamentowałam, bo chyba w tej sytuacji tylko to mogło mi trochę w pewnym stopniu pomóc.
– Jedynym winnym w tej sprawie jest Adam, więc ani ty, ani on nie powinniście sobie tego wyrzucać.
– A zapewniałeś mnie, że mu przejdzie! Że zapomni o tym, co się stało i da mi kolejną szansę! A teraz ucieka jak najdalej ode mnie... – Poczułam na policzku gorące łzy, które utwierdzały mnie jeszcze bardziej w tym, że wszystko między nami jest skończone.
– Wcale nie ucieka. On też potrzebuje trochę czasu, żeby to przemyśleć – usprawiedliwiał go Kamil, ale nie zamierzałam tego słuchać. Wstałam i bez słowa poszłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie chciałam teraz z kimkolwiek rozmawiać. W moim życiu wszystko się rozsypywało.
– Maja! Maja, otwórz drzwi! – Mój brat nerwowo pukał do nich. Wiedziałam, że się martwił. Zwłaszcza po tym, co zrobiłam ostatnio, ale musiał zrozumieć, że też potrzebuję czasami chwili prywatności, bo ostatnio byłam przez niego kontrolowana niemal na każdym kroku i chociaż wcale mu się nie dziwiłam, nie akceptowałam tego w pełni.
– Nic mi nie jest – zapewniłam, żeby w końcu dał mi spokój. – Idź sobie, nie mam teraz ochoty na rozmowę. – Słyszałam jego ostatnie zrezygnowane uderzenie w drzwi i oddalające się dźwięki jego kroków stawianych na stopniach schodów. W pewnym sensie nie chciałam, żeby tak szybko odpuszczał. Tak, jak to zrobił Daniel...

Następnego dnia zbudziło mnie głośne pukanie do drzwi.
– Wstawaj Maja, bo zaraz zaśpisz – usłyszałam jego krzyk dochodzący zza drzwi.
– Nigdzie dzisiaj nie idę. Nie wyciągniesz mnie stąd nawet siłą – odparłam zaspanym głosem, bo o dziwo wcale nie miałam problemów z zaśnięciem i teraz jak najszybciej chciałam znowu w niego zapaść, bo tylko tak mogłam zapomnieć o Danielu, chociaż doskonale wiedziałam, że to nie rozwiąże naszego problemu.
– Nie ma mowy. W ten sposób nie uciekniesz od problemów. Zejdź na śniadanie i zaraz cię podwiozę.
Westchnęłam zrezygnowana, bo wiedziałam, że nic już nie wskóram. Ubrałam się, chociaż wcale nie dbałam, żeby ubrania chociaż w jakimś stopniu do siebie pasowały. Nie przejmowałam się też idealną fryzurą czy perfekcyjnym makijażem. Zapewne wyglądałam jak zombie, ale tym razem nic mnie to nie obchodziło. Mój dzisiejszy wygląd zewnętrzy doskonale oddawał to, jak się czułam. Kamil jednak nie skomentował tego ani słowem i nakładając mi na talerz jajecznicę, cicho nucił jakąś piosenkę pod nosem, a ja miałam ochotę się za to na niego rzucić, chociaż wiedziałam, że ze wszystkich sił starał się przywrócić mnie do życia, do radości. Cóż... jeśli nie będzie w nim Daniela, to nie ma co liczyć na uśmiech na mojej twarzy.

W szkole ludzie cały czas patrzyli na mnie jak na wariatkę, a zaczerwieniona od długie płaczu twarz wcale ich nie wyprowadzała z tego przekonania. Miałam ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię, ale nic takiego się nie stało. Cały czas byłam w środku tłumu, który mnie otaczał ze wszystkich stron. Pierwszy raz w życiu chciałam, żeby nauczyciele zaczęli mnie żałować, obchodzić się jak z jajkiem i jak na złość nic takiego nie miało miejsca. Od razu zostałam poproszona na matematyce o rozwiązanie jednego z trudniejszych zadań, ale liczby, które widziałam przed sobą na tablicy nic mi nie mówiły. W głowie miałam tylko Daniela. Tak bardzo na mnie wściekłego, kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy. I ten jego SMS, który tak mnie załamał...
– Maja, nawet nie zaczęłaś. Proszę wróć – zganiła mnie nauczycielka, kiedy po pół minuty bezczynnego stania odłożyłam kredę i podeszłam do ławki. Nie zwróciłam uwagi na jej słowa i w ciszy zaczęłam wrzucać wyciągnięte książki do plecaka. – Maja, co ty wyprawiasz? – Podeszła do mnie, chwytając za rękę, a ja walcząc ze wzbierającymi łzami wyszarpnęłam się z jej uścisku. Czułam, że wzrok wszystkich uczniów spoczywał na mnie.
– Do widzenia – rzuciłam, a mój głos zabrzmiał jak ciche warknięcie, i wyszłam. Biegłam tak długo, aż nie znalazłam się w parku i siadając za jednym z drzew upewniłam się, że jestem nie widoczna,ale nie zaczęłam płakać tak, jak myślałam. Było mi wszystko jedno. Nie czułam strachu, nie czułam złości, może jedynie gdzieś próbowała się przebić rozpacz,ale obojętność Daniela skutecznie i to zakryła w moim wnętrzu. Wiedziałam, że moje serce dla nikogo nie zabije tak, jak do tej pory zabiło właśnie do niego.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz