Powrót do rzeczywistości

39 2 0
                                    

Michał wyniósł bagaże i zapakował do samochodu. Ja zamknęłam drzwi od domu na klucz i szłam w jego kierunku. Gdy byłam przy nim przytulił mnie i powiedział:
- Przepraszam skarbie, to nie tak miało wyglądać. Obiecuje, że przyjedziemy tutaj jeszcze raz, tylko tym razem na dłużej i obiecuje wyłączyć telefon. Kocham cie.
Przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę.
- Misiu to nie twoja wina. Rozumiem to, nie musisz ciągle przepraszać. Kocham cie tak bardzo, że przeraża mnie to.
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej tak, jakbym chciała znaleźć się w nim.
- Jedźmy już skarbie, bo jeszcze trochę i zacznie padać.
Otworzył mi drzwi. W siadam, a on zamknął je za mną, obszedł samochód wsiadł, odpalił silnik i zapiął pasy.
Jechaliśmy w ciszy, każdy był pogrążony we własnych myślach. Postanowiłam się odezwać.
- Kiedy znowu się spotkamy??
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Za 4 godziny będziemy w Madrycie. Jest dopiero 13:45, a samochód naprawie w miarę szybko. Co powiesz na randkę kolacja ze śniadaniem które sam zrobię dla ciebie i podam do łóżka??
- Brzmi kusząco uroczy słodziaku.
- Oj, bo się zarumienie, a po za tym prawdziwy facet nie jest słodziutki i uroczy.
Przewróciłam oczami, a on się uśmiechnął.
- W takim razie nie jesteś prawdziwym facetem, tylko moim prywatnym pluszowym, cieplutkim misiem.
- Skoro twoim prywatnym misiem, to jakoś przeboleje tego uroczrgo słodziaka.
- Kocham cie.
- Ja ciebie też malutka i ja też jestem przerażony, tym co do ciebie czuje. Jak chcesz to prześpij się, obudze cie jak będziemy na miejscu.
- Z miłą chęcią się prześpie. Kotek tylko zawieź mnie pod mój dom, a nie pod rodziców.
Chciałam już wtulic się w koc który wzięłam z tylnego siedzenia, ale nie dane było mi zamknąć oczu.
- Nie ma mowy, żebym cie tam zawiózł. W domu rodziców będziesz bezpieczna. Nie chce, żeby ten kretyn zrobił ci krzywdę. Nie zniósłbym gdyby coś ci się złego stało. Nawet nie próbuj mnie przekonywać.
Chwycił moją dłoń i lekko ścisknął.
- Dobrze. W takim razie zawieź mnie tam gdzie chcesz.
Zabrałam rękę z jego ciepłej i dużej dłoni. On położył swoją dłoń na moje udo.
- Skarbie, nie gniewaj się na mnie. Kocham cie i martwię się o ciebie.
Głaskał je miarowo, a ja powoli się odpreżałam.
- Nie gniewam się. Kiedyś w końcu musze wrócić do tego domu, ale dobrze jeśli cię to uspokoi to zostanę u rodziców.
- Wiem skarbie, ale nie teraz. Śpij maluszku, obudze cie jak dojedziemy.
Po 5 minutach drogi usnęłam.

Czy To Tylko Sen?? ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz