Rozdział 5

18.1K 1K 86
                                    

- Lia? - słyszę niepewny głos mojego znajomego - Chcesz mi coś powiedzieć? - pyta i w tym samym czasie do pokoju wchodzi Will i od razu otwiera buzię ze zdziwienia.

-Hmm to ja was może zostawię - powiedział kierując się do pokoju mojej córki.

- No słucham - ponowił swoje pytanie

- Alice to moja córka. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - pytam starając się, aby mój głos nie zadrżał.

- Kto jest jej ojcem? - pyta, a przez moją głowę przelatują różne obrazy:

Pijana mama.

Joseph.

Płacz.

Mój płacz.

Gwałt.

Krew.

Kpina w ich głosie.

Ból.

Potworny ból.

- Lia? Wszystko dobrze? - pyta chłopak dotykając mojej ręki, a ja odskakuje od niego, jak oparzona i kieruje się na drugi koniec pokoju. Chłopak chyba zrozumiał, że nie chce żadnego dotyku i bliższego kontaktu z nim, bo już po chwili zaczął kierować się na korytarz.

- Um to ja już chyba pójdę - usłyszałam głos chłopaka, który teraz prawą ręką drapał się po karku.

- Czekaj - mówię drżącym głosem. W środku jestem zła na siebie za okazanie słabości przy kimś prawie obcym. - Nikt nie może dowiedzieć się o tym, że mam córkę rozumiesz?

- Dlaczego nie chcesz, aby.... - nie pozwalam mu dokończyć, ponieważ wcinam się mu w środek zdania .

-Bo nie! - krzyczę. Will zapewne mnie usłyszał. Walić to.

- Dobrze. Powiesz mi dlaczego?

- Nie, nie teraz. Nie jestem na to gotowa - nigdy nie będę gotowa. Dodaje w myślach.

- Dobrze. - mówi i wychodzi. Od razu jak drzwi za jego osobą są zamknięte, idę do pokoju Alice, gdzie bawi się razem z Willem.

- Dziękuje, że się nią zajołeś. - mówię siląc się na słaby uśmiech, którym bym nabrała wszystkich. Wszystkich oprócz mojego najlepszego przyjaciela.

- Lia? Na pewno wszystko dobrze? - pyta z troską i próbuje mnie przytulić, ale ja robię krok w tył i chłopak się poddaje. On jako jeden z niewielu wie co się stało.

- Tak na pewno - mówię, szperając po szafkach w poszukiwaniu mojego ukojenia -paczki L&M niebieskich. Kiedy je znajduje i zabieram zapalniczkę z biurka, kierując się na balkon. Może i jestem głupia i nie rozważna, ale mimo wszystko to zdrowie Alice jest nadal dla mnie na pierwszym miejscu.

Kiedy odpalam papierosa i zaciągam się dymem czuje niewyobrażalną ulgę i spokój. Will zrozumiał, że chce być sama w domu, dlatego położył dziewczynkę spać, a sam udał się w stronę swojego domu. Po odpaleniu trzeciego papierosa, uświadomiłam sobie, że to była moja ostatnia paczka. Zła na siebie za okazanie słabości przy Natanie nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

***

Kolejny dzień. Szybko załatwiam poranną toaletę i szykuje moją córkę do przedszkola. Nie wiem dlaczego ale bardzo lubię, gdy jesteśmy ubrane podobnie. Po kilku, a może kilkunastu minutach byłyśmy gotowe do wyjścia.

Przedszkole było nie daleko szkoły. Kilka osób ze szkoły widziały mnie jak stamtąd wchodzę, ale zapewne pomyśleli, że to moja młodsza siostra. Kiedy wychodzę z przedszkola i kieruje się do mojego liceum ogólnokształcącego słyszę jak ktoś mnie woła. Nie chętnie zatrzymuje się, czekając na właściciela tego głosu.

- Czego chcesz? -pytam tradycyjnie nie miłym głosem.

- Dowiedzieć się co będę miał z tego, że nikomu nie powiem o tym co się wczoraj stało - odpowiada z uśmiechem. Właśnie byliśmy w ciemnej uliczce, gdzie ludzi praktycznie nie było, dlatego od razu przyparłam chłopaka do ściany trzymając nóż przy jego gardle i przez zaciśnięte zęby wysyczałam:

- Nigdy. Nie. Groź. Mi. Że. Zrobisz. Coś. Czego. Nie. Chce. - mówię akcentując, każde słowo - a za milczenie podaruje ci życie - odpowiadam zadowolona z siebie i puszczam Natana.

- Postanowiłem ci jednak zaufać - odpowiedział niepewnie Natan

- Osobiście to odradzam - mówię zadziornie i odchodze w stronę szkoły. Od razu z rana mam bardzo dobry humor, ponieważ udało mi się przestraszyć tego chłopaka. Jednak mój dobry humor zniknął tak szybko jak się pojawił, ponieważ w planie pierwszą lekcje mam z najgorszą osobą jaka uczy wa tej szkole. Nie wiem kto był taki głupi i ustawił mi w planie tak trudną lekcje jaką można by znaleźć w całym moim planie, czyli matematykę.

W klasie byłam trochę przed dzwonkiem, co nie zdarza się zbyt często. Za nim przyszła moja "najlepsza nauczycielka" bawiłam się telefonem. W chwili, gdy weszła to cała klasa wstała - prawie cała bo beze mnie -przywitała się z nauczycielką. Kiedy sprawdzała obecność, to gdy znalazła się przy moim nazwisku zrobiła pauzę i powiedziała z hmm pogardą?

- Panno Lio! Cóż się stało, że taka gwiazda jak ty zaszczyciła nas swoją obecnością? - zapytała, a ja po schowaniu telefonu podeszłam do jej biurka. Zabrałam czarny marker z jakieś ławki oraz dziennik matematyczki. Specjalnie zasłonilam włosami moje dzieło, aby mogła je zobaczyć dopiero po skończeniu. Kiedy skończyłam i przejrzałam się dokładnie mojemu dziełu to oddałam jej dziennik i wróciłam do ławki.

- Nie ma za co - mówię i przyglądam się jej reakcji.

- Lia! Co to ma być?! - pyta pokazując moje dzieło klasie.

-Autograf. Skoro jestem gwiazdą to może pani się pochwalić, że zwróciłam na panią uwagę - mówię i wracam do przeglądania tumblr'a.
- A co to ma być? - pokazuje na moje pismo przed moim podpisem.

- Dedykacja - informuje ją, a po klasie ponownie przechodzi fala śmiechu. - Gdyby pani się w szkole uczyła to byś wiedziała co to jest.

- Już do dyrektora! - krzyczy

- No nareszcie, a już myślałam, że będę musiała się z panią użerać przez 45 minut - odpowiadam jej i wychodzę z klasy - Leszek ucieszy się, że znowu mnie ujrzy - mówię zanim zamykam drzwi.

***

Obiecałam rozdział i jest! Mam nadzieję że się podoba :))

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz