Rozdział 13

13.3K 928 40
                                    

Jadę moim Kawasaki do naszej bazy głównej (czyt. opuszczonego warsztatu). Dzisiaj ma się odbyć narada w sprawie gangu Aniołów. Przed budynkiem spotykam się z Willem, Mike'em i Natanem. Ostatniego z nich to pierwsza narada w której w pełni uczestniczy.

Od razu po wejściu rozdzielam się z chłopakami, ponieważ to ja jestem prawą ręką i następcą naszego szefa - Johna. W czasie, gdy czekałam na to aż chłopcy posprzątają tych dwóch z piwnicy zadzwoniłam do niego i w miarę możliwości powiedziałam na czym ma to wszystko polegać. Od razu po wejściu widzę jak starszy mężczyzna siedzi na swoim miejscu z dłońmi na twarzy co oznacza, że nie potrafi poradzić sobie z tym całym hałasem jaki tu panuje.

Witam się z nim skinieniem głowy i siadam po jego prawej stronie. Nie dziwie się jemu, ponieważ hałas jest wyjątkowo głośny jak na naszą grupę. Po kilku minutach trzymania się za przegrodę nosową dwoma palcami już nie wytrzymuje i posyłam dwa strzały w sufit. Zawsze drę się na całe gardło, ale jeszcze nie jestem w stanie mówić za dużo odkąd dowiedziałam się, że gang Cienia powrócił. Po chwili, gdy wszyscy już ucichli postanowiłam rozpocząć narade .

- Dziś musimy rozprawić się z gangiem Aniołów. Już za długo panoszą się tutaj - informuje wszystkich zgromadzonych. Nie mówię im o gangu cienia bo to moja sprawa - Ashton załatw jakąś broń. - informuje wcześniej wymienionego chłopaka.

- Jasne. Jakieś specjalne życzenia? - pyta, a ja uśmiecham się pod nosem za to, że nie zadaje zbędnych pytań.

- Jakieś granaty, bomby z automatycznym zapalnikiem, dla mnie jakieś zajebiste noże do rzucania, najlepiej te co ostatnio. Ile ci zajmie znalezienie i przywiezienie tego wszystkiego tutaj?

- Jutro o 15.00 będzie wszystko gotowe.

- Świetnie. Idź już wszystko szykować, w razie jakiś utrudnień, to zadzwoń do mnie. - Mówię na co Ash tylko kiwa głową na znak potwierdzenia i wychodzi.

-Kiedy zaczynamy misję? - pyta mnie Mike. To z nim najbardziej lubię walkę ręczną.

- Jeżeli o 15.00 Ash już będzie tutaj ze wszystkim to o 15.30 wyjeżdżamy stąd. - Chłopak na potwierdzenie tylko kiwnął głową na znak potwierdzenia i już o nic więcej nie pytał.

- Kto będzie dowodził? - słyszę od jakiegoś chłopaka, którego nie pamiętam. Nie odpowiadam, tylko patrzę pytająco na Johna.

- A komu mogę powierzyć tak ważną misję? No dajcie propozycje. - Przez tłum było słychać tylko moje przezwisko, na co Natan stał oniemiałay, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

- No właśnie. Naszej Kirze, więc po co się głupio pytacie? - Mówi i gdy nie otrzymuje odpowiedzi siada i także się więcej nie udziela.

- Dawać pytania - mówię już trochę od niechcenia, ponieważ nie przepadam za opowiadaniem.

- Ilu bierzemy ludzi? - słyszę pytanie zadane przez Jaya.

- Sądzę, że 40 wystarczy. - Odpowiem na co Natan się zachłysnął, a wszyscy wraz ze mną zaczęli się śmiać.

- Co mamy naszykować? - to pytanie pada z ust Davida.

- 6 samochodów obojętnie jakich, 5 motocykli, ja biorę swój więc mi nie szykuj -odpowiadam na pytanie.

- Ktoś chce coś jeszcze wiedzieć? - pytam i, gdy nie otrzymuje odpowiedzi na pytanie ruchem ręki zamykam posiedzenie.

- Lia chodź na chwilę do mnie - słyszę na ucho głos Josha i bez zbędnych słów kieruje się za nim do jego gabinetu. Po drodze pisze SMSa do Willa, że spotkamy się u niego.

- Mam dwie sprawy, którą wolisz najpierw? - pyta, a ja w duchu mu dziękuję za to, że nie owija w bawełnę.

- Druga - mówię tak jak zawsze.

- Zastanawiałaś się może, dlaczego przyjąłem Natana do gangu?

- Zastanawiam się bez przerwy - odpowiadam mając nadzieję, że wreszcie dowiem się o co chodzi.

- Kiedy byłaś nie przytomna obserwowałem Natana. Nie patrzył na ciebie z miłością. Patrzył tak jakby chciał doszukać się jakieś wady czy zalety. Patrzył na ciebie tak jakby chciał ujrzeć mechanizm, który wprawia cię w ruch. Patrzył na ciebie nie tyle z podziwem co z ciekawością. Uważaj na niego. Obserwowałem go na naradzie. On obserwował wszystko dookoła co się dzieje. Patrzył na wszystko tak dokładnie jakby szukał słabości w Kalahari. To nie wróży nic dobrego. Pilnuj go wraz Mikem. - Kończy, a ja za nim się odezwę mija kilka minut. Zawsze wiedziałam, że John jest bardzo dobrym obserwatorem i takie słowa nie powiedział by bez podstawy do zagrożenia.

- A ta pierwsza to? - pytam bojąc się czym mnie jeszcze zaskoczy.

- Zostały mi 4 miesiące życia. Już nie mogę chodzić na spotkania bo to mnie za bardzo męczy, dlatego muszę wyznaczyć zastępstwo na moje miejsce. Domyślasz się kto to będzie? -pyta, a ja wiem o kogo mu chodzi, ale mimo to to i tak mój głos jest wyprany z wszelkich emocji.

- Chcesz, abym to ja cię zastąpiła.

- Dokładnie. Poradzisz sobie. - To nie było pytanie, to było stwierdzenie.

Spoglądam na niego pustym wzrokiem. Nie płacze. Nie potrafię. Chociaż ten człowiek dla mnie tyle znaczy to i tak nie płacze po mimo tego, że umiera. Wyrażam zgodę skinieniem głowy i stoję pod drzwiami by wyjść. Kiedy trzymam rękę na klamce, chwile się waham czy aby na pewno chce wyjść bez pożegnania. Jedna samotna łza spływa mi po policzku i już wiem co muszę zrobić. Puszczam klamkę, odwracam się i z całej siły przytulam do siebie mężczyznę.

Człowieka, który mnie pokochał.

Człowieka który, pokazał mi, że świat nie jest tylko w czarnych barwach.

Człowieka, który był dla mnie jak ojciec.

- Nie zostawiaj mnie - mówię, gdy jeszcze bardziej się w niego wtulam.

- Hej mała. - powiedział podnosząc mój podbrudek tak, abym mogła na niego spojrzeć. - Nigdy cię nie opuszczę, będę tutaj - powiedział dotykając mojego serca - i jeżeli nie będziesz chciała, nigdy stamtąd nie wyjdę. - Mówi i widzę, że on też jest bliski łez.

- Kocham cię Josh - mówię, a moje policzki znowu zostały zalane kolejną falą łez.

- Ja ciebie też mała - odpowiada i jeszcze mocniej oplata mnie swoimi ramionami.

***
Były 23☆ pod poprzednim rozdziałem dlatego mamy nowy rozdział :)!
Następny za 25☆ :D

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz