Rozdział 16

11.8K 781 15
                                    

- Nie wierzę! No kurwa, no nie! Dziewczyny nas pokonały! - słyszę przekrzykujących się chłopaków. Tak jak myślałam, mecz był ciekawy, a miny chłopaków jeszcze ciekawsze.

- Przegrana boli? - pytam Natana, bo to on stoi najbliżej mnie.

- Jakim cudem okiwałaś na raz 4 chłopaków z drużyny? - pyta z niedowierzaniem.

- Talent kotku - odpowiadam i kieruje się do szatni. Jednak, ktoś mi e tym przeszkadza.

- Bardzo dobrze ci poszło - mówi mój trener.

- Wiem. - mówię i idę we wcześniej obranym kierunku. Po chwili byłam już gotowa do opuszczenia szkoły.

- Gdzie teraz idziemy? - pyta mnie Natan łapiąc za rękę i całując w policzek.

- Do mnie, a później do bazy. - Chłopak tylko kiwa głową na znak zgody.

Droga mija nam bez zbędnych słów. Cisza, która panuje między nami jest przyjemna. W moim domu zostawiamy torby i ubieramy się w luźne rzeczy,  po czym kierujemy się do mojego garażu. Droga do bazy tak samo jak do mojego domu mija nam w przyjemnej atmosferze.

- Długo czekaliście? - pytam od razu po przekroczeniu progu warsztatu.

- Nie, dopiero wszyscy się zbierają. W swoim pokoju masz wszystkie potrzebne rzeczy. Idź się naszykuj, a ty - powiedział wskazując na Natana - zostajesz ze mną.

Od razu po wejściu do mojego pokoju spinam włosy w wysoką kitke z której robię warkocz. Na końcu moich włosów zaplatam nóż. Włosy na końcu spinam w koka, tak, aby podczas drogi nikt się o niego nie skończył. Na przedramiona zakładam dwa pasy z przyczepionymi nożami. Za pasek spodni zakładam 2 pistolety. Na szyję zarzucam czarno czerwoną arafatke, która pełni rolę rozpoznawawczą naszej drużyny oraz anonimowość twarzy. Uzbrojona wychodzę z pomieszczenia, gdzie chłopacy są już gotowi.

- Trzeba omówić plan - mówię kierując się do dużego stołu na którym jest rozłożona mapa. - Will odetnie im zasilanie. Do pomieszczenia wejdę pierwsza z Killerem. Oczyszcze teren. Zaraz za nami wchodzi oddział I i II, 5 ludzi ma zostać na zewnątrz i pilnować, aby nikt nie proszony nie wszedł do budynku. - przedstawiam im plan, na który wszyscy się zgadzają.

Wychodzimy na zewnątrz, gdzie każdy wsiada na motocykl lub samochód. Na miejscu pojawiamy się kilka minut później. Pojazdy zostawiliśmy pół kilometra od bazy przeciwnika, tak aby można było wykorzystać element zaskoczenia. Po cichu kierujemy się na ustalone wcześniej dobre miejsca zwiadowcze.

Will nie czekając na zezwolenie pokierował się na tył budynku, gdzie znajdowały się bezpieczniki. Po chwili w budynku jak i dookoła niego zgasły światła. Wraz z Mikem założyliśmy noktowizory i poszliśmy oczyścić korytarz. Po drodze wyjęłam dwie wsuwki tym samym uwalniając warkocz z nożem na końcu. Ja i Mike jesteśmy nożownikami, przez co nasza technika najczęściej jest bardzo cicha.

Widząc że z budynku wybiega dwóch mężczyzn pokazałam Killerowi, aby stanął po drugiej stronie wyjścia. Gdy znaleźli się już na odpowiednio bliskiej odległości wzięliśmy ich od tyłu podżynając ich gardła. Wchodzimy do środka, gdzie się rozdzielamy. Schodząc schodami zauważyłam grupę mężczyzn grających w pokera. Jeden z nich mnie spostrzegł tak samo jak po chwili jego koledzy. Zauważyłam, że wyjmują noże co ułatwiło mi sprawę.

Sięgnęłam dwa noże z przedramion i czekałam, aż któryś z nich wykona pierwszy ruch. Nie musiałam czekać długo, ponieważ już po chwili dwóch na raz pobiegło w moją stronę, na co jedynie co zrobiłam to obróciłam się dookoła własnej osi raniąc przy tym ich twarze. Po chwili napadli na mnie grupą. Brawo za inteligencję. Kolejnych dwóch pozbywam się szybko jednak pojawił się problem w chwili, gdy jeden z nich zaczął rzucać nożami. Pomimo tego, że non stop jestem w ruchu udało mu się zahaczyć o moje żebra, co wywołało u mnie głośny jęk bólu. Próbując go zignorować wyjęłam pistolety i zastrzeliłam ostatnich żyjących. Widząc, że z rany krew cieknie coraz bardziej wycofałam się. Moje zadanie skończyło się, a i tak im więcej nie pomogę. Wchodząc po schodach natknęłam się na kolejnych nożowników z którymi rozprawiłam się szybko jednak zaliczając kolejną ranę - tym razem na udzie.

Staram się dojść do końca schodów, jednak w moim stanie jest to nie możliwe. Opieram się o ścianę i czekam na powracającego Mikea.

- Mike - krzyczę widząc jak kieruje się do wyjścia. Chwile się rozgląda, Po czym zauważa moje blade ciało.

- Mała? Co jest? - pyta unosząc mnie w stylu "panny młodej"

- 8 nożowników. Kijowa sprawa. Zadanie wykonane, a twoje?

- Zrobione. Ile zabiłaś? - pyta przez chwilę spoglądając na moją twarz, po czym znowu patrzy pod nogi.

- 11, a ty? - pytam z uśmiechem.

- Tyle samo, ale to ja wygrałem, ponieważ wyglądam lepiej od ciebie - mówi kładąc mnie w specjalnym miejscu, gdzie Nadia opatruje rannych. Jestem pierwsza cóż za zaszczyt. Po założeniu 20 szwów pomiędzy żebrami oraz 12 na udzie jestem w stanie sama chodzić bez odczuwania większego bólu.

Po pół godziny przychodzili oddział I z kilkudziesięcioma jeńcami.

- Oni wszyscy powiedzieli, że są w stanie wesprzeć ciebie - odpowiada dowódca I oddziału. Przechodzę pomiędzy jeńcami i widzę, że większość nie ma nawet 20 lat. Wskazuje palcem młodych mężczyzn, aby przeszli na drugą stronę.

- Wy - mówię wskazując na grupe chłopaków, których wcześniej wybrałam - wynoście się do domu i nie wejdźcie znowu w to gówno.

- A co z nimi?

- Nie bierzemy jeńców - odpowiadam i odchodzę do samochodu. Po chwili słuchać strzały. Jednym zdaniem uśmierciłam około 20 ludzi.

Tak to jest, gdy w młodym wieku straci się wszystko co było ważne.

***

Przepraszam za tak długą przerwę z dodawaniem rozdziałów, ale teraz wszystkie poprawiam, więc macie to coś xd. Następny jest już napisany, ale jego dodam jutro rano w ramach rekompensaty.

Miłego wieczoru :))

-

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz