Rozdział 9

14.6K 919 96
                                        

Pov. Will

Tydzień.

7 dni.

168 godzin.

10080 minut.

Tyle czasu Lia jest nieprzytomna. Codziennie jest u niej Alice i opowiada jak jej minął dzień i jak bardzo za nią tęskni. Dziewczynka za każdym razem idzie spać wtulona w swoją mamę, a gdy uśnie znoszę ją do jej chwilowego pokoju. Codziennie jest także u niej Natan. Nie wiem o czym on jej opowiada, ale nie wiem też, czy aby na pewno chce wiedzieć. Parę razy przyszło kilka osób z naszego gangu. Nie wszyscy, ponieważ nie wiele osób wie coś więcej o naszej Lii. Nie którzy nawet nie znają jej prawdziwego imienia. Tam jest znana jako Kira.

Właśnie idę do pokoju Lii, gdy w drzwiach (znowu) mijam się z Natanem.

- Wiesz może czy jest z nią coś lepiej? - usłyszałem, kiedy chciałem go wyminąć bez słowa.

- Nie jestem lekarzem, jak chcesz to Nadii się zapytaj - odpowiedziałem chłodno chłopakowi - W ogóle co cię to tak interesuje? - pytam odwracając się do chłopaka twarzą w twarz. - Zakochałeś się czy jak? - odpowiadam, a on uśmiecha się kpiąco.

- Will, przecież wiesz, że to nie jest jakaś książka romantyczna, czy jakiś film. Chce jej tylko podziękować za to, że mnie uratowała. Nic więcej.

- To po cholerę tutaj siedzisz?! Mógłbym cię zawołać jakby się obudziła - warknalem lekko poirytowany.

-Owszem, ale czuję się winny za to, że ona nie wyszła z tego cało. - Powiedział i nie czekając na moją reakcje po prostu wyszedł z pokoju. Stałem tam tak chwilę jak oniemiałay. Jak on mógł okazać się takim dupkiem?!

Wchodze do pokoju i witam się z nią buziakiem w czoło. Tak bardzo chce, aby się obudziła. Opowiadam jej jak co działo się w gangu i o tym, że jeszcze nie zagodziłem jej psów. Później tylko siedzę, aż nie przychodzi na zmianę Alice. Kiedy siedzę przy niej tak jakoś drugą godzinę nagle słyszę jak ktoś dzwoni do drzwi. Zrezygnowany kieruje się i otwieram je - jak się okazało Johnowi. Ten mężczyzna około 40stki jest szefem naszego gangu i traktuje Lie jak własną córkę, którą stracił w wypadku samochodowym.

Witam się z nim skinieniem głowy i bez zbędnych słów prowadzę go do pokoju, gdzie leży dziewczyna. Kiedy jesteśmy pod drzwiami i już chcę odejść od pokoju, aby dać im trochę prywatności, John łapie mnie za ramię i pokazuje mi, abym wszedł z nim. Bez słowa zgadzam się i wraz z nim wchodzę do pomieszczenia, które chwile temu opuściłem. Mężczyzna wita się z Lią buziakiem w czoło i kładzie jej kwiaty obok łóżka.

- Zastanawia ciebie to po co chciałem, abyś wszedł ze mną tutaj? - pyta, a ja potwierdzam skinieniem głowy. - Chciałem abyś tutaj przyszedł wraz ze mną, ponieważ bałem się co tu zastanę. Codziennie przez cały tydzień chciałem tutaj przyjść i zobaczyć czy coś się poprawiło, ale po śmierci mojej córki i żony boje się oglądać rannych ludzi. Cóż to za dziwny paradoks czyż nie? Posiadam jeden z najbardziej niebezpiecznych gangów w kraju, a boję się oglądać rannych ludzi. - powiedział po czym zamilkł i usiadł. Nie pytałem go o nic, za co napewno był mi wdzięczny. Zamiast tego przetwarzałem w głowie jego słowa. Widząc jak bardzo jest zrzyty z tą małą po cichu wyszedłem z pokoju.

Pov. Josh

Will opuścił pokój, a ja dopiero wtedy pozwoliłem, aby jedna łza wyleciała z mojego oka.

- Widzisz mała co ze mną robisz? -mówię pokazując na swoją twarz. Nie czekając na odpowiedź moeie dalej - nie wiesz o tym, ale jestem chory. Zostały mi jakieś 4-5 miesięcy życia. I wiesz kto wtedy będzie zajmował się całym gangiem? - znowu nie czekam na odpowiedź i mówię dalej - Ty będziesz moim następcą. Tylko ty się na to nadajesz.

Mówił bym dalej, ale usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę - odpowiadam i patrzę w drzwi, gdzie o dziwo nie zobaczyłem Willa, tylko jakiegoś chłopaka.

- Um dzień dobry - wita się. Czy ja naprawdę wyglądam, aż tak staro?

- Cześć chcesz coś? - pytam jak zwykle nie miło.

- Chciałem sprawdzić czy coś się poprawiło. Pan jest ojcem Lii?

- Nie dokońca. Jestem jej szefem, ale dla mnie jest jak córka. Jeszcze jakieś pytania?

- To gdzie Lia pracuje? - pyta marszcząc brwi co oznacza, że nie wie, a ja nie mam zamiaru tego zmieniać.

- Jak będzie chciala to ci powie - odpowiadam wstając.

- Skoro nikt nie chce o tym mówić to... - zastanawia się, a ja umieram z ciekawości co on tam wymyśli - ona pracuje w burdelu. - Nie wytrzymuje i atakuje chłopaka. Przytrzymuje go jedną ręką, a drugą trzymam nóż przy jego gardle.

- Słuchaj dzieciaku. Ta mała jest dla mnie jak córka co już pewnie wiesz i myślisz, że pracowała by w burdelu?! - pytam bardziej dociskając nóż, a po ostrzu przepływają pierwsze krople jego krwi. - powiedziałbym ci, gdzie ona pracuje, ale musiałbyś zginąć, albo pracować dla mnie. Co wybierasz? - pytam unosząc prawą brew.

- Będę pracować dla ciebie - odpowiada, a ja uśmiecham się pod nosem bo ostatnio mam coraz mniej ludzi.

- Jest Killerem. Najlepszym jakiegokolwiek poznałem, a teraz ty staniesz się moim kolejnym pracownikiem. - odpowiadam, a odpowiedź chłopaka mnie szokuje.

- Ta mała nie potrafiła by nawet zwierzaka skrzywdzić, a co dopiero zabić człowieka - prycha, a ja już chcę przeciągnąć nóż po jego szyi, aż nie słyszę słaby głos.

- John nie - mówi Lia i znowu zapada w nicość.

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz