Rozdział 19

10.8K 783 69
                                        

Josh Kear

18 marca 1975 - 7 grudnia 2014r.

"Tu spoczywa ojciec, przyjaciel i ostatnia nadzieja"

Nie wiem jak długo już stoję przed tym grobem. Dzisiaj odbył się jego pogrzeb. Pogoda była okropna. Deszcz padał hektolitrami, tak jakby i pogoda płakała z powodu śmierci tego człowieka.

- Lia musimy już iść - usłyszałam głos, który z trudem przebijał się przez taflę wody.

- Nie Will. Jeszcze chwilę tu zostanę. Jedź sam - uśmiecham się do niego delikatnie.

- Dobrze. Jak coś się stanie to dzwoń - mówi i odchodzi. Przy grobie zostałam sama z Mikem.

- Gdzie idziesz? - pytam widząc, że kieruje się w przeciwną stronę, niż ma samochód.

- Do baru. Idę się upić i zapomnieć. Idziesz ze mną? - przytakuje i podchodzę do niego. Droga mija nam w ciszy. Tylko jej potrzebujemy. Ignorujemy kolejkę i podchodzimy do znajomego nam ochroniarza.

- Cześć Kendall - witam się z kolegą z gangu z lekkim uśmiechem.

- Cześć mała, cześć Mike. Jak się trzymacie? - pyta z troską. - Przepraszam, że nie mogłem być na pogrzebie, ale praca.

- Jasne nie ma sprawy. Przyszliśmy się upić. - odpowiada za mnie Mike, a Kendall bez zbędnych słów wpuszcza nas do środka. Mój przyjaciel łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę baru. Nie sprzeciwiam się.

- 2 razy whisky z colą - mówię do barmana, na co on od razu szykuje nasze zamówienie. Wraz z Mikem wypijamy zawartość szklanek.

- Jeszcze raz to samo. - ponownie oprozniamy naczynie. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie, aż do momentu gdy wszytko wydaje się śmieszne.

- Chodź zatańczyć - słyszę głos mojego przyjaciela. Bez słowa podaje mu rękę i kierujemy się na środek parkietu. Na początku tańczymy z wyraźnym dystansem, jednak po kilku piosenkach ten dystans szlak by trafił. Przy kolejnej piosence nasze usta się spotkały. To było moje najbliższe zbliżenie od kilku lat.

Na początku nasz pocałunek był delikatny, jednak już po chwili zyskał na sile. Całowaliśmy się zachłannie, tak jakbyśmy chcieli w nim przekazać wszystko co czujemy. Ból, tęsknotę, smutek, żal i wiele innych. Kiedy ręce chłopaka zjechały na wysokość moich bioder, wiedziałam, że aż tak daleko to nie może zajść. Przerwałam pocałunek, a chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany. Jednak po chwili zrozumiał powagę sytuacji.

- Przepraszam - powiedział, a jego wzrok wędrował wszędzie tylko nie na moje oczy.

- Nic się nie stało - mówię uśmiechając się delikatnie. - Chodź się napić. - informuje go i nie czekając na odpowiedź ciągnę chłopaka w stronę baru.

- 6 razy whisky z colą - krzyczę do barmana, który widząc mnie wytrzescza oczy. W sumie nie każda 16 latka zamawia jeszcze alkohol po wlaniu w siebie 5 szklanek. Po chwili barman przy nosi moje zamówienie, a Mike za nas płaci.

- Znajdziemy ci jakąś laskę na jedną noc i będzie ci lepiej - uśmiecham się do niego.

- Może i mi to pomoże - uśmiecha się do mnie, po czym wlewa w siebie 3 szklanki alkoholu. Ja nie pozostaje mu dłużna i także wypijam swój napój.

- Tamta laska się na ciebie patrzy - informuje go, wskazując na blondynkę po jego prawej stronie.

- Idę wyrywać. Życz mi powodzenia - mówi i nie czekając na moją odpowiedź kieruje się w stronę dziewczyny. Patrzę na niego jak stara się wyrwać laskę. Po chwili widzę jak ciągnie ją w stronę toalet, na co uśmiecham się pod nosem. Przynajmniej się rozluźni.

Wypiłam jeszcze jedną kolejkę, po czym nie czekając na Mike'a pokierowałam się w stronę domu. W tej chwili dziękowałam sobie, że nie ubrałam wysokich butów. Zataczalam się i śmiałam bez konkretnego powodu. Bolały mnie nogi, więc postanowiłam usiąść na chodniku, po czym wybrałam numer do Willa.

- Will kocham cię - czknięcie - i za tobą tęsknie - kończę i zaczynam się śmiać.

- Lia? Gdzie jesteś?

- Pod klubem, przyjedziesz po mnie?

- Zaraz będę - mówi po czym się rozłącza.

Nucę jakąś piosenkę pod nosem czekając na przyjaciela. Po chwili widzę jak parkuje obok mnie.

- Will! - krzyczę i rzucam mu się w ramiona.

- Ale się najebałaś - wzdycha i zaprowadza mnie do samochodu.

- Nie możemy jechać! - krzyczę i staje.

- A to dlaczego? - pyta zaskoczony.

- Nie zabrałam swoich smerfów! - krzyczę i kieruje się w stronę klubu.

- Jakich smerfów? - pyta przecierając oczy.

- Tych, których miałam pilnować - tłumaczę mu jak małemu dziecku.

- Zawiozę cie do domu i wrócę po twoje smerfy dobrze?

- Dobrze. - przytakuje i podchodzę do samochodu. Wchodząc do niego uświadomiłam sobie jak bardzo jestem senna. Nie czekając, aż dotrę do domu zasypiam.

Ostatnie co rejestruje to Will zanoszący mnie do pokoju.

***

- Cholera jasna - mrucze, gdy po raz kolejny słyszę dzwonek do drzwi. Trzymając się za pulsującą głowę kieruje się na dół i otwieram drzwi Willowi.

- Czego tak się dobijasz? - mówię szeptem i kieruje się do kuchni, skąd sięgam tabletki przeciwbólowe. - Stało się coś? - pytam widząc, że stoi zdenerwowany.

- Mike został porwany. - informuje mnie, a kubek który trzymałam w dłoni roztrzaskał się o podłogę.

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz