Rozdział 21

11K 712 52
                                    

Pov. Lia

Chodzę po pokoju próbując znaleźć jakikolwiek plan odbicia Mike'a. Will oraz Natan ciągle na mnie patrzyli bezradnie. Nie było żadnej informacji na temat tego w jakim stanie mogę go znaleźć, ani jak mogę go znaleźć. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.

Idę otworzyć, próbując się uspokoić, aby nikogo nie przestraszyć, jednak za drzwiami nikogo nie było. Rozglądałam się i jedyne co zauważyłam to małą paczkę pod drzwiami. Patrzę zdezorientowana na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem.

- Odsuncie się od drzwi -powiedział szeptem Ashton. Wykonałam jego polecenie i już po chwili chłopak podszedł do paczki z jakimś tam urządzeniem. Chwilę sprawdzał i
odczytywał wskaźniki. - Czysto. To nie jest żaden ładunek wybuchowy.
Bez chwili zastanowienia podeszłam do paczki i ją otworzyłam. W środku znajdowała się kaseta. Posłałam zdezorientowane spojrzenie wszystkim zgromadzonym i podeszłam do odtwarzacza. Po chwili pojawił się ciemny ekran.

- Witaj Amelio - usłyszałam tak bardzo znany i dawno nie słyszany mi głos. Moje serce przyspieszyło kilkukrotnie, co nie uszło uwadze chłopaków. - Pewnie mnie poznałaś po głosie, jednak gdyby tak nie było, to popatrz - powiedział i ściągnął z twarzy kominiarke, a na mojej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. - Zapewne cieszysz się z ponownego widzenia własnego ojca. - mówi, a wszystkie pary oczu są skierowane na mnie. Po chwili kontynuuje - Masz fajnego przyjaciela. Jak on miał Mike? Pewnie chcesz go jak najszybciej zobaczyć. - uśmiechnął się chytrze, a moim oczom ukazał się widok zmasakrowanego ciała Mike'a. W miejscach gdzie skóra nie miała odcieniniu ciemno fioletowego, albo bordowego, były zaschnięte strugi krwi. Nie mogąc na to patrzeć schowałam twarz w bluzie Natana. Ten pocieszająco poklepał mnie po plecach. Wydawał się spokojny, tak jakby już to kiedyś widział. A może mi się to wydawało przez emocje jakie we mnie buzowaly? Nie wiem. - Jak widzisz to jedynie co mu potrzeba, to lekarza - mówi dotykając jego brzucha, na co Mike jęknął z bólu - albo widok osoby w której się podkochuje. Tak Amelio o tobie to mówię. Możesz dać mu wszystko wystarczy, że po niego przyjedziesz. - mówi i wychodzi z pomieszczenia w którym nagrywał, tylko po to, aby wyjść na klatkę schodową. Znam to miejsce. - Masz 48 godzin na uratowanie go, bo inaczej zabiję go.

- Lia, nie słuchaj go - słyszę błagalny głos mojego kolegi.

Po chwili na monitorze znowu pojawił się czarny ekran.

- Muszę po niego jechać. - mówię patrząc na chłopaków - widzieliście jego stan? - pytam wstając z kanapy.

- Jasne ilu ludzi? - pyta David przeglądając kontakty w telefonie.

- Jadę sama. - powtarzam się.

- Już dzwonie.. Że co słucham?! - pyta przyglądając mi się z niedowierzaniem.

- To co słyszałeś. Nikt nie ma jechać ze mną. Oni się spodziewają kilkudziesięciu osób, a nie mnie jednej. Idę się naszykować. - odparłam i nie czekając na odpowiedź kieruje się do swojego pokoju. W chwili, gdy jestem już prawie naszykowana słyszę jak ktoś wchodzi do pokoju.

- Will nawet nie próbuj mnie przekonywać, że źle robię. - mówię nie patrząc na niego. - Nie chce podejmować decyzji o czyimś życiu. To dla mnie za dużo. Mogę być odpowiedzialna za swoją śmierć, ale nie nikogo innego. - odpowiadam patrząc na niego, ze smutkiem w oczach.

- Pomyśl o Alice. Co się z nią stanie jak nie wrócisz? - pyta zatroskany.

- Ty się nią zajmiesz.

- Gdzie masz zamiar jechać? Przecież nawet nie znasz tego miejsca. Nikt go nie zna.

- Ja je znam. Będę miała nadajnik przy sobie. Jak nie wrócę w ciągu 48 godzin, możecie zacząć mnie szukać. - mówię i nie żegnając się z nikim wychodzę z domu i idę do garażu, gdzie wsiadam na mój motocykl.

Czeka mnie 10 godzinna droga do tego miejsca. Nie wierzę, że Ben (ojciec Lii) po opuszczeniu własnych dzieci, postanowił wrócić do naszego domku nad jeziorem. Po kolejnej godzinie jazdy postanowiłam zjechać na kawę i po paliwo. Po kilku minutowej przerwie ruszyłam dalej w drogę. Po następnych kilku godzinach byłam na miejscu. Krajobraz był piękny, szkoda tylko, że przyjechałam tutaj w tak nie sprzyjających okolicznościach.

Po wejściu na pobliskie drzewo zauważyłam, iż nie pomyliłam się odnośnie miejsca ich tymczasowej bazy. Dookoła można było zauważyć podłączony monitoring oraz bardzo dużo ludzi pilnujących budynki. Pewnie spodziewają się kilkudziesięciu ludzi atakujących z każdej strony. Jednak oni nie wiedzą, że jak byłam mała to, wraz z Michaelem wykopaliśmy tunel łączący nasz domek z patyków z piwnicą głównego budynku. Nikt o nim nie wiedział oprócz mnie i Michaela. Nie sądziłam, że kiedyś będę musiała korzystać z tego tunelu, w celu innym, niż zabawa.

Uświadomiłam sobie, że jest 1.50 czyli za 10 minut zmiana warty. Wartownicy są wtedy najmniej skupieni, aczkolwiek jest ich więcej, przez co ciężej jest wtargnąć do środka. Postanowiłam nie przyglądać się w dalej wartujacych ludzi tylko pokierować do domku w środku lasu.

****

Wena ostatnio mnie opuściła :/ próbuje coś napisać, ale wtedy rozdziały są takie nudne jak ten. Dużo opisu mało dialogów. A co wy myślicie o tym rozdziale?

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz