Rozdział 17

11.1K 776 26
                                        

2 miesiące później

Pov. Will

Wchodzę do domu Lii. Widząc, że nie ma jej w kuchni, ani salonie, kieruje się do jej pokoju. Widząc dziewczynę stanąłem w pół kroku.

Patrzyłem na dziewczynę siedzącą na parapecie. W swoim życiu przeszła wiele. Zdecydowanie za wiele.

- To dziś. Dzisiaj jest 4 rocznica gwałtu. - powiedziała tępo wpatrując się w smętny widok za oknem.

- Przepraszam. To moja wina.

- Nie. To nie twoja wina. Starałeś mi się pomóc. Nie udało się. Nie mogę cię winić. Nie mam za co - odpowiedziała głosem wypranym z wszelkich możliwych emocji. Patrząc na nią, ponownie widziałem to wszystko co kilka lat temu.
***

Leżałem spokojnie czekając na sen. Usłyszałem dźwięk mojej komórki. Zaskoczyny tym, że ktoś wydzwania do mnie o 2 w nocy odebrałem patrząc kto dziwni. Była to Lia.

- Halo? - zapytałem zaspanym głosem.

- Will - wyszlochała dziewczyna do telefonu, na co od razu zerwałem się do pozycji siedzącej. Nie znałem jej długo. Może kilka miesięcy.

- Co się dzieje? - zapytałem już rozbudzony.

- Ktoś jest pod moim domem. Boję się. - Odparła drżącym głosem, na co od razu wyruszyłem do garażu nie przejmując się jakimś porządnym ubraniem się.

- Mów do mnie. Postaram się być jak najszybciej. - Do jej domu miałem 15 km co wcale nie ułatwiało sytuacji.

- Will pośpiesz się on jest już w moim domu - mówiła przyspieszonym piskliwym głosem. Z resztą co się dziwić? Ma nie całe 14 lat, straciła brata, ojca i po części też matkę, a przed chwilą ktoś włamał się do jej domu.

- Zdążę, nie bój się.

- Dobrze - powiedziała roztrzęsionym głosem. - Co mam robić?

- Schowaj się gdzieś - nakazałem.

- Dobrz... - nie dokończyła bo przerwał jej, jej własny pisk, czyjś głos i przerwanie połączenia. Przycisnąłem pedał gazu, łamiąc przy tym zapewne kilka zasad ruchu drogowego, ale chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu siostry mojego byłego najlepszego przyjaciela. Po kilku minutach znajdowałem się w jej domu. Jeżeli ktoś tu wcześniej był, to już się ulotnił. Nie przeglądając pomieszczeń, od razu pobiegłem do pokoju blondynki. Widok jaki tam zastałem przeraził mnie. Lia leżała na ziemi w poszarpanych ciuchach, a do około jej ciała była krew. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem.

Nie zdążyłem. Nie uratowałem jej.

***

- Nie podchodź - usłyszałem, gdy chciałem przytulić dziewczynę na przywitanie. Od tygodnia nie pozwalała nikomu się zbliżyć. Nie jadła, nie piła, była wrakiem człowieka. Popatrzyła na mnie tym wzrokiem wypranym z wszelkich emocji. Wpatrywałem się w nią nie wiedząc co zrobić.

- Wyjdź już z tego pokoju bo to zaczyna robić się nie zdrowe.

- Nie.

- Przeprowadź się do mnie. - mówię patrząc na nią błagalnym wzrokiem.

- Nie - powtórzyła.

- Dlaczego? - zapytałem patrząc na nią smutnym wzrokiem.

- Dobra - odparła i zaczęła pakowanie. Sięgając torbę z szafy, podwiną jej się rękaw. To co tam zobaczyłem przeraziło mnie.

- L-lia? -wyjąkałem pokazując na jej prawą rękę, gdzie krew nawet nie była do końca zakrzepiona, co oznaczało, iż cięła się zaraz przed moim przyjściem.

- Odpuść.

***

- Odłóż to! - krzyknąłem w stronę dziewczyny, która miała żyletkę w ręce. Minęły 3 tygodnie od gwałtu. Mężczyzna, który się do tego dopuścił okazał się nowym partnerem jej matki.

- Nie chce żyć. Mam już dość - powiedziała przyglądając się zdjęciu, które miała w już lekko pociętej ręce. - Jestem w ciąży rozumiesz? - uśmiechnęła się do mnie przez łzy. - Jestem w ciąży w wieku 14 lat i aby było ciekawiej to z gwałtu. Nie chce tu być. - powiedziała przyciskając zimny metal do skóry i jednym porządnym ruchem sprawiła, że krew spływała po jej nadgarstku skapując na podłogę. Dziewczyna ponownie uśmiechnęła się smutno.

- Żegnaj - te słowa były ostatnimi jakie powiedziała, po czym zemdlała.

***

- Dziwka - kolejna osoba mijająca nas powiedziała ten komentarz w stronę Lii. Popatrzyłem na nią bojąc się jak zareaguje. Pchając wózek starała się nie pokazywać żadnych emocji.

- Josh przenosi siedzibę gangu do Los Angeles - powiedziałem przyglądając się dziewczynie. Przez ostatnie wydarzenia z jakimi musiała się zmierzyć strasznie się zmieniła. Wydoroślała. - Przeprowadźmy się też - dokończyłem przygotowując argumenty na przekonanie dziewczyny.

- Zgadzam się - odparła nawet na mnie nie patrząc. Zdziwiłem się jej słowami, bo na ogół trzeba było ją przekonywać do swoich racji.

***

- Nowe miasto to i nowe życie! - wykrzyczałem opuszczając lotnisko.
- Co masz na myśli? - zapytała z lekkim uśmiechem.

- Chodź, zróbmy sobie tatuaże, piercing, kupmy jakiegoś psa - wymieniłem wszystko co mi przyszło do głowy.

- Okey. To zaczynamy od piercingu -wykrzyczała kierując się do salonu piercingu i tatuażu.

- Co chcesz sobie zrobić? - zapytałem oglądając ciekawe pomysły na tatuaże.

- Węża owijającego cały mój nadgarstek. Koniec z przyszłością, czyli też z bliznami - odparła podciągając rękaw bluzy.

Zaczynało się jej nowe życie. Mam nadzieję, że tym razem udane.

***

Potrząsnąłem głową, próbując wyrzucić wszystkie złe wspomnienia z dziewczyną w roli głównej.

- Chodź na lody. Zawsze to ci pomagało.

- Masz rację - odparła uśmiechając się przy tym delikatnie.

****

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Opinie proszę o podanie w komentarzach :)

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz