"Dusze ludzi ujawniają się wtedy, kiedy ciało nie umie utrzymać wokół siebie muru" ~ by me
-I co, nie przestawisz nas sobie? -zapytał Eric ruchem głowy wskazując na mnie i Christinę.
Choć nas zna chce się jeszcze napysznić. I dlaczego nadal się na mnie patrzy?
Wtedy dzieje się coś dziwnego.
Do stołówki wpada trzech uzbrojonych bezfrakcyjnych, a mnie przypomina się serum które mam w kieszeni. Celują w nas, nowicjuszy. Ale czy to Bezfrakcyjni? Niby mają te stroje ale tatuaż na ręce jednego z nich? A czy drugi nie ma czerwonych końcówek? Coś mi tu nie gra... Na samym brzegu siedzi Al, skoczył piąty. Jeden z napastników o ciemnej karnacji podchodzi do niego i przygniata go do ziemi, przykładając lufę do skroni. To Zeke, poznaję go po sposobie poruszania się. Ma specificzny chód, taki pokraczny. A więc tak sobie z nami pogrywają? Czemu by nie dać im nauczki? Na całą scene Cztery patrzy z obojętną miną, a Eric ze śmiechem w oczach. Wstaję i biegnę szybko do wyjścia stołówki. Słyszę za sobą prychnięcia Petera. Tam, gdzie biegłam znajduję gaśnicę i biorę ją. Skradam się za Zeke'a i z uśmiechem walę go nią w głowę. On upada z jękiem, a ja kopię go w bok. Nagle wszyscy wybuchają śmiechem, nawet Cztery. Zakładam rękę na piersi i mówię tak żeby tylko niedoszły bandyta mnie usłyszał.-I co? Warto było? -mówię ze śmiechem. -Jak to jest być pokonanym przez Transfera z Altruzimu? -mówię już głośniej.
Wszyscy śmieją się głośniej, a nasz trener znow obojętnieje.
-Ach! Już więcej się na to nie piszę! -krzyczy Zeke, a ja wracam do stołu.
-Eric, to jest Christina, a to Hope.
-Hm. Wybuchowa dziewczyna. -mówi, a Nieustraszeni śmieją się.
Unoszę brew, ale pod stołem zaciskam ręce w pięści, tak że bieleją mi kostki.
-Zobaczymy ile wytrzymasz, Sztywniaczko. -rzuca z uśmiechem.
To nie był złośliwy uśmiech, choć inni mogliby go tak odebrać, ale był... Ciekawski? Na pewno nie przepełniony odrazą.
-Cztery, Max mówi, że próbuje się z tobą spotkać, ale ty się nie pokazujesz. Nalegał, żebym się dowiedział, co się z tobą dzieje.
Cztery patrzy przez chwilę na Erica.
-Powiedz mu, że jestem zadowolony z mojej obecnej pracy.
-Czyli on chce ci dać pracę?
-Na to wygląda.
-Ale ty jej nie chcesz.
-Nie, niezmiennie od dwóch lat.
-Dobrze, mam nadzieję, że w końcu to do niego dotrze. -uderza Cztery w ramię, za mocno, po czym wstaje.
-Przyjaźnicie się? -pytam.
-Razem byliśmy w grupie nowicjuszy. Przeniósł się z Erudycji.
-A ty? -zapytałam chcąc go rozgryść.
-Myślałem, że męczyć bedzie mnie tylko Prawa, a teraz jeszcze Sztywniaczka?
-Och, to pewnie dla tego, że jesteś tak bardzo miły. -odgryzam się używając sarkazmu.
Patrzy na mnie, a ja nie odwracam wzroku. Nie ulegnę. Z trudem mi się udaje, a on tylko rzuca stanowczo.
-Uważaj, Hope.
Cztery wstaje i idzie do Zeke'a, który masuje guza na głowie i spogląda na mnie spod przymrużonych oczu. Zaraz uśmiecha się i unosi kciuki w górę. Odwracam wzrok, to było dziwne...
Chris mi się przygląda.-I co?
-Mam teorię. -rzucam jej pytające spojrzenie. -Że przejawiasz skłonności samobójcze... -Will i Al śmieją się razem z Christiną, a ja uśmiecham się.
To moje miejsce. Nareszcie je znalazłam.
Znowu idziemy ciemnymi korytarzami, gdzieniegdzie są tylko świetlówki żarzące się błękitnym kolorem. Tym razem prowadzi nas sam Eric. Zdziwiło mnie to, że nie przedstawił się po raz trzeci...
Zaczął coś tłumaczyć, ale wyłączyłam się zupełnie. Dotknęłam mokrej ściany i przejechalam po niej dłonią.-W sali za tymi drzwiami będziecie spali przez najbliższe kilka tygodni. Spodziewaliśmy się, że wiecej z was dotrze dalej. Tych, którzy się przenieśli i tych, którzy urodzili się w Nieustraszonosci, trzymamy osobno, ale ranking jest wspólny. Oni są od was lepsi, dlatego chcę...
-Ranking?
-Tak, dzięki niemu okaże się kolejność, w której wybierzecie sobie pracę oraz dowiemy się kto zostaje. Taką szansę ma tylko dziesięcioro z was.
Wszyscy zamarli. Ograniczone miejsca? To okropne! Nikt już się nie odzywa.
Leże i patrząc w sufit słucham oddechów dziewięciorga osób. Fiolkę i ubrania z Altruizmu schowałam do małej szafki po lewej stronie mojego łóżka. Teraz miałam na sobie ubranie Nieustraszoności. Czarne, obcisłe spodnie i przylegająca koszulka na ramiaczka tej samej barwy. Do tego wygodne buty. Włosy związałam w koński ogon i uśmiechnęłam się. Wyglądałam ładnie. Jak moja siostra. Całość uwydatnia moje krągłości. Westchnęłam i podrapałam się po karku. To będzie długa noc...
-----------------------
CZYTASZ?=KOMENTUJESZ ♥
Następna notka jutro!
Pozdrawiam
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanfictionHISTORIA JEST NA ETAPIE DIAMETRALNEJ KOREKTY!!! (czytasz na własną odpowiedzialność!) NASZE WYBORY NIGDY NAS NIE ZMIENIĄ... A może jednak? Wyobraźcie sobie, że Beatrice się nie urodziła, że Tris w ogóle nie istniała. Co by się stało, gdyby ktoś inn...