"Czas przeznaczony na miłość zabiera nam ból. Czemu? Bo jesteśmy tylko ludźmi..."~by me
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ♥♡♥♡♥♡♥
Dzieli nas tylko kilka metrów, ale wtedy w głośnikach rozlega się dźwięczny głos jakiejś kobiety.
-Wszystkie Transfery proszone są o powrót do swojej sypialni w celu policzenia. Zdarzył się przykry wypadek, ale bez paniki, wszystko jest pod kontrolą. Gości prosimy o wyjście. Instruktorów i Przywódców prosimy w to samo miejsce co Transfery... -i tak w kółko.
Miałam złe przeczucia...
Pochwyciłam spojrzenie ojca, ale szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na Cztery. Miał zmarszczone brwi, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał. Kiwnął głową i razem pobiegliśmy w stronę sypialni. Serce podeszło mi do gardła. Stało się coś okropnego, czuję to.
Wtedy w powietrzu pojawił się zapach krwi. Nie, nie, nie. Na zakręcie zobaczyłam inną grupę, która biegła. Przywódcy. Eric zatrzymał się tak jak ja. Szybko do mnie podszedł i objął.
-Myślałem, że to ty -wyznał z westchnięciem. - że coś ci się stało. Nie darowałbym sobie tego -szepnął.
-Przepraszam -odrzekłam i mocniej się w niego wtuliłam.
Reszta zniknęła za rogiem.
-Za co? -zapytał.
-Za wczoraj, byłam pijana -zaczęłam się tłumaczyć.
-Ej... Nie masz za co przepraszać, zakochałem się w tobie i nie przeszkadza mi to, że inni o tym wiedzą. Szkoda tylko, że myślą o twoim pierwszym miejscu w taki sposób...
Zesztywniałam. Czy on właśnie wyznał mi miłość? Moje dłonie zadrżały. A ja? Czy ja go kocham? Zadałam sobie to pytanie. Czy ja w ogóle jestem zdolna do miłości?
Przełknęłam ślinę.
-Powinniśmy iść -powiedziałam, ale głos mi się załamał.
Eric odsunął się ode mnie i kiwnął głową. Poszliśmy w stronę sypialni. Był tam dość duży tłum. Musiałam dostać się bliżej, ktoś szepnął coś na ucho Ericowi i ten złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do niego.
-Choć, nie chcesz tego widzieć -powiedział.
-Właśnie, że chcę.-powiedziałam stanowczo.
-Hope...
Zaczął, lecz usłyszałam szloch Chris. Wyrwałam się z jego uścisku i przecisnęłam przez tłum. Wtedy zobaczyłam go.
Al leżał w moim łóżku pocharatany igłą na całym ciele. Wyglądał jakby śnił mu się koszmar i cały był w nitkach, ale to była zaschnięta krew. W moich oczach zebrały się łzy, a warga zadrżała, odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam Willa trzymajacego w objęciach Chris. On też był w rozsypce. To ja muszę być tą silną.
Podeszłam do nich i objęłam oboje. Zacisnęłam usta w wąska linijkę i wbiłam paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Łzy zniknęły, ale zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. To miałam być ja...
Siedziałam na łóżku Erica i pustym spojrzeniem wpatrywałam się w wodę w mojej szklance. Nagle szkło rozprysnęło się na podłodze. Eric wzdrygnął się i podbiegł do mnie, kiedy chciałam zebrać szkło dłońmi. Schowal moje drżące, w swoje silne. Z lękiem spojrzałam w jego pełne troski oczy.
-Nic się nie dzieję, to nie twoja wina -mówił spokojnie.
Moja warga poruszyła się, kiedy chciałam coś powiedzieć, ale słowa nie wyszły z moich ust. Zsunęłam się bezwładnie na jego kolana, a on przytulił mnie z taką miłością, jakby chciał mi ją pożyczyć, abym i ja coś poczuła. To na nic. Mnie chcieli zabić. Czemu? Al tylko pomylił łóżka. Był moim przyjacielem, a teraz nie mogę uronić nawet łzy. Zostało tylko cierpienie. Do końca życia.
Po dwóch dniach przerwy w treningach i ogólnie nowicjacie mogłam się już nawet uśmiechnąć, dzięki Uriahowi. Teraz byliśmy w korytarzu czekając na rozpoczęcie drugiego etapu. Oparłam głowę o ramię Uriaha, zmęczona z powodu nieprzespanej nocy. Napotkałam zatroskane spojrzenie Willa i wściekłe Marlee. Nachyliłam się i szepnęłam Uriahowi do ucha.
-Marlee się w tobie zakochała -uśmiechnęłam się lekko.
-Co? Żartujesz? -zapytał- jesteś z kimś i już uważasz się za speca od miłości? -zapytał kpiąco z uśmiechem.
-Tak, jak najbardziej. Zagadaj do niej, jest o mnie zazdrosna -szepnęłam.
-O co? -zapytał.
-No wiesz, to ja siedzę obok ciebie z głową na ramieniu, a nie ona, przecież to prawie przestępstwo -zażartowałam, a on wstał i podszedł do dziewczyny.
-Christina -zawołał ją Cztery, a ona poszła do pokoju, gdzie miał się odbyć "krajobraz strachu" czy coś takiego.
Posłałam mu ciepłe spojrzenie. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał i pławiłam się w tej chwili spokoju.
-Hope -zawołał po około godzinie
Cztery.Wstałam i z nutką niepokoju udałam się do "pokoju zagłady" jak go nazwał Uriah. Na środku stał fotel podobny do dentystycznego i jakaś aparatura.
-Usiądź -powiedziałam.
-To symulacja?.-zapytałam.
-Skąd wiesz? -zapytał.
-"Pracowałam" trochę w Erudycji -odparłam obojętnie.
-Słyszałaś to zdanie "staw czoło swojemu strachowi"? -pyta- my bierzemy je dosłownie. Symulacja...
-Nie musisz mi tego tłumaczyć. Wiem jak to działa.
-Dobra, żeby skończyć musisz przezwyciężyć strach albo się uspokoić. Dasz sobie radę.-powiedział i wbił igłę w moją szyję.
-Jasne, że dam -powiedziałam z uśmiechem i zapadłam w ciemność.
---------------------Hej! Z tego rozdziału jestem dumna nawet. Wyszedł nieźle, czekam na wasze opinie! Kocham Uriaha!
Ilysm
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanfictionHISTORIA JEST NA ETAPIE DIAMETRALNEJ KOREKTY!!! (czytasz na własną odpowiedzialność!) NASZE WYBORY NIGDY NAS NIE ZMIENIĄ... A może jednak? Wyobraźcie sobie, że Beatrice się nie urodziła, że Tris w ogóle nie istniała. Co by się stało, gdyby ktoś inn...