"Słowa nie zmienią biegu wydarzeń, uświadamiają nam tylko, że osoba która nas kocha, nie umie tego pokazać" ~by me
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! ♥
Położyłam się w pustej sypialni i zamknęłam oczy próbując zasnąć, niestety bez powodzenia. Po chwili usłyszałam kroki i nie mając ochoty na towarzystwo udałam, że śpię.
-Hope tu jest... -zaczął Cztery, ale widząc mnie chciał cicho wyjść, jakby go w ogóle nie było.
Pragnienie żeby zostać sama było takie silne. Dość tłumaczeń i problemów, jednak coś kazało mi go zatrzymać i wyjaśnić chociaż tę jedną rzecz.
-Cztery. -powiedziałam otwierając oczy- Nie powinnam cię w to mieszać. Pewnie masz teraz kłopoty a ja... -zaczęłam, a on cicho usiadł koło mnie.
Popatrzyłam w jego ciemnobłękitne oczy i na myśl przyszedł mi tygrys. Zwierzę, które widziałam w kolorowej książce, którą znalazłam, gdy miałam dwa lata. Jakim cudem to pamietam? Cztery to odzwierciedlenie tego stworzenia. Cichy, zwinny i niebezpieczny stajacy w obronie stada.
-Hope, to nie twoja wina. Sam się w to wplątałem, ty nie powinnaś była nic wiedzieć. Jednak przypadek sprawił, że tu jesteś i ze mną walczysz o to co uważasz za słuszne. Czemu? Bo jesteś odważna, serdeczna, pomocna, szczera i mądra. Nieustraszona... -skończył.
Te wszystkie cechy to odzwierciedlenie frakcji. Czy on mi coś sugeruje? O czym on wie?
Uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuję. - powiedziałam.
Cztery uśmiechnął się.
-Nie ma za co. -odparł.
Wtedy on pocałował mnie w policzek i szepnął.
-Śpij.
Ja zaskoczona posłusznie położyłam się, a on wyszedł. Dotknęłam miejsca gdzie musnęy mnie jego wargi. Zamrugałam kilka razy i zakryłam się szczelniej kołdrą.
Zamknęłam oczy nagle zmęczona i zasnęłam.Zostalam drastycznie obudzona przez latarkę smigającą nam po twarzach i krzyk Erica. Zakrylam głowę poduszką chcąc spać ale to nic nie dało. W końcu zrezygnowana podnioslam się i spojrzalam na zegarek. 3:24. Westchnelam. Wszyscy zaczęli się ubierac a ja dziękowałam że spalam w ubraniu.
-Czemu budzisz nas tak wcześnie?- pyta ktoś.
-Powiedzmy, że to kolejna wyprawa w teren.
Kiedy wychodziłam z sypialni skrzyzowalam z nim spojrzenia. Jego wzrok był jak lód na ktorym pali się mały płomień. Minelam go, a nasze lokcie dotknely sie. Wzdrygnelam się i założyłam rece na piersi, jakby naprawdę było zimno a ja dotknela lodu. Szliśmy powoli przez kwaterę, a przy wyjściu czekał na nas karton pełen lśniących pistoletów. Na nim pisalo "broń na kulki z farbą" uśmiechnelam się.-Każdy bierze po jednej!
Szybko i zwinnie zlapalam pierwszy pistolet i wycofała się kilka krokow dalej.
Zapadl już zmierzch a słońce znikało za horyzontem.
Wtedy ktoś mocno się do mnie przytulil. Po chwili zdziwienia zorientowałam się że to Christina.-Boże nic ci nie jest!-pisnela szczęśliwa.
Odwzajemnilam uscisk.
-wszystko okay-uśmiechnelam się.
Podeszli do nas Will i Al.
CZYTASZ
Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJA
Fiksi PenggemarHISTORIA JEST NA ETAPIE DIAMETRALNEJ KOREKTY!!! (czytasz na własną odpowiedzialność!) NASZE WYBORY NIGDY NAS NIE ZMIENIĄ... A może jednak? Wyobraźcie sobie, że Beatrice się nie urodziła, że Tris w ogóle nie istniała. Co by się stało, gdyby ktoś inn...