"Każdy człowiek chcę nadziei, bardziej niż strachu, ale czym jest anioł bez aureoli? " ~ by me
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
-Pierwsze czego się dziś nauczycie to jak strzelać z pistoletu. -miałam spocone dłonie. Tego nie ćwiczyłam. -Drugie, jak zwyciężać w walce.
Cztery patrząc mi w oczy wciska mi pistolet w dłoń i idzie dalej. -umiecie już wyskoczyć i wyskoczyć do jadącego pociągu, więc tego was nie uczymy...
Jestem zmęczona, zasnęłam około trzeciej. Pobudka była o szóstej...
Patrzę na broń w rękach. Jest ciężka. I zimna. Straszna...
Najgorsze jest to, że źle wymierzony strzał może kosztować kogoś życie.-Inicjacja jest podzielona na 3 etapy...
Nie mogę skupić się na jego słowach, więc po chwili rezygnuję. Myślę o oczach mojej siostry pełnych dumy, uśmiecham się. Tak bardzo chciałam tu być, zapomnieć o przeszłości...
Wzdrygam się, gdy ktoś dotyka mojego ramienia.
-Spokojnie, to tylko ja. -mówi.
-Nic się nie stało Christina.
Wtedy odzywa się Peter.
-Ale co... -ziewa. -Strzelanie ma wspólnego z odwagą?
Cztery przyciska lufę pistoletu do czoła chłopaka i wprowadza nabój. Peter nieruchomieje.
-Obudź się! -wrzeszczy mu w twarz instruktor. -Trzymasz naładowany pistolet! Działaj jak należy.
Opuszcza broń. Peter się otrząsa i zaciska zęby, ma czerwone policzki.
-Odpowiadając na pytanie, jest mniej prawdopodobne, że narobisz w portki, kiedy jesteś przygotowany do ataku. -warknął.- No to patrzcie na mnie.
Powiedział i zademonstrował nam strzał w sam środek tarczy. Zagwizdałam. Wow. Huk jest tak ogromny, że przez chwilę nic nie słyszałam.
Odwracam się do swojej tarczy i próbuję zrobić to samo co trener. Rozstawiam nogi na szerokość barków i chwytam pistolet obiema dłońmi. Trzymam go na dużą odległość od ciała. Jestem silna, dzieki temu, że pomagałam prawie każdemu nosić zakupy. Wszyscy myśleli po prostu o tym, że jestem Altruistką, to normalne. Nie mieli pojęcia. Żeby zagłuszyć wspomnienia strzelam pewnie naciskając spust. O dziwo, kula trafia w tarcze, na jej obrzeża ale jednak. Opuszczam pistolet z lękiem, uśmiech znika mi z twarzy, ktoś z tyłu ociera się o moje biodro dłonią, celowo. Po chwili słyszę szept, zamieram.-Gra się toczy skarbie. - mruczy Peter.
Wstrzymuję oddech, wszystko wraca. Ten dotyk, mój krzyk, Stella za ścianą...
Nie wiele myśląc obracam się gwałtownie i uderzam go w głowę kolbą pistoletu. Upada, a z tego miejsca leci krew. Wszyscy się na mnie patrzą, a Cztery ze ściągniętymi brwiami mierzy nas wzrokiem. Kręci głową, co przywołuje mnie do porządku, co ja zrobiłam!?
Pluję na Petera i rzucam mu pistolet na pierś, cicho jęczy. Wybiegam.
To nie tak miało być! Krzyczę w duchu. Gdzie mam iść!? Płaczę. Wstrzasa mną szloch, biegnę, a świat przed oczami zamazuje mi się.
Jakby tego było mało, wpadam na kogoś i ląduję na podlodze. No nie...
To Eric.---------------------
Udało się, mimo gorączki, kataru i ogólnego zmeczenia dałam radę! Jestem zadowolona z tego rozdziału. Zaczyna się coś dziać. Jak myślicie co zrobi Eric widząc załamaną Hope?
Wiem że mógł być dłuższy, ale w ogóle jest i to się liczy.
Pozdrawiam
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanfictionHISTORIA JEST NA ETAPIE DIAMETRALNEJ KOREKTY!!! (czytasz na własną odpowiedzialność!) NASZE WYBORY NIGDY NAS NIE ZMIENIĄ... A może jednak? Wyobraźcie sobie, że Beatrice się nie urodziła, że Tris w ogóle nie istniała. Co by się stało, gdyby ktoś inn...