25. - That was you.

1.1K 66 0
                                    

"Radość można zobaczyć wszędzie lecz nikt nie wie czy jest szczera. Strach nas otacza, zawsze prawdziwy ponieważ jest nami." ~by me

CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ♥

Stałam w jakimś lesie, gęsto porośniętym mchem i różnorodną roślinnością. Z wysokich drzew falami opadały liany, a ich korony zakrywały niebo nadając otoczeniu przerażający nastrój. Kwiaty, za dnia piękne, teraz przypominały małe paszcze potworów, a za ogromną wierzbą coś zasyczało. Chciałam stąd uciec, wytworzyć jakieś drzwi, ale przypomniałam sobie słowa Cztery...

- "Staraj się myśleć jak Nieustraszona, nie rób żadnych modyfikacji, tylko znajdź wyjście z sytuacji."

Nagle wszystkie ptaki wzbiły się w powietrze, a rośliny zaskrzypiały głośno jak stare rury w moim byłym domu. Odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam, że liany zsuwały się z drzew jak węże, a ich barwa rozjaśniła się, połyskując w mroku nocy. Zacisnęłam pięści i następnie je rozluźniłam. Rozejrzałam się gorączkowo i popatrzyłam w górę, wtedy liany zacisnęły się na moich kostkach ściągając mnie w dół. Ziemia zapadła się i utonęłam w niej do pasa. Rośliny ściskały mnie, a ja zaczęłam wyrywać się do góry. Wcale nie podobała mi się perspektywa zagrzebania żywcem. Popatrzyłam dookoła i zobaczyłam lianę metr ode mnie. Kręciłam się na tyle, że wyrwałam się lekko i wyciągnęłam ręce. Złapałam jej kawałek, ale w tym czasie roślina zacisnęła się na moich żebrach pozbawiając mnie powietrza z płuc. Wypuściła line i położyłam dlonie na klatce piersiowej.

Szarpałam obtaczajacą mnie roślinę, a w oczach pojawiły się łzy bezsilności. Co mam robić? Zrobiło mi się ciemno przed oczami z powodu niedotlenienia. Nie mam wyjścia oprócz poddania się, albo...

Zamknęłam powieki i próbowałam się uspokoić. Przestałam drżeć i poczułam, że liny się rozluźniają. Nagle zrobiło się ciemno.

Kiedy otworzyłam oczy nie byłam jednak w pokoju symulacji, a w sali, w której mnie przesłuchiwali. Nie mogłam się ruszyć, byłam zwiazana liną, a w okół mnie zapalił się krąg ognia. Dym utworzył gęstą mgłę, a mną wstrząsnęło zdenerwowanie. Próbowałam się uwolnić z obawy, że koło się zacieśni, ale nic takiego się nie działo. Usłyszałam tylko znajomy śmiech.

-Oj skarbie, to nic nie da. -odparł Dylan jakby mówił do małej dziewczynki.- Jesteś urocza, gdy się boisz. -westchnął.

-Co tu robisz? -warknęłam.

-To przez ciebie tu jestem, chciałaś zabić całą frakcję.

Potrzasnęłam głową.

-Nie... To nieprawda. -odparłam.

-Oskarżasz go o kłamstwo? Ma rację. -powiedziała Jena- Nienawidzę cię, przez ciebie zginęła mama, zabiłaś ją. -syknęła.- Chciałam cię zabić! To byłam ja! -zaśmiała się.

-To nie moją wina. Mama sama zdecydowała. -broniłam się.

-Przez ciebie umarłem! To ty powinnaś była zginąć. -rzucił Al.

-Jesteś niczym! Zwykłą złodziejką! -krzyczała Jeanine.

-Żałosne, zwykła dziewczyna, a tyle kłamstw. Jesteś beznadziejna. -mówił z niezadowoleniem Will.

Potrzasnęłam głową. To się nie dzieję naprawdę, udawaj.

-Nikt by za tobą nie tęsknił jakbyś umarła. Nikt cię nie kocha, nikomu na tobie nie zależy! -drwił Peter.

To było moją szansą.

-Nieprawda. -powiedziałam drżącym głosem. -Stella mnie kocha, Uriah to mój przyjaciel, nie porzuciłby mnie, Jena, jesteśmy siostrami, wybaczam ci tamte słowa, na zawsze. Will i Christina, są moim wsparciem, a ty Al też nim byłeś. Kocham was. Cztery, na nim też zawsze mogę polegać. Eric. -zawachałam się.- On też mnie kocha. Nie jestem nikim. Jestem sobą. Jestem Nieustraszona. -odparłam z dumą, a postacie skrzywiły się.

Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz