"Trzeba odwagi aby mówić prawdę, ale trzeba też kłamstwa, żeby kogoś nie zranić." ~ by me
Eric omiótł władczym spojrzeniem tłum i na chwilę zatrzymał wzrok na mnie, zmarszczył brwi i przechylił lekko głowę. Spojrzałam mu w oczy, ale było w nich coś takiego, że spuściłam wzrok. Co się ze mną stało?
-Nowicjusze! Mam na imię Eric! Jestem jednym z przywódców waszej nowej frakcji! -mężczyzna ma na twarzy kilka kolczyków. -Tam na dole jest wejście do naszej kwatery! -przeszedł mnie dreszcz. Jena nic mi o tym nie powiedziała. -Jeśli nie skoczycie nie pasujecie tu! Kto pierwszy? -zapytał z uśmiechem.
Rozglądam się. Nikt nie rwie się do skazania z dachu.
-Ja! -O nie... Chyba zemdleję.
Po co ja to zrobiłam?
-No dalej Sztywniaczko. -powiedział Peter.
Podeszłam do dziury i stanęłam na gzymsie. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Wzięłam głęboki wdech i po prostu skoczyłam. Wiatr ciągnął moje włosy we wszystkie strony, a ja zamknęłam oczy zatrzymując łzy.
Nagle uderzyłam w coś twardego, co omiotło mnie całą. Siatka. Zaśmiałam się nerwowo. Wokół mnie pojawiły się ręce, a ja złapałam się pierwszej z nich. Ktoś pomógł mi wstać. To był on. Wysoki chłopak w kapturze o ciemno niebieskich oczach. Przed nim uciekałam. Cała się spiełam, a jakaś dziewczyna powiedziała:-Nie wierzę! Sztywniaczka pierwsza!?
-Ona właśnie ich opuściła Lauren. -odparł chłopak.
-Mhm. -mruknęła.
-Jak się nazywasz? -zapytał.
-Hope. -odpowiadam szybko.
-Ogłoś to Cztery. -powiedziała Lauren.
-Pierwszy Skoczek: Hope! -krzyknął, a Nieustraszeni zaczęli wiwatować.
Cztery szepnął z dumą.
-Witamy w Nieustraszoności...
Drugi był Peter, potem Will, Uriah, jeszcze inni z Nieustraszoności, Christina i reszta transwerów. Zbiliśmy się w ciasną grupkę. Lauren poszła z urodzonymi w Nieustraszoności do stołówki, a mężczyzna powiedział:
-Taransfery, jestem Cztery, zazwyczaj zajmuję się pracą w sali kontroli, ale teraz będę waszym instruktorem. -Christina mu przerwała.
-Cztery? Jak numer cztery?
Mężczyzna wypuścił powietrze nosem, był taki tajemniczy, a ja zapragnęłam zrozumieć. Zrozumieć co w nim siedzi, co ukrywa.
-Tak, jakiś problem? -syknął, a Chris pokręciła głową.
-Teraz zaprowadzę was do Jamy.
Na pewno ją pokochacie...-Jama? Cudowna nazwa. -parskneła, a ja ugryzłam się w język, żeby jej nie zganić, jak to było w Altruiźmie.
Cztery pochodzi do dziewczyny.
-Jak masz na imię? -pyta.
-Ch-christina. -mówi jąkając się.
-Słuchaj Christina. -syczy. -Jakbym chciał się użerać z Prawymi to bym do nich wstąpił. Pierwsza rzecz, której się ode mnie nauczysz, to żeby trzymać dziób na kłódkę. Dotarło?
Dziewczyna kiwa głową. Kiedy idziemy dalej Chris szepcze do mnie:
-Ale świr...
-Nie, wcale nie. -mówię i dodaje. - Nieustraszony, tak.
Mięśnie Cztery się spinają, co znaczy że nas słyszał.
Teraz zrozumiałam. Jama. to ogromną jaskinia pełna czerni - Nieustraszonych.
Wyglądają jak kropki. Czarne kropki. Znowu przypomina mi sie tamten wieczór. A co jeśli odkryje że to ja? Przeszedł mnie dreszcz.
-Jeśli za mną pójdziecie pokaże wam przepaść. -mówi Cztery.
Po chwili marszu słyszę ryk wody. Płynie szybko i rozbija się o skały. Patrzę za barierkę. Niżej jest rzeka. Piękna, tylko to słowo przychodzi mi na myśl. Piękno. Czy tak smakuje wolność? Wszystko wydaje się piekniejsze i lepsze? Jeśli tak, to nigdy nie chcę być w klatce. Nie ponownie.
Wychylam się jeszcze bardziej ale wtedy wokół mojego zgietego łokcia pojawia się obca dłoń zaciśnięta mocno. Trzyma mnie. To instruktor. Oddalam się od krawędzi z niezadowoleniem, a Cztery puszcza mnie i lustruje wzrokiem. Po chwili krzyczy, jakby do mnie:-Przepaść przypomina o cienkiej granicy między odwagą, a głupotą! Chojrak, który skoczy z tej półki, zakończy życie. To już się zdarzyło i zdarzy się jeszcze. Ostrzegałem was.
Cztery prowadzi nowicjuszy przez Jamę do dziury w ścianie. To droga do jadalni. Kiedy przekraczamy jej próg słychać ogłuszający ryk. Nieustraszeni klaszczą, tupią i krzyczą. Wyrzucają pięści w górę i walą szklankami w stół. O Boże. To jest takie świetne. Uśmiecham się i wtedy ją zauważam. Jennifer stoi obok Zeke'a i bije brawo. Patrzy na mnie z dumą, z trudem powstrzymuję się żeby do niej nie pobiec. Szukamy wolnych krzeseł i siadamy przy prawie pustym stole z boku sali. Siadam między Christiną, a Cztery. Dziwnie się czuję. Na środku stoi talerz z jedzeniem.
-To wołowina. -tłumaczy.
-Wiem. -mówię, mimowolnie z uśmiechem.
Cztery marszczy brwi, ale w tej samej chwili podchodzi do niego Eric.
----------------------
Taki nudny i niejaki... ale poszło!
PROSZĘ O KOMENTARZE!! :)
Pozdrawiam
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanficHISTORIA JEST NA ETAPIE DIAMETRALNEJ KOREKTY!!! (czytasz na własną odpowiedzialność!) NASZE WYBORY NIGDY NAS NIE ZMIENIĄ... A może jednak? Wyobraźcie sobie, że Beatrice się nie urodziła, że Tris w ogóle nie istniała. Co by się stało, gdyby ktoś inn...