6. - Yes, do you have a problem?

1.8K 109 13
                                    

"Trzeba odwagi aby mówić prawdę, ale trzeba też kłamstwa, żeby kogoś nie zranić." ~ by me

Eric omiótł władczym spojrzeniem tłum i na chwilę zatrzymał wzrok na mnie, zmarszczył brwi i przechylił lekko głowę. Spojrzałam mu w oczy, ale było w nich coś takiego, że spuściłam wzrok. Co się ze mną stało?

-Nowicjusze! Mam na imię Eric! Jestem jednym z przywódców waszej nowej frakcji! -mężczyzna ma na twarzy kilka kolczyków. -Tam na dole jest wejście do naszej kwatery! -przeszedł mnie dreszcz. Jena nic mi o tym nie powiedziała. -Jeśli nie skoczycie nie pasujecie tu! Kto pierwszy? -zapytał z uśmiechem.

Rozglądam się. Nikt nie rwie się do skazania z dachu.

-Ja! -O nie... Chyba zemdleję.

Po co ja to zrobiłam?

-No dalej Sztywniaczko. -powiedział Peter.

Podeszłam do dziury i stanęłam na gzymsie. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Wzięłam głęboki wdech i po prostu skoczyłam. Wiatr ciągnął moje włosy we wszystkie strony, a ja zamknęłam oczy zatrzymując łzy.
Nagle uderzyłam w coś twardego, co omiotło mnie całą. Siatka. Zaśmiałam się nerwowo. Wokół mnie pojawiły się ręce, a ja złapałam się pierwszej z nich. Ktoś pomógł mi wstać. To był on. Wysoki chłopak w kapturze o ciemno niebieskich oczach. Przed nim uciekałam. Cała się spiełam, a jakaś dziewczyna powiedziała:

-Nie wierzę! Sztywniaczka pierwsza!?

-Ona właśnie ich opuściła Lauren. -odparł chłopak.

-Mhm. -mruknęła.

-Jak się nazywasz? -zapytał.

-Hope. -odpowiadam szybko.

-Ogłoś to Cztery. -powiedziała Lauren.

-Pierwszy Skoczek: Hope! -krzyknął, a Nieustraszeni zaczęli wiwatować.

Cztery szepnął z dumą.

-Witamy w Nieustraszoności...

Drugi był Peter, potem Will, Uriah, jeszcze inni z Nieustraszoności, Christina i reszta transwerów. Zbiliśmy się w ciasną grupkę. Lauren poszła z urodzonymi w Nieustraszoności do stołówki, a mężczyzna powiedział:

-Taransfery, jestem Cztery, zazwyczaj zajmuję się pracą w sali kontroli, ale teraz będę waszym instruktorem. -Christina mu przerwała.

-Cztery? Jak numer cztery?

Mężczyzna wypuścił powietrze nosem, był taki tajemniczy, a ja zapragnęłam zrozumieć. Zrozumieć co w nim siedzi, co ukrywa.

-Tak, jakiś problem? -syknął, a Chris pokręciła głową.

-Teraz zaprowadzę was do Jamy.
Na pewno ją pokochacie...

-Jama? Cudowna nazwa. -parskneła, a ja ugryzłam się w język, żeby jej nie zganić, jak to było w Altruiźmie.

Cztery pochodzi do dziewczyny.

-Jak masz na imię? -pyta.

-Ch-christina. -mówi jąkając się.

-Słuchaj Christina. -syczy. -Jakbym chciał się użerać z Prawymi to bym do nich wstąpił. Pierwsza rzecz, której się ode mnie nauczysz, to żeby trzymać dziób na kłódkę. Dotarło?

Dziewczyna kiwa głową. Kiedy idziemy dalej Chris szepcze do mnie:

-Ale świr...

-Nie, wcale nie. -mówię i dodaje. - Nieustraszony, tak.

Mięśnie Cztery się spinają, co znaczy że nas słyszał.

Teraz zrozumiałam. Jama. to ogromną jaskinia pełna czerni - Nieustraszonych.

Wyglądają jak kropki. Czarne kropki. Znowu przypomina mi sie tamten wieczór. A co jeśli odkryje że to ja? Przeszedł mnie dreszcz.

-Jeśli za mną pójdziecie pokaże wam przepaść. -mówi Cztery.

Po chwili marszu słyszę ryk wody. Płynie szybko i rozbija się o skały. Patrzę za barierkę. Niżej jest rzeka. Piękna, tylko to słowo przychodzi mi na myśl. Piękno. Czy tak smakuje wolność? Wszystko wydaje się piekniejsze i lepsze? Jeśli tak, to nigdy nie chcę być w klatce. Nie ponownie.
Wychylam się jeszcze bardziej ale wtedy wokół mojego zgietego łokcia pojawia się obca dłoń zaciśnięta mocno. Trzyma mnie. To instruktor. Oddalam się od krawędzi z niezadowoleniem, a Cztery puszcza mnie i lustruje wzrokiem. Po chwili krzyczy, jakby do mnie:

-Przepaść przypomina o cienkiej granicy między odwagą, a głupotą! Chojrak, który skoczy z tej półki, zakończy życie. To już się zdarzyło i zdarzy się jeszcze. Ostrzegałem was.

Cztery prowadzi nowicjuszy przez Jamę do dziury w ścianie. To droga do jadalni. Kiedy przekraczamy jej próg słychać ogłuszający ryk. Nieustraszeni klaszczą, tupią i krzyczą. Wyrzucają pięści w górę i walą szklankami w stół. O Boże. To jest takie świetne. Uśmiecham się i wtedy ją zauważam. Jennifer stoi obok Zeke'a i bije brawo. Patrzy na mnie z dumą, z trudem powstrzymuję się żeby do niej nie pobiec. Szukamy wolnych krzeseł i siadamy przy prawie pustym stole z boku sali. Siadam między Christiną, a Cztery. Dziwnie się czuję. Na środku stoi talerz z jedzeniem.

-To wołowina. -tłumaczy.

-Wiem. -mówię, mimowolnie z uśmiechem.

Cztery marszczy brwi, ale w tej samej chwili podchodzi do niego Eric.

----------------------
Taki nudny i niejaki... ale poszło!
PROSZĘ O KOMENTARZE!! :)
Pozdrawiam
Little_Kittyxx

Niezgodna Nadzieja • 📝 EDYCJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz