Rozdział 38

3.9K 292 18
                                    

*Summer*

Zaczęło budzić mnie światło słoneczne wpadające przez nie zasłonięte okno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Luke'a nigdzie nie było, zmarszczyłam brwi, bo w końcu to jego pokój. Gdzie go wcięło?

Zturlałam się z łóżka i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Poszłam w kierunku schodów, schodząc do kuchni, gdzie zobaczyłam zmęczonego i zapłakanego Hemmings'a. Podeszłam szybko do niego i przytuliłam, na co on jeszcze mocniej się we mnie wtulił.

- Co jest gwiazdeczko? - potarłam jego plecy.

- Boli. - załkał.

- Wiąłeś jakieś tabletki? - zapytałam.

- Tak, już chyba 4 przeciwbólowe. - wyjąkał.

- Choć położymy się na kanapie, a ja zrobię ci herbatę miętową i będzie lepiej, okey?

- Okey.

Poszliśmy do salonu. Położyłam go na kanapie i nakryłam kocem, całując w czoło. Wróciłam do kuchni i wstawiłam wodę w czajniku. Otwarłam wiszącą szafkę i ledwo sięgnęłam pudełko saszetek herbaty miętowej, sięgnęłam później do drugiej szafki i wyjęłam z niej kubek. Włożyłam saszetkę do kubka, gdy woda się zagotowała. Zalałam i wyjęłam torebkę i ruszyłam do Luke'a.

- Proszę kochanie. - uśmiechnęłam się i położyłam mu kubek herbaty na stoliku przed nim.

- Dziękuję aniołku. - próbował się do mnie uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas.

- A co się stało, że tak źle teraz zareagowałeś na alkohol? - zapytałam. - Przecież kiedyś więcej piłeś. - zauważyłam.

- Jeszcze nigdy nie wypiłem całej butelki whisky sam. - odpowiedział. - Najwięcej, jak do tej pory, nie licząc wczoraj to wypiłem 1/4 butelki, a nie całą. A i tak po tym 1/4 miałem niezłego kaca, a teraz to już jest masakra.

- Będzie dobrze słońce, uwierz mi już niedługo minie. Ale ja mam inne pytanie, bo my mieliśmy jechać dzisiaj do twoich rodziców. - przypomniałam.

- Tak wiem, ale spokojnie już się tym zająłem, jak spałaś. - odpowiedział.

- Jak się tym zajęłeś? Co zrobiłeś? - pytania padały jedno po drugim z moich ust.

- Zadzwoniłem i zmieniłem bilety z dzisiaj na jutro, więc samolot mamy jutro o 11:00 rano. - poinformował mnie.

- Okey. - westchnęłam.

- Kocham cię, wiesz o tym. - odpowiedział wtulając się we mnie, gdy usiadłam koło niego na kanapie.

- Też cię kocham Lu. Strasznie mocno skarbie. I wiem o tym, że mnie kochasz. - uśmiechnęłam się szeroko do niego, co on odwzajemnił, ale delikatnie się uśmiechnął, bo niestety przy takim bólu, to i tak był wyczyn.

*******

I mamy 38 i znów takie LUMMER!!! 

Kocham was,

xx

-Nat



Messages II {l.h}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz