- Justin... - powiedziałam cicho.
Udawałam spokojną, ale w środku miałam ochotę krzyczeć. W głębi duszy wybuchały fajerwerki, a cała sytuacja była dla mnie spełnieniem marzeń. Mój Boże! Mój Justin! Mój Justin wrócił szybciej niż się spodziewałam... "Wrócił" powtarzałam jeszcze kilka razy w głowie, a po chwili rzuciłam mu się w objęcia.
- Tak się cieszę, że Cię widzę - wymamrotałam na ucho.
- Ja też się cieszę Hails. Nie mogłem Cię tak po prostu zostawić. - wzmocnił siłę uścisku.
Czułam się cudownie. To były najlepsze urodziny w moim życiu.
Resztę wieczoru spędziliśmy na zabawie. Jedliśmy tort, piliśmy alkohol, wygłupialiśmy się i tańczyliśmy. Powoli zaczęło szumieć mi w głowie, a nie chcąc szybko odpaść wyszłam do ogródka się przewietrzyć.
- Wszystko w porządku? - zapytał Justin obejmując mnie w pasie.
- Tak, musiałam ochłonąć. - odpowiedziałam smyrając jego rękę.
Alkohol zadziałał na mnie tak bardzo, że w moim przyjacielu zaczęłam dostrzegać kogoś więcej. Mężczyznę. Cudowny. Lśniące blond włosy schowane pod czapką, białe zęby szczerzące się w moją stronę i czekoladowe, błyszczące się oczy. Powoli zaczęłam się podniecać i miałam ochotę pocałować Justina. Uczucie pragnienia zbliżenia było niesamowicie silne. Teraz rozumiem jak się czuł Justin chcąc to zrobić każdego cholernego dnia. Ale nie mógł.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - lekko się uśmiechnął.
- Sama nie wiem. Czuję coś dziwnego. - zasugerowałam.
Bieber powoli przysunął się do mnie i nasze usta się zetknęły. Składał namiętne pocałunki na mojej szyi. Gryzł wargę i dotykał swoim cudownym ciałem mojego. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Miałam wrażenie, że oboje wyrzuciliśmy z siebie emocje trzymane w środku od dawna.
- Ekhem... Nie chciałbym być niemiły, ale.... - przerwał nam Lil.
Natychmiastowo odskoczyłam od Biebera i stałam przerażona. Dopiero do mnie dotarło, co przed chwilą zrobiłam. Żałowałam? Nie. Zdecydowanie nie.
- Słucham Cię mój drogi. - zaśmiałam się patrząc w stronę Za.
- Nieładnie tak zostawiać gości samych... A tak swoją drogą to czas na prezenty. - krzyknął podekscytowany.
Uwielbiałam to. Czułam się wtedy jak małe dziecko, które czekało na tę chwilę cały rok.
Wróciliśmy z powrotem do domu. Usiadłam na kanapie, a obok mnie moja druga rodzina. Kochałam ich. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszych przyjaciół. Oczywiście nie odbyło się bez żartów i psikusów. Każdy wręczył mi coś figlarnego i ręcznie robionego. Takie prezenty są najlepsze. Prezenty, w które się wkłada całe serce. Szczere. Przyszła kolej Justina.
- Ja chciałbym wręczyć to Hails na osobności. - zakomunikował.
Cała reszta wybuchła śmiechem.
- Hailey uważaj, bo odda ci cnotę. - żartowali.
Weszliśmy z Justinem na górę zostawiając resztę gości w salonie. Usiadłam na łóżku w sypialni Kylie. Justin zamknął drzwi na zamek i do mnie dołączył. Dał mi do ręki piękne opakowanie.
- Otwórz. - powiedział.
Zaczęłam rozdzierać papier i otworzyłam małe pudełeczko ukryte w środku. Bransoletka. Cudowna. "Dla mojej małej Hails" brzmiało wygrawerowanie. Czułam się szczęśliwa. Przed oczami cały czas miałam nasz pocałunek i chciałam zrobić to ponownie.
- Dziękuję! - krzyknęłam z radością i zbliżyłam się chcąc złożyć namiętnego buziaka na ustach Biebsa.
- Zaczekaj. Mam pytanie. - powiedział.
Wyjął z kieszeni od spodni piękny brylantowy pierścionek.
- Należał do mojej babci. Odziedziczyłem go po niej w celu wręczenia go niesamowitej osobie. To dla mnie bardzo dużo znaczy - wytłumaczył.
CO?! Justin chce nałożyć na mój palec pierścionek, który ma wartość sentymentalną, a może go nosić jedynie wyjątkowa osoba?
- Myślisz, że spodoba się Chantel? - dokończył.Czytasz=komentujesz❤️
Kolejny rozdział kochani. Nowy postaram się wstawić dzisiaj późnym wieczorem ❤️❤️❤️ Co sadzicie o zachowaniu Hails i Justina?
CZYTASZ
So sorry
RomanceMieliście kiedyś w swoim życiu osobę,dla której zrobilibyście wszystko? Osobę,która była dla was najważniejsza na świecie? Bliskość. Przyjaźń. Seks. Alkohol. Kłótnie. Zdrady. Miłość.