You ain't gotta be my lover for you to call me baby

638 48 14
                                    

   Czytasz=komentujesz❤️

   Resztę wieczoru spędziliśmy na pogaduchach i wspólnym oglądaniu filmów. Cała rodzina w komplecie, a Justin w końcu zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel. Czułam się niesamowicie szczęśliwa, że w końcu mogę uśmiechnąć się dzięki niemu. Troszeczkę żałowałam, że zaproponowałam spotkanie z Chantel, ale skoro Biebsowi ma to w jakiś sposób pomóc w byciu z nią to zrobię to z największą przyjemnością.
Kolejne trzy dni upłynęły mi na wyjazdach i sesjach zdjęciowych. Jako modelka miałam do zrealizowania naprawdę dużo kampanii i nie mogłam oderwać się od pracy. Przez dłuższy czas nie miałam czasu wejść nawet na instagrama czy przejrzeć smsów. W przerwie na lunch postanowiłam zadzwonić do Justina i zapytać co słychać. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wykręciłam numer chłopaka.
- Halo? - odezwał się cichym głosem.
- Cześć Justin. Co słychać? - zapytałam z wielkim entuzjazmem.
- Wszystko w porządku, Hails. Miło, że dzwonisz. A jak sesje?
- Chyba dobrze... Rozmawiałeś już z Chantel? - w słuchawce zapadła cisza. Halo?
- Tak. - rzucił
- I jak? - wypytywałam dalej. Byłam bardzo ciekawa, bo nie chciałam żeby ich związek popsuł się przez nasz jeden, głupi wybryk.
- Wybaczyła mi. Hailey... Ja wiem, że ona jest ze mną tylko dla kasy i sławy. - powiedział cicho łamiącym się głosem.
Zamarłam. Miałam nadzieję, że nigdy nie usłyszę czegoś podobnego z jego ust, a jednak. Chciałam żeby był szczęśliwy, ale czy szczęście objawia się byciem z pierwszą lepszą i przypadkową osobą, do której nic nie czujemy? Może tym razem to ja powinnam chronić Justina.
- Nie mów tak... Masz czas wieczorem? - próbowałam odejść od tematu.
- Jasne. 20 u mnie. - zakomunikował bardziej pogodnym głosem.
- Buziaki. - odpowiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Cieszyłam się na spotkanie z Justinem. Planowałam z nim szczerze porozmawiać i zapytać czy rzeczywiście chce być z Chantel. Naprawdę chciałam żeby w końcu mógł się uśmiechnąć otwierając rano oczy. Zaczęły nachodzić mnie myśli, że to może ja powinnam być osobą, dzięki której będzie szczęśliwy. Im bardziej nad tym rozmyślałam tym bardziej przekonywałam się do tego pomysłu. Moje serce rozpalało teraz nagle jakieś uczucia, których wcześniej nie mogłam pojąć. Zaczęłam przyjmować do wiadomości rzeczy, które jeszcze pare dni temu nie mieściły mi się w głowie. Coraz bardziej zaczynałam rozumieć zachowanie Justina i łapanie każdej pierwszej lepszej okazji na poprawienie życia prywatnego.
Wieczorem wsiadłam w samochód i pojechałam do Justina. Zaparkowałam w jego gigantycznym garażu, w którym stały auta warte kilkaset milionów dolarów. Przerażała mnie myśl, że jest tak "ohydnie" bogaty. Zapukałam lekko do drzwi i po chwili ujrzałam Biebsa. Przystojny jak zawsze. Zaprosił mnie do środka i podał przepyszną kolację, którą podobno sam zrobił chociaż nawet przez sekundę w to nie wierzyłam. Justin nigdy nic dla mnie nie ugotował, bo miał do tego dwie lewe ręce i niemożliwością by było żeby dziś stało się inaczej.
- Jesteś pewny związku z Chantel ? - zapytałam i mina Justina wcześniej niesamowicie promienna nagle stała się pogrążona w myślach.
- Nie Hails. Ja nie chcę z nią być. Nie chcę być z nikim. Zmuszam się, bo próbuje udawać szczęśliwego. - odpowiedział nerwowo bawiąc się swoimi dłońmi.
- Daj spokój tak nigdy nie będziesz szczęśliwy. Co daje Ci radość? - bawiłam się w psychologa.
- Przyjaciele, rodzina, muzyka, fani i ty.
- To może najpierw skup się na tym, a dopiero później na szukaniu miłości? - zaproponowałam stukając go pod stołem w kolano żeby na mnie popatrzył.
- Nie rozumiesz. Ja nie chcę z nikim być, a jednocześnie muszę. Inaczej nie przeżyje.
- Przeżyjesz, pomogę Ci. - złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam żeby poczuł wsparcie jakim chciałam go obdarzyć. Nie musisz być moim kochankiem żeby mówić do mnie kochanie.
Justin automatycznie zbledł. Moje słowa były na tyle dwuznaczne, że zupełnie nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić. Spojrzał głęboko w moje oczy i ścisnął dłoń tak, że nie czułam przepływającej krwi. Tego dnia niesamowicie chciałam mu dać szanse. Nam. Chciałam zaryzykować i spróbować czegoś innego. Życie jest tylko jedno i powinniśmy je przeżyć jak najlepiej się tylko da. Nic nie powinno nas ograniczać, a na pewno nie strach przed porażką.
- Czy myślisz o tym samym co ja? - zapytał
- Tak. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Friends with benefits? Deal? - powiedział.
- Deal. - przybiliśmy sobie piątki przepijając łykiem szampana.

Kochani kolejny rozdział z okazji 3k wyświetleń książki. Dziękuję wam bardzo, że tu ze mną jesteście. Gdyby nie wy to opowiadanie nie miało by żadnego sensu. Jesteście kochani! ❤️❤️❤️❤️

So sorryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz