Rano obudziły mnie promyki słońca padające prosto na moje zamknięte powieki. Lekko otworzyłam oczy i podniosłam się z łóżka. Nie wiedziałam gdzie jestem. Sprawdziłam od razu telefon... No jasne... 20 nieodebranych połączeń od Kylie, 10 od Kendall... Nawet mama do mnie dzwoniła. Jezu kocham je. Tak się o mnie martwią. Oddzwoniłam do wszystkich po kolei i wytłumaczyłam sytuację. Nie mówiłam nic o wczorajszej kłótni z Justinem,bo nie chciałam żeby to wszystko przeżywały razem ze mną. A razem z nimi nasi znajomi,a potem media... Wolałam żeby cały incydent pozostał między naszą dwójką. Opadłam z powrotem na łóżko i zorientowałam się,że na stoliku nocnym leży jakaś karteczka.
"Dzień dobry Hailey. Zejdź na śniadanie,wszystko jest opłacone i czekają na Ciebie twoje ulubione dania. Pojechałem na lotnisko po tatę i brata. Nie martw się o mnie,odpocznij,niedługo wrócę. Gdyby się coś działo to dzwoń. Dojechaliśmy wczoraj w nocy,ale tak słodko spałaś,że nie chciałem Cię budzić i wniosłem do pokoju. Nie wychodź z hotelu,bo chce żeby miejsce naszego pobytu było dla Ciebie niespodzianką. Przepraszam za wczoraj,miałaś racje. Justin."
Cała złość natychmiastowo mi przeszła. Zrobiłam to o co Bieber poprosił. Wykąpałam się i zeszłam do restauracji na śniadanie. Kelnerzy podali mi moje ulubione jajka z bekonem,a później musli ze świeżymi owocami. Dopiłam kawę i wróciłam na górę. Podmalowałam się lekko i przebrałam w jakieś normalne ciuchy. Korciło mnie żeby wyjrzeć przez okno,ale prośby Justina,mimo,że jest dupkiem są dla mnie święte więc się powstrzymałam. Usłyszałam przekręcający się zamek do drzwi,a po chwili do pokoju wpadł mały Jaxon. Tęskniłam za nim strasznie. To dziecko jest takie cudowne. Przypomina mi małego Justina. Są do siebie strasznie podobni. Bieber szepnął coś swojemu młodszemu bratu na ucho,a ten podszedł do mnie i powiedział "jesteś bardzo piękna i seksowna" łapiąc za policzki. Takie słowa w ustach kilku letniego dziecka.
- Justin....- spojrzałam wymownie na stojącego nieco dalej chłopaka. Ten tylko wzruszył ramionami i zaczął wnosić walizki.
- Jaxon idź do taty,muszę porozmawiać z Hailey- poprosił,a mały chłopczyk w trymiga wybiegł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- co z tatą? - zapytałam. Bardzo lubiłam Jeremiego choć jego metody wychowania jakoś do mnie nie przemawiały. Za bardzo ich wszystkich rozpieszczał,ale to chyba dobrze. Szczerze mówiąc to za nim też się stęskniłam. Rodzina Justina była mi bardzo bliska. Po zerwaniu kontaktu z Biebsem nadal rozmawiałam z jego mamą. Spotykałyśmy się czasami na kawę i zawsze opowiadała mi co u syna. Kilka razy próbowała z nim też rozmawiać na mój temat,ale bezskutecznie... To znaczy tak przypuszczam,bo zawsze obiecywała,ale nigdy nie mówiła jaki był wynik tych dyskusji.
- musi odpocząć. Długo lecieli,mieli problemy z samolotem. Jaxon też powinien się przespać - odpowiedział Justin siadając obok mnie.
- rozumiem.... Ważne,że dolecieli. Wracając do wczoraj chciałam...- przerwał mi znowu się denerwującz
- do niczego nie wracamy. Daj już spokój Hailey... Mogę Cię zaprosić na kolację czy na niej też będziemy rozmawiać o tym jaki jestem okropny? Bo jeśli tak to podziękuję i wole zostać w hotelu.
- Możesz,z przyjemnością - uśmiechnęłam się do chłopaka,a ten odwzajemnił uśmiech. Stwierdziłam,że nie powinniśmy się kłócić,a skoro to wszystko go tak irytuje to skończę ciągnąć temat.
- to w takim razie wyszykuj się,a ja wpadnę po Ciebie za godzine. Deal?
- Deal- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju.
Kurde.... To brzmiało jak zaproszenie na randkę. Czy najlepsi przyjaciele na wspólną kolacje powinni się stroić?
CZYTASZ
So sorry
RomanceMieliście kiedyś w swoim życiu osobę,dla której zrobilibyście wszystko? Osobę,która była dla was najważniejsza na świecie? Bliskość. Przyjaźń. Seks. Alkohol. Kłótnie. Zdrady. Miłość.