„Jest rzeczą szlachetną bronić z mieczem w ręku swojego mienia, honoru i religii. Jeszcze szlachetniej postępuje ten, który broni ich, starając się nie wyrządzać krzywdy złoczyńcy. Ale czymś amoralnym i uwłaczającym ludzkiej godności jest opuszczanie towarzysza oraz wydanie swego majątku, swojej religii i swego honoru na łup złoczyńcy dla ratowania własnej skóry."
Jechaliśmy pod osłoną nocy, drugi dzień, jako dowódca wybrałem najdłuższą drogę ucieczki. Liczyłem, że każdy z nas dotrze do naszej strefy. Po ataku na lotnisko zrobiło się o nas głośno. Ciągle, kiedy zatrzymywaliśmy się, z daleka widzieliśmy oddziały zwiadowcze. Chcieli nas dopaść i sprowadzić żywych lub martwych do swojego dowódcy.
Unikaliśmy ich, nie raz było naprawdę gorąco, przejeżdżały czołgi nawet 25m od nas, mieliśmy maskowanie, więc w krzakach nas nie widziały, ale zawsze była szansa na dostrzeżenie.
Druga taka trudna sytuacja zdarzyła się podczas nalotu.
Jechaliśmy przez las, przed nami zauważyliśmy potok, był tam most. W czasie, gdy przejeżdżaliśmy przez niego, nadleciał myśliwiec niemiecki, najprawdopodobniej zwiadowca. Otworzył od razu do nas ogień. Tylni strzelec, który obstawiał karabin maszynowy, tak oberwał pociskami, że wypadł z terenówki. Od razu rzuciłem się do karabinu i puściłem serię, lecz to tylko połaskotało wroga.
Kazałem kierowcy przyśpieszyć, szkop zrobił szybki obrót samolotem i od razu puścił się lotem nurkowym w pościg za nami. Puszczałem kolejne serię, które nie dawały rezultatu. Samolot nas ciągle ostrzeliwał, w końcu wjechaliśmy w gesty las musiał zrezygnować z pościgu, szybko naładowałem karabin od nowa, lecz kiedy tylko wyjechaliśmy, on jakby na nas czekał od razu rzucił się na nas jak sęp na ofiarę.
Kolejne serię, nie były w ogóle celne, pilot strzelał już tylko po to żeby nas zabić, był w panice, gdy dostatecznie blisko podleciał, wypuściłem pociski prosto w kokpit.
Pilot został przeszyty pociskami, maszyna zaczęła spadać, rozbiła się tuż przed nami, kierowca gwałtownie skręcił wjeżdżając do rowu.
Na szczęście rów był płytki i wyjechaliśmy, niestety zawieszenie słabo się trzymało. Po 5 godzinach dojechaliśmy do bazy. Byliśmy zmęczeni, wycieńczeni i głodni. Po całej akcji z ośmiu samochodów bojowych wróciło tylko pięć, reszta najprawdopodobniej dostała się w niewolę lub została zniszczona.
Po powrocie spędziłem czas z Karolina lepiej się czuła, nie zapomniałem oczywiście o Bartku, który był ciężko ranny i wykluczało go to z najbliższych walk, Ola miała teraz jeździć w wozie z Szymonem.
Akcja ta zasłynęła w historii naszego oddziału, mówiono o nas przez najbliższe dni, że przeżyliśmy w samobójczej misji. Teraz musieliśmy naprawić nasze wozy i doprowadzić je do stanu bardzo dobrego i czekać na dalsze rozkazy.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Krótki rozdział, żeby umilić wam czas. Dlaczego taki krótki? Odpowiedź jest prosta: CZAS . Jak będzie go więcej, co się zapowiada na niego, to będą częściej rozdziały i postaram się dłuższe. Pozdrawiam ;) Nie zapomnij o motywującej gwiazdce.

CZYTASZ
BRACIA WOJNY
Narrativa Storica6 czerwca 1944r. odbyło się lądowanie w Normandii. Paweł jest Polakiem w stopniu oficera, który uciekł po kampanii wrześniowej do Ameryki i tam kontynuuje walkę za ojczyznę. Nie cierpi Niemców którzy zaatakowali jego ojczyznę i ją okupują. Jest równ...