szesnaście

475 32 0
                                    

 Blondyn zatrzymał się przed jednym z szeregowych domków. Zaparkował na podjeździe, gdzie stał już także czarny Range Rover. Wysiadłam z samochodu, idąc za chłopakiem w stronę drzwi wejściowych. 

 Gdy otworzył, nieco się zdziwiłam, ponieważ wnętrze było schludne, zwyczajne. Biel i beż. Kompletnie nie pasujące barwy do tylu facetów w domu. 

- O której ten twój przyjaciel ma być? - szturchnęłam Hemmings'a w bok. Spojrzał na mnie groźnie, jednak ani trochę się go nie wystraszyłam. Także przyjęłam bojową pozę. 

- Nie wierzę! - Bailey właśnie uratowała nas od kolejnej sprzeczki. Blondynka rzuciła się na mnie, mocno obejmując. - Co tu robisz? - uśmiechnęła się, odsuwając się nieco na bok, aby dać mi więcej przestrzeni.

- Rea zamieszka tu z nami, a jutro dołączy do nas jej znajomy. - odpowiedział za mnie Luke. Przewróciłam oczami. 

- Umiem mówić. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi.

- To już zauważyłem. Szkoda, że nie wiesz, kiedy się zamknąć. - warknął, na co pokazałam mu język. Wiem, to było dziecinne, ale nie lubiłam przeklinać, ani używać jakiś wulgarnych gestów. 

- Carter? - do pomieszczenia wszedł także Calum, spoglądając na mnie ze zdziwieniem. Obrócił się w stronę Hemmings'a, który skinął głową gdzieś za siebie. 

- Bai, pokaż Rea pokój gościnny, bo od dzisiaj należy do niej. Ashton i Mike pojechali już po twoje rzeczy. - rzucił jeszcze blondyn, nim zniknęli z ciemnowłosym za jakimiś drzwiami.

 Domyśliłam się, że moja przeprowadzka była już przesądzona, więc nie zamierzałam sprzeciwiać się dziewczynie, kiedy zaczęła ciągnąć mnie na górę.

 Po drodze pokazała mi, gdzie mogę ich znaleźć. Oczywiście, tuż za ścianą, będę miała Luke'a. Po prostu idealnie. 

 Weszłyśmy do niewielkiego, jasnego pomieszczenia. Ściany były szare, natomiast meble białe. Kontrast uzyskano, dzięki ciemno-różowym dodatkom.

- Wygląda dokładnie, jak mój pokój w Bradford. - skrzywiłam się na samo wspomnienie wydarzeń, które miały w nim miejsce. 

- Nie wydajesz się z tego powodu szczęśliwa. - zauważyła blondynka, siadając na parapecie. Poszłam za jej śladem, zajmując miejsce obok.

 Spoglądałam na oświetloną ulicę. Było tutaj tak spokojnie i przyjemnie. Westchnęłam cicho, podkurczając nogi.

- Wiesz, nienawidzę miejsca, które powinnam uwielbiać. - prychnęłam, a przed moimi oczami stanęły doskonale znane mi obrazy. Nawiedzały mnie prawie w każdym śnie, zamieniając go w koszmar.

- Zostałaś naprawdę skrzywdzona, skoro postanowiłaś wyjechać na praktycznie drugi koniec świata. - szepnęła Bai, na co przytaknęłam.

- Tak, bardzo. Przez tych, którzy zawsze powinni stać za mną murem. - odparłam cicho. Chciałam jej powiedzieć, ale nie potrafiłam. Dlatego ucieszyłam się, gdy przerwało nam skrzypnięcie drzwi. W progu stał Luke, trzymając moją torbę podróżną. 

- Zabrali wszystko. - mruknął, gdy ruszyłam w jego stronę. - Właściciel wie o wypowiedzeniu. - skinęłam, próbując zabrać od niego rzeczy, jednak nie pozwolił mi na to. - Powiedz, gdzie mam je odłożyć. - wskazałam dłonią na miejsce przy szafie, a blondyn położył je w odpowiednim miejscu. - Jutro pojedziemy po twojego przyjaciela na lotnisko, więc lepiej nie zaśpij. - chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja automatycznie to odwzajemniłam. 

 Musieliśmy wyglądać dosyć dziwnie, gdy tak po prostu staliśmy, uśmiechając się do siebie, skoro przed chwilą chcieliśmy kolejny raz prowadzić ze sobą walkę. 

 - Okej. - ciszę przerwała Bailey, przypominając nam o swojej obecności. - Jeżeli już skończyliście to, cokolwiek robicie, to proponuję zamówić pizzę. - oboje otrząsnęliśmy się z zamyślenia i odwróciliśmy wzrok. 

- Taa, chodźmy. - mruknął Hemmings, od razu wychodząc z pomieszczenia.

*

black coffee / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz