osiemnaście

415 27 0
                                    

 Luke od razu zabrał mój telefon. Wyszli gdzieś razem z Ashtonem. Nie chciałam wiedzieć, gdzie. Od początku domyślałam się, że oni nie są zwykłymi ludźmi, że ich życie opiera się na czymś innym. Bailey kucnęła przy mnie, położyła dłoń na moim ramieniu, chcąc dodać mi otuchy, ale na to było już za późno.

- Muszę wrócić do Bradford, prawda? - blondynka powoli skinęła głową. Potwierdziła moje dotychczasowe obawy. 

- Jeżeli chcesz ponownie być bezpieczna. - dodała cicho, siadając obok. Prychnęłam. 

- Nigdy nie byłam bezpieczna, tym bardziej tam, Bai. - szepnęłam, chowając twarz w dłoniach. Dziewczyna bez słowa objęła mnie ramionami. Już nie powstrzymywałam łez. Czułam się bezsilna w obliczu tego wszystkiego. - Dlaczego brat tamtej dziewczyny, tak bardzo chce zemsty? Przecież Luke nie był niczemu winien. - całe ciało blondynki się spięło. Odsunęła mnie od siebie, spoglądając w moje oczy. Zmarszczyłam nos, ocierając wierzchem dłoni mokre policzki.

- Hemmings Ci nie powiedział? 

- Opowiedział mi o wyścigach, wypadku, o zemście brata tamtej dziewczyny. Przecież mówię. - powtórzyłam powoli, jednak coś w oczach Bailey mnie zaniepokoiło. Wtedy mnie oświeciło. - On chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał nam dźwięk mojego telefonu. To był klucz w tym wszystkim, prawda? To, czego nie usłyszałam? - dziewczyna wzięła głęboki oddech, chciała odpowiedzieć, jednak przerwał jej Luke. 

- Nie masz prawa jej o tym mówić. - warknął w stronę blondynki. Jego pięści były mocno zaciśnięte. Był na skraju.

- Żartujesz sobie!? Ona musi w końcu poznać prawdę! Hemmo, tu chodzi o jej życie! - krzyknęła dziewczyna, wymachując rękami. Stanęła przed chłopakiem, mierząc go ostrym spojrzeniem. Jednak on nie wyglądał na przekonanego.

- Wiecie co, myślałam, że zakończyliśmy etap, w którym wszyscy milczycie o najważniejszych sprawach. - zaczęłam, powoli podnosząc się z ziemi. Otrzepałam kolana, po czym spojrzałam na Luke'a. - Ale bawcie się w to dalej. Tylko beze mnie. - westchnęłam, wymijając go. Zignorowałam nawoływania Bai, kiedy po prostu wyszłam z ich domu. 

 Potrzebowałam powietrza.

 Potrzebowałam samotności.

 Dokładnie tak, jak dwa miesiące temu...


*


LUKE

 Zabrałem jej telefon, chcąc namierzyć numer, z którego dostawała wiadomości. Daniel bawił się z nami w kotka i myszkę, nienawidziłem tych chorych gierek. 

 Kiedy Ashton przeszukiwał bazę danych, postanowiłem wrócić do dziewczyn. Chciałem sprawdzić w jakim stanie była Rea. Naprawdę chciałem ją chronić. I chociaż zabierałem się do tego w zły sposób, starałem się. Jeszcze nigdy tego nie robiłem. 

 Wchodząc do salonu, zauważyłem, że Bailey odsuwa brunetkę od siebie. O nie, ona chciała jej powiedzieć. 

 Przerwałem jej w odpowiednim momencie.  

 Jak zwykle kłóciłem się z blondynką, ale nie to mnie zmartwiło, a fakt, że Carter po prostu wyszła. Czy ona nie zdawała sobie sprawy, jakie grozi jej niebezpieczeństwo?

 Właściwie to nie, ponieważ niczego nie mówiliśmy. Cholera.

 Pospiesznie chwyciłem za kurtkę, a obrazy z tamtego dnia powróciły do mnie ze zdwojoną siłą...

*

black coffee / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz