6

44 10 5
                                    

Obudziłam się rano i jak zwykle poszłam do łazienki. Rutyna...

O cholera... Dzisiaj koncert! W co ja się ubiorę? Hm... Czarna sukienka i nowe buty. Dobra, festyn zaczyna się o 12:00. Muszę się przygotować.

Zamknęłam drzwi łazienki i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam mojego Samsunga do ręki i odblokowałam ekran. Wybrałam numer do Lotty i zadzwoniłam.

- No hejka! Pamiętasz o występie? - zaczęłam rozmowę pierwsza.

- A jakże inaczej! Jak się ubierasz? Ja mam taką śliczną granatową sukienkę...

- O to samo chciałam zapytać... Dobra, ubierz tą sukienkę ja ubiorę tą swoją czarną ok?

- Dobra, widzimy się o 11:30, bo wiesz... Przyjdźmy wcześniej to zawsze trochę lepiej. Dobra ja kończę pa.

- No hej! - powiedziałam i rozłączyłam rozmowę.

Rzuciłam się na łóżko i głośno westchnęłam.

- Ella! Nie idziesz do szkoły? - usłyszałam głos mojej mamy, która niecierpliwiła się ze śniadaniem.

- Nie! - odpowiedziałam podnosząc się z mojego dwuosobowego łóżka.

Wyszłam z pokoju i powędrowałam za zapachem domowej jajecznicy, który zaprowadził mnie do kuchni.

- Zapomniałaś, że dzisiaj mamy festyn? Nie opłaca się iść do szkoły na dwie lekcje - powiedziałam mamie, która oczywiście o wszystkim zapomniała.

- Aha, no tak. - Odpowiedziała mama.

- Mmm... Dobre jak zawsze - powiedziałam zajadając się przepysznym śniadaniem. - Mamo! Zapomniałam ci powiedzieć!

- Co kochana? - zapytała mama zaparzając herbatę.

- Zgadnij ci rodzice Lotty kupili mi i jej na osiemnastkę!

- Nie mam pojęcia - powiedziała niosąc dwa kubki do stołu.

- Bilety na koncert One Direction do Londynu! Już nie mogę się doczekać... A właśnie, mogę?

- A którego to będzie?

- No w ten piątek, ale proszę cię mamo! To będzie najpiękniejszy weekend mojego życia! - Zgódź się, zgódź się...

- Hm... Myślę, że możesz, bo sama z chęcią pojechałabym na koncert mojego ulubionego zespołu. Dobra kochana, pojedziesz jak poprawisz matmę!

- Kocham cię mamo! - Przytuliłam ją najmicniej jak umiałam.

Wypiłam herbatę i poszłam na górę do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarną sukienkę do kolan i nowe buty na lekkim obcasie. Wzięłam ubrania i poszłam w stronę łazienki.

W łazience paliło się światło. Zapukała.

- Zajęte! - to mama. No dobra, przebiorę się w pokoju.

Wróciłam do mojego pokoju i zaczęłam zwijać roletę przy oknie.

No nie! Roleta nie chce się zasunąć do połowy! Boże...

Hm... A kto by patrzył przez dachowe okno...

Szybko zrzuciłam z siebie dresy i założyłam sukienkę, zakrywając swoją wielką, czarną bliznę na brzuchu.

No dobra, powiem o co chodzi z tym kompleksem.

Cofnijmy się o 5 lat wstecz.

Są wakacje a ja siedzę w kuchni mojej babci.

Moja kochana babcia wyszła do sklepu po świeże bułeczki. Zostałam sama. Na gazie stał czajnik z gotującą się wodą.

Czekam na nią i co raz bardziej chce mi się pić! No a ja taka hojraczka, biorę czajnik i oczywiście wyślizga mi się z rąk!

Wrzątek rozlewa się na moim brzuchu a ja piszczę jak nigdy.

Cała mała ja.

I do dzisiaj mam ogromną bliznę na brzuchu. Zbieram na operację skóry, ale to trochę kosztuje.

Dobra, teraz nie czas na rozżalanie się nad sobą, czas zacząć działać.

Włożyłam buty i poszłam do salonu.

- Mamo, pomożesz mi nakręcić loki? - zapytałam schodząc ze schodów.

- Jasne, chodź! - po półtorej godziny moje włosy były gotowe razem ze mną.

- Proszę! A, i weź te pomarańcze! - zawowłała mama wchodząc do kuchni.

- Dobrze mamo, dzięki a ja muszę już iść. - powiedziałam i ubrałam swój jasny sweterek. Więłam owoce i wyszłam.

Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Zaczęłam iść.
Tak naprawdę to cieszę się że już dzisiaj występujemy.

- Hej, Ella!

- Hej - obróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Homera.

- Mm... Nieźle wyglądasz - powiedział a moje policzki zrobiły się czerwone.

- Dzięki, ty też nieźle - powiedziałam donośnie.

- Gotowa na wszystko?

- Tak, gotowy na wszystko? - zapytałam śmiejąc się.

- Oczywiście - powiedział i zrobił najbardziej niespodziewany, niesamowity ruch.

Złapał mnie za rękę.

- Yhym - chrząknęłam.

- Co yhym? - zapytał Homer śmiejąc się.

- A nic... - powiedziałam i popatrzyłam się na rękę Homera. Była spleciona z moją.

- A dobra, to wezmę cię na ręce - zaczął mnie podnosić a ja wierzgałam nogami i piszczałam.

Wkońcu skończyłam odstawiać cyrki i spokojnie wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

Homer, niósł mnie tak aż do następnego zakrętu.

- To teraz ty mnie poniesiesz co? - zaśmiał się Homer, stawiając mnie na ziemi. Ja dałam mu kuksańca w ramię i poszliśmy dalej.

Po pięciu minutach drogi na pieszo, dotarliśmy do Paysely.

Zobaczyłam już małą scenę, na której będziemy występować. Zauważyłam też Lottę i Sophie. Stały przed sceną i rozmawiały.

- Hejka, możemy zaczynać próby - krzyknęłam z daleka.

***

Po występie.

Jestem padnięta i leżę za kulisami na ławce. Obżarłam się pomarańczy.

- Hej, Homer, wiesz że jutro już wyjeżdżam? - Zapytałam go, bo akurat przechodził obok mnie.

- Coś tak słyszałem, jedziecie z Lottą?

- No, wyjeżdżamy pojutrze. - Powiedziała i wstałam z ławki.

- Aha, będziesz tęsknić za swoim kumplem? - zapytał Homer... Hm... Trochę mi przykro, bo myślałam, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko kumplem.

- Wcale... To tylko dwa dni - skłamałam mówiąc, że nie będę tęsknić.

- Może chciałabyś się jutro przejść?

- Jasne... - o Boże, zasypiam. Już nie kontaktuję...

On Czy On? | H.S. ~zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz