A N D Y
- Jasne. - odpowiedziałem, a Raven skinęła głową i otworzywszy furtkę poprowadziła nas do swojego domu. Szybko odkluczyła drzwi i wpuściła mnie do środka, następnie sama wchodząc. Zsunąłem ze stóp czarne trampki i wszedłem w głąb domu dziewczyny, a ona zniknęła w kuchni. Wystrój salonu mnie zaskoczył... sądząc po stylu Blackley. Oczekiwałem raczej kolorowych ścian, kolorowych dodatków i kolorowych mebli, jednak wszystko było stonowane - głównie w zimnych kolorach, czytaj szary i biel - i ładnie do siebie pasowało. Usiadłem na białej kanapie czekając, aż do pomieszczenia wejdzie gospodyni.
- Cóż, czuj się jak u siebie. - rzuciła Raven siadając obok mnie. - Chcesz coś do picia albo jedzenia? - zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Czuję, bo w sumie to jest podobnie. - powiedziałem. - Ładnie tu masz.
- Dzięki. - w tym momencie zapadła między nami cisza. Trochę niezręczna.
Wróciłem myślami do dzisiejszego dnia. Dokładniej do czasu spędzonego z Raven. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem w biurze Bena, byłem pewien, że okaże się być pustą gwiazdeczką popu. A kiedy zobaczyłem wywiady z nią, nie miałem cienia wątpliwości. Nic bardziej mylnego. No, przynajmniej tak mi się wydaje. Dzisiaj zauważyłem, że jest normalną dziewczyną. Nie taką, jakie spotykałem w klubach. Nie taką, jakie często spotykam w różnych miejscach. Wartościową. Chociaż nadal nie jestem zadowolony z faktu, że muszę udawać związek, myślę, że możemy się polubić. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju...
- Ej, mogę cię o coś zapytać? - powiedziałem nagle, prostując się nieco. Dziewczyna również poderwała się z miejsca i wydaje mi się, że zbyt niespodziewanie wyskoczyłem z tym pytaniem.
- No, pytaj. Powinnam się bać? - spojrzała na mnie, lekko się uśmiechając. Pokręciłem przecząco głową i przeszedłem do konkretów.
- W wywiadach jesteś inna niż teraz. Czemu?
- Teraz jestem jaka? - zapytała, podpierając głowę ręką.
- Mam wrażenie, że prawdziwsza. - powiedziałem, akcentując ostatnie słowo, a Raven zaczęła bawić się końcówkami włosów. Zapewne zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Prawdopodobnie dlatego, że teraz mogę być sobą. - wymamrotała po chwili. - Podczas wywiadów wszystko jest wyreżyserowane. Moje odpowiedzi są według scenariusza. Moja muzyka tak naprawdę nie jest moją muzyką. Przynajmniej ja to tak widzę. Mam zatrudnionych ludzi, którzy robią wszystko według zasad mojego menedżera. Mój wizerunek nie jest taki, jak ja zawsze chciałam. Mój styl i wygląd też nie są takie, jak bym chciała Nawet biografię mam wymyśloną. Nie mogę już być sobą, zwykłą Raven z burzliwą przeszłością. Muszę być nową Raven. Inną, wyidealizowaną przez menedżera, wspaniałą idolką z cudownym życiem. Nie sobą. I chociaż przez długi czas marzyłam o tym, żeby być muzykiem, już tego nie chcę. Nie w taki sposób. Muszę udawać pustą laleczkę, mam tego dość. To wszystko jest zbyt sztuczne i tandetne. - wyrzuciła na jednym tchu, a jej oczy zaszły łzami.
- Chodź tu do mnie, Raven - powiedziałem cicho, rozkładając ramiona. Dziewczyna przysunęła się do mnie, a ja ją przytuliłem. - i nie płacz. - dodałem, bo było mi jej naprawdę szkoda, po czym zażartowałem. - Bo rozmażesz sobie makijaż, a idealne dziewczyny przecież nie mogą tak robić.
Ten żart był beznadziejny, ale jednak udało mi się wywołać uśmiech na twarzy, prawdopodobnie z litości nad moim brakiem talentu do żartowania. Jeszcze dość długą chwilę siedzieliśmy przytuleni do siebie z moją ręką głaskającą plecy Raven. W końcu uspokoiła się. Na szczęście.
- To teraz idź doprowadzić się do porządku, bo twój makijaż przypomina teraz makijaż klauna. - powiedziałem, a gdy jej brzuch zaczął burczeć, dodałem. - A ja w tym czasie zrobię nam coś do jedzenia, w porządku? Przynajmniej spróbuję.
CZYTASZ
Faking it! [2016] | Andy Biersack
FanfictionRaven Blackley kilka miesięcy temu wygrała kolejną edycję amerykańskiego programu X-Factor. Teraz nagrywa swoją pierwszą płytę, a jak wiadomo - dla dobrej sprzedaży potrzeba promocji. Co może wypromować debiutantkę lepiej, niż sławny chłopak? Andy...