A N D Y
Dwa dni później myśl o pomocy Raven wciąż kołatała się w mojej głowie. Próbowałem znaleźć jakiś sposób, żeby mogła być sobą publicznie, jednak nie potrafiłem wymyślić niczego, co mogłoby spodobać się jej menedżerowi. Brałem już pod uwagę prośby i groźby, ale myślę, że mogłaby za to wylecieć z wytwórni. Fani Blackley to w większości dziewczyny w wieku od jedenastu do szesnastu lat, które kochają słodką i uroczą blondynkę w kolorowych sukienkach. Gdyby tylko wiedziały, że naprawdę tak nie jest... Osobiście wolałbym mieć mniej fanów, którzy lubiliby mnie za to, kim jestem naprawdę, a nie całe tłumy osób, które kochają tego, kim nie jestem, ale to przecież nie zależy od Raven. Westchnąłem głośno, przeczesując włosy. Od ponad godziny siedziałem w tej samej pozycji na fotelu w salonie i, wraz z muzyką mojej przyjaciółki w tle, próbowałem znaleźć inne wyjście. Moją zadumę przerwało pikanie telefonu, sygnalizujące nową wiadomość. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie widniało nazwisko Ashtona Irwina i zadzwoniłem do niego.
- Cześć, Ash, co tam? - zapytałem, gdy po kilku sygnałach w końcu odebrał.
- No siema, Andy, masz jakieś plany na dzisiaj?
Czy mam plany? W zasadzie nie mam, ale myślałem, że spędzę trochę czasu z Raven.
- Można tak powiedzieć, a o co chodzi?
- Jestem teraz niedaleko, bo gramy kilka koncertów w Los Angeles, może wpadniesz dzisiaj do mnie? Będzie jeszcze kilka osób i wiesz, muszę poznać twoją dziewczynę, którą ty poznałeś u mnie. - zaśmiał się. - Podtrzymam twoją bajeczkę, nie ma sprawy.
- Dzięki, Irwin. W porządku, wpadniemy z Raven, tylko napisz mi adres i godzinę. - powiedziałem, drapiąc się po karku.
- Spoko, możecie przyjechać tak koło osiemnastej, zaraz wyślę ci adres. To do zobaczenia, Biersack!
- Pasuje, do zobaczenia, Irwin. - odpowiedziałem i zakończyłem połączenie. Zerknąłem jeszcze na godzinę, by obliczyć sobie ile mniej więcej czasu zostało do wyjścia. Zaraz będzie czternasta, więc mam ponad trzy godziny, idealnie. Wstałem z fotela i poszedłem do swojej sypialni, by się naszykować. Szybko zmieniłem ubrania, uczesałem włosy i ogółem zrobiłem wszystko, co miałem zrobić. Dwadzieścia minut później siedziałem w swoim samochodzie i jechałem do McDonalda, który był po drodze do domu Raven. Byłem głodny, a niewykluczone, że ona też taka była, poza tym niespodziewane wizyty zawsze są lepsze, kiedy odwiedzający ma ze sobą jedzenie. Mnóstwo razy próbowałem to wytłumaczyć Ashleyowi, ale niestety, on nigdy nie potrafi tego zapamiętać. Mniejsza z tym. Szybko zamówiłem dwa zestawy i jechałem dalej, tym razem już do domu Blackley.
- Niespodzianka! - krzyknąłem, wchodząc do jej domu kilkanaście minut później. Szybko zdjąłem buty i kurtkę, po czym wszedłem do salonu, gdzie siedziała Raven. - To ja, twój ulubiony chłopak!
- Andy? Mogłeś zadzwonić, że przyjedziesz, posprzątałabym tu! - powiedziała i wstała z kanapy, po czym podeszła do mnie przytulić się na przywitanie.
- Czy ja wyglądam, jakbym przejmował się lekkim bałaganem? Rae, ja jestem facetem, to jest dla mnie porządek. Ale nieważne, przywiozłem jedzenie. - pomachałem jej przed twarzą papierową torebką z McDonalda. - To jest twoje, nie ma za co.
- Dzięki, właśnie miałam zacząć robić makaron, ale McDonald jednak odpowiada mi bardziej. - rzuciła, odbierając ode mnie torebkę. Zjedliśmy swoje zestawy dość szybko i w ciszy, jedynie co jakiś czas rzucając sobie spojrzenia.
- Ubrudziłaś się. - powiedziałem, kiedy już skończyliśmy jeść, wskazując na kącik ust dziewczyny.
- Ty też, tutaj. - szybko wytarła swoją twarz, po czym zmazała chusteczką ketchup z mojej twarzy.

CZYTASZ
Faking it! [2016] | Andy Biersack
FanficRaven Blackley kilka miesięcy temu wygrała kolejną edycję amerykańskiego programu X-Factor. Teraz nagrywa swoją pierwszą płytę, a jak wiadomo - dla dobrej sprzedaży potrzeba promocji. Co może wypromować debiutantkę lepiej, niż sławny chłopak? Andy...