A N D Y
- Poczekaj, weź strój kąpielowy! - rzuciłem do słuchawki. - Okej, będę po ciebie za pół godziny. Kocham cię, do zobaczenia. - uśmiechnąłem się i zakończyłem połączenie.
Wrzuciłem telefon do kieszeni i chwyciłem sportową czarną torbę z komody. Szybkim krokiem zszedłem na parter, gdzie ubrałem buty, znalazłem kluczyki od samochodu i opuściłem dom. Zakluczyłem drzwi i skierowałem się do garażu, gdzie czekał na mnie Robert. To imię jest beznadziejne, zwłaszcza jak na imię dla auta (samo nazywanie auta jest głupie, ale to nic), ale tak się złożyło, że przegrałem zakład z Lukiem Hemmingsem, w wyniku czego musiałem nazwać mojego Commandera drugim imieniem blondyna. No nic, trudno. Odłożyłem torbę na tylne siedzenie, a sam wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem samochód.
Dwadzieścia minut później zaparkowałem auto pod domem Raven, do którego kilka minut później wszedłem. Zostawiłem swoje buty w przedpokoju i ruszyłem prosto do sypialni dziewczyny.
- Jeste... o Boże. - słyszałem kiedyś coś takiego, że źrenice robią się większe, kiedy widzimy coś, co nam się podoba. A moje najpewniej są teraz większe niż opony mojego samochodu, bo właśnie zobaczyłem Rae w czarnym bikini.
- Przepraszam, um, miałeś być dopiero za dziesięć minut, więc... - przerwałem jej pocałunkiem. Odwzajemniła go, a ja objąłem w talii i przyparłem ją do ściany. Niedługo później podniosłem Blackley, by posadzić ją na komodzie.
Całowaliśmy się dość długo, mimo to ja wciąż nie mogłem się nasycić. I zapewne całowalibyśmy się jeszcze dłużej, ale wolałem przerwać, zanim sprawy zaszłyby za daleko. To znaczy, nie miałbym nic przeciwko, ale może trochę później, najpierw trzeba zrealizować plany na dziś.
- Czym ja zasłużyłem na tak cudowną dziewczynę? - westchnąłem i pocałowałem Raven po raz kolejny. - Ubierz się i chodźmy, mam dla ciebie niespodziankę.
- A ja czym zasłużyłam na chodzący ideał jako mojego chłopaka? - zaczęła podczas rozczesywania włosów. - Mam się bać tego, co wymyśliłeś? - zapytała, zakładając na siebie szarą koszulkę z frędzlami na dole.
- Nie, no co ty. Tylko cię wywiozę do lasu, zgwałcę i zabiję, a na koniec zakopię pod jakimś fajnym drzewem. Mówię ci, będzie super! - rzuciłem sarkastycznie i dla podkreślenia tego, jaki to "świetny" plan klasnąłem.
- Wiedziałam, że to będzie coś wspaniałego! Na ciebie i twoje plany zawsze można liczyć, już nie mogę się doczekać. - rzuciła entuzjastycznie. - A tak naprawdę?
- Nie powiem. - odpowiedziałem.
- Proszę? - wydęła wargi.
- Te oczy na mnie nie działają. - zaakcentowałem ostatnie dwa słowa. - Jesteś gotowa?
- Chwila - powiedziała i przejrzała się w lustrze, ostatni raz poprawiając włosy. - Okej, jestem gotowa. Idziemy? - dodała.
- Idziemy. - potwierdziłem, chwyciłem dłoń Rave i razem wymaszerowaliśmy z pokoju do mojego samochodu.
Od razu zająłem swoje miejsce, natomiast moja dziewczyna (wciąż nie mogę uwierzyć w to, że jesteśmy razem) wsiadła dopiero po odłożeniu torebki na tylne siedzenie obok mojej torby. Chwilę jeszcze się przyglądałem brunetce w ciszy, aż wreszcie odpaliłem silnik i wyjechałem spod jej domu, a w tym samym momencie ona włączyła radio i rozbrzmiała któraś z piosenek Bring Me The Horizon.
- Mhm... - mruknęła Blackley pod nosem, ale zrozumiałem tylko początek, a następnie przełączyła na kolejną stację i tym razem usłyszeliśmy starszą piosenkę One Direction. Od razu zacząłem śpiewać i trochę fałszować, co prawda celowo. Do tego teatralne wymachiwanie ręką i show godne podziwu było gotowe. Gdzieś w połowie drugiej zwrotki dołączyła do mnie Raven i razem kaleczyliśmy tę piosenkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/62802528-288-k407794.jpg)
CZYTASZ
Faking it! [2016] | Andy Biersack
FanfictionRaven Blackley kilka miesięcy temu wygrała kolejną edycję amerykańskiego programu X-Factor. Teraz nagrywa swoją pierwszą płytę, a jak wiadomo - dla dobrej sprzedaży potrzeba promocji. Co może wypromować debiutantkę lepiej, niż sławny chłopak? Andy...