08

2.3K 180 20
                                    

A N D Y

- Chryste, moja głowa. - mruknąłem zaraz po obudzeniu się, bo ból dosłownie rozsadzał moją głowę. Rzuciłem okiem po pokoju, by zorientować się, gdzie jestem i kiedy już odkryłem, że przebywam w jednym z pokoi w domu Raven, przykryłem się szczelnie kołdrą aż po uszy. Zacisnąłem powieki, starając się zasnąć ponownie, ale chwilę później zrezygnowałem i po głośnym westchnięciu podniosłem się z łóżka, a następnie opuściłem pomieszczenie, poszukując Blackley. Po krótkich poszukiwaniach zastałem ją w kuchni, gdy przygotowywała śniadanie. Najwyraźniej mnie nie zauważyła, więc postanowiłem zrobić jej "niespodziankę" i wystraszyć. Po cichutku zakradłem się do niej i złapałem ją w pasie, równocześnie krzycząc (okej, to nie do końca był krzyk, bo moja głowa wciąż była bliska wybuchu, po prostu zawołałem tak głośno, jak dałem radę) "buu!", jednak ona wcale nie była wystraszona.

- Widziałam, jak szedłeś, ale nie chciałam psuć twoich planów. - wyjaśniła krótko, przewracając tosta na drugą stronę. - W drugiej szafce od lewej na górze są tabletki przeciwbólowe, weź sobie. Z czym zjesz?

- Dzięki. - rzuciłem, szukając w wyznaczonej szafce potrzebnego mi leku. - Obojętnie, mogę zjeść z tym samym, co ty.

Raven skinęła głową i skupiła się na gotowaniu, a ja, kiedy w końcu znalazłem te tabletki, szybko jedną połknąłem. Usiadłem na krześle przy stole i zacząłem zastanawiać się nad wczorajszym wieczorem, bo film mi się urwał po trzecim piwie, czyli kiedy dziewczyny zniknęły w kuchni, a my postanowiliśmy sięgnąć po coś mocniejszego. Odchrząknąłem i zapytałem Rave:

- Co się wczoraj działo? Ostatnie co pamiętam to to, że ty i Bryana wyszłyście, a Mike zaproponował whisky.

- Cóż, opróżniliście całą butelkę i trochę następnej, Luke i Michael zasnęli, a ty i Ash się przytulaliście, wyznawaliście sobie miłość i planowaliście zostawić mnie, Bryanę i zespoły oraz wziąć ślub i założyć hodowlę kwiatów w Holandii. - nieźle, nigdy więcej z nimi nie piję. Nigdy! Myślałem już, że to wszystko, jednak po krótkiej przerwie Raven ponownie zabrała głos. - Później nie chciałeś wracać ze mną do domu, bo cytuję "kochasz Ashtona i nie możesz go zostawić", a kiedy chciałam cię z niego zdjąć, zacząłeś przytulać mój brzuch i opowiadać o tym, że tam kiedyś będzie nasze dziecko. W końcu zgodziłeś się na powrót do domu, ale nie pozwoliłeś mi spać w moim pokoju, więc to dlatego spaliśmy razem, gdybyś się zastanawiał.

- Ha, nawet pijany umiem się ustawić! - zaśmiałem się. - Tak na serio to przepraszam, przysięgam, następnym razem postaram się od razu planować ślub z tobą, a nie z Ashtonem.

Rae przewróciła oczami, podała mi talerz z dwoma tostami i po wzięciu swojej porcji usiadła naprzeciw mnie. Szybko pochłonąłem, swoją drogą bardzo dobre, tosty z serem i szynką i posprzątałem po sobie, po czym poszedłem do salonu, uprzednio informując o tym dziewczynę. Chwilę później dołączyła do mnie i razem ze mną szukała interesującego lub przynajmniej wartego oglądania programu w telewizji.

- Chcesz to obejrzeć? - zapytałem, spoglądając na Blackley, kiedy zatrzymałem się na HBO, ponieważ leciało "Zostań, jeśli kochasz", a dziewczyny, w tym moja mama, raczej lubią takie filmy. Byłem prawie pewien, że blondynkę zainteresuje ten film, jednak ona zadrżała i poprosiła, żebym przełączył. Zaciekawiło mnie, dlaczego tak się zestresowała, może nawet wystraszyła, jednak nie chciałem jej wypytywać i naciskać. Dalej skakałem po kanałach, a ostatecznie włączyłem MTV Rocks.

- Mogę się przytulić? - zapytała ni stąd, ni zowąd Raven, ale skinąłem głową i rozłożyłem ramiona, po czym ona się w nie wtuliła. Wciąż drżała, więc zapytałem, czy coś się stało, ale ona tylko mocniej się we mnie wtuliła i zaczęła mówić. - To przez ten film.

Zmarszczyłem brwi, bo dlaczego miałaby bać się takiego filmu? Próbowałem wymyślić, co powinienem teraz powiedzieć, jednak nie musiałem się zbyt długo głowić, bo Rave ponownie zabrała głos:

- Po prostu, ugh, oglądałam raz ten film i to było naprawdę ciężkie.

- Nie przejmuj się, to tylko film. Czytałem drugą część tej historii, życie Mii jeszcze się ułoży, jeśli można to tak nazwać. - powiedziałem, starając się ją wesprzeć. Swoją drogą jeszcze nie widziałem nikogo, kto by tak bardzo przeżywał historię, która nawet nie miała miejsca w realny życiu, ale to przecież nic złego. I tak, czasem oglądam babskie filmy, chociaż nikomu się do tego nie przyznaję. Nie umiem odmówić mojej mamie, okej?

- Wiem, ale nie chodzi mi o to. - zaczęła i dokończyła ciższym i załamującym się głosem. - Jamie, ten, który gra Adama, uh, on jest... on jest moim bratem. I gdyby nie to, że nie mam z nim kontaktu od bardzo dawna, byłabym z niego w cholerę dumna. Po prostu ciężko mi oglądać go, bo to, że nie widziałam go od osiemnastego roku życia za bardzo mnie boli.

Czyli to on był tym chłopcem na zdjęciach z pokoju Rave. Trudna sprawa, ja nie potrafiłem nawet sobie wyobrazić braku kontaktu z rodzicami. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, więc po prostu objąłem ciaśniej przyjaciółkę i siedzieliśmy w ciszy. Nie potrzebujemy słów. Wystarczy świadomość, że ktoś jest obok. Ktoś specjalny, wyjątkowy. Przede wszystkim ważny dla nas. Taka była dla mnie Raven. Wspierała mnie, pomogła mi zapomnieć o Juliet. Wyleczyła moje rany po niej. Ale czym jest zerwanie z kimś, kogo się kochało, wciąż w pewien sposób kocha, przy braku kontaktu z całą rodziną? To niewyobrażalny ból, przynajmniej dla mnie.

- Nigdy nie próbowałaś się do niego odezwać? - zapytałem, głaskając jej głowę.

- Nie sądzę, żeby on miał ochotę ze mną jeszcze kiedykolwiek rozmawiać. Sam mi powiedział, że wstyd mu za to, jaką ma siostrę. - mówiła Blackley, trochę szlochając, wciąż wtulona w moją klatkę piersiową. - Nie wydaje mi się, żebym miała jakąkolwiek szansę na zrobienie czegoś, co naprawi naszą relację, nieważne, jak bardzo bym chciała.

- Ale nie masz pewności, że wciąż uważa tak samo. Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz. - powiedziałem, patrząc jej w oczy, kiedy już odsunęła się ode mnie, jednak wciąż była blisko. - To naprawdę nie jest takie trudne. Musisz się tylko przełamać, okej? Pomogę ci. Nie chcę, żebyś całe życie żałowała, że nie zrobiłaś nic w kierunku naprawy kontaktu z nim.

- Dziękuję, Andy. Naprawdę ci dziękuję. - powiedziała cicho. - Za wszystko.

- To, co zaraz powiem prawdopodobnie nie jest zbyt odpowiednie w tej sytuacji - zacząłem, ocierając łzy Raven. - ale mam cholerną ochotę cię teraz pocałować.

Blondynka nic nie odpowiedziała, tylko przysunęła się trochę do mnie, a ja delikatnie musnąłem jej blade usta. Później jeszcze raz i kolejny, po czym z uśmiechem odsunąłem się o kilka centymetrów, czekając na jej kolejny ruch, który nadszedł prędzej, niż się spodziewałem.


dzisiaj krótki, bo to taki bardziej przejściowy, ale chyba dość treściwy, przynajmniej ja to tak widzę, no i poznajemy tu lepiej Raven. standardowo: mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania!

PYTANIE DNIA: CHCECIE, ŻEBYM DODAWAŁA COŚ W MEDIACH? JAK TAK, TO CO?

DZIĘKI, MIŁEGO DNIA! [WIDZIMY SIĘ ZA TYDZIEŃ W SOBOTĘ, ALE TYM RAZEM MAM WARUNEK: KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ, JEŚLI POD TYM BĘDZIE 10 komentarzy!]
pod poprzednim rozdziałem nie ma ani jednego komentarza, a pod poprzednimi jest nawet do 39 i nie bardzo mi się to podoba.

miłego dnia jeszcze raz :)

update: mam zadanie za sto punktów:  czy ktoś mi pomoc wymyślić tytuł dla płyty Rae?

Faking it! [2016] | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz