15

2.4K 148 47
                                    

A N D Y

- Jesteś już gotowa? - krzyknąłem z kuchni do Raven, która okupowała łazienkę. Za mniej więcej godzinę powinniśmy wychodzić na imprezę Ronniego, więc brunetka, jak to kobieta, szykowała się już co najmniej półtorej godziny, co jakiś czas biegając po domu jak burza.

- Nie! - odpowiedziała, na co ja przewróciłem oczami i zająłem się dalszym przygotowywaniem obiadu. Oczywiście ograniczyłem się do zrobienia najprostszej możliwej potrawy - makaronu z serem. Niezbyt to ambitne, ale ja i gotowanie nie jesteśmy dobraną parą, a lepsze to niż nic, prawda? Kurczę, jednak mogliśmy zamówić tę pizzę! - Jeszcze dziesięć minut!

Nic już nie odpowiadałem i skupiłem się na ścieraniu sera na tarce. Nie jestem nawet w stanie zliczyć wszystkich razów, kiedy byłem bliski utraty palca. Osoby, które na co dzień gotują, mają moje stuprocentowe i najszczersze wyrazy współczucia. Kilka minut później jakimś cudem zdołałem zetrzeć odpowiednią ilość tego pieprzonego sera i zadowolony z tego faktu (oraz z tego, że nie straciłem żadnej części ciała, nie wywołałem pożaru i ogólnie w miarę dobrze mi poszło) zawołałem Rave na obiad.

- Jak wyglądam? - zaledwie po kilku sekundach pojawiła się w drzwiach kuchni i w szortach z jasnego jeansu, szarej koszulce bez rękawów i koszuli w czarno-białą kratkę przewiązaną w pasie wyglądała tak zajebiście dobrze, że w tym samym momencie cały mój trud poszedł na marne - miska z makaronem, którą wcześniej trzymałem w rękach, teraz leżała na beżowych płytkach.

- Kurwa, przepraszam! - rzuciłem i w tej samej chwili ukucnąłem, by posprzątać zrobiony przeze mnie bałagan.

- Aż tak źle? - zaczęła i przyłączyła się do mnie. - Okej, nic się nie stało. Chyba jeszcze nikt nie umarł z powodu makaronu na podłodze.

- Przeciwnie, wyglądasz zbyt dobrze. - powiedziałem, po czym wstałem i wyrzuciłem makaron do kosza. - Jeszcze ktoś mi cię ukradnie.

- Nah, nie zamierzam do tego dopuścić, daję słowo.

- Ja też, ale teraz proponuję się zająć kolejną ważną sprawą: co jemy, skoro makaron poszedł na marne? W zasadzie moglibyśmy zjeść coś u Ronniego, ale to jest on i, co mogę stwierdzić po kilkudziesięciu imprezach w niego, nie mamy co liczyć na to, że w lodówce będzie coś innego niż alkohol. Pizza?

- Pizza. - Rae skinęła głową. - To było prawie jak Hazel i Augustus. Z tym wyjątkiem, że my jesteśmy bardziej super.

- Bez wątpienia. - zgodziłem się, wybierając numer do naszej ulubionej pizzerii.



- Będziemy grubi, jeśli tak dalej pójdzie. - zaśmiała się Raven trzy kwadransy później, kiedy skończyła jeść drugi kawałek.

- Grubi, ale szczęśliwi. - poklepałem ją po udzie. - Żartowałem, tobie to raczej nie grozi żadne przybranie na wadze.

- A tobie to dopiero. Która godzina? - zapytała, jednak zanim zdążyłem odpowiedzieć, sama to sprawdziła na swoim telefonie. - Chyba czas jechać, właściwie jesteśmy już spóźnieni. - wstała z kanapy.

- Musimy tam jechać? - jęknąłem. Nie chciało mi się teraz wstawać, było zbyt wygodnie. - Zostańmy w domu, Radke nawet nie zauważy, że nas nie ma.

- Powiedziałeś Ronniemu, że będziemy, więc tam będziemy, chodź. - chwyciła moją rękę. Hm, ciekawa okazja do wykorzystania, czyż nie? Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał czegoś takiego, więc przyciągnąłem do siebie brunetkę. Byłoby dużo piękniej, gdyby nie to, że tym razem coś poszło nie tak i zamiast wylądować w moich ramionach, głowa Blackley zderzyła się z moją głową, na szczęście lekko. - Co ty znowu wymyśliłeś, idioto? - zaśmiała się, trochę powierciła i usiadła tak, że jej nogi leżały na moich.

Faking it! [2016] | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz