13

2.5K 169 55
                                    

A N D Y

Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie, bo około dziewiątej. Może i nie jest to aż tak wczesna godzina, ale do rannego ptaszka mi daleko. Raven natomiast spała jak niemowlę, prawdopodobnie dlatego, że to jest jej pierwszy poranek, kiedy nie musi wstawać rano do pracy od trzech tygodni. Ponieważ nie miałem co robić (nie miałem też możliwości wstania z łóżka, bo Rave była ciasno przytulona do mojego przedramienia), po prostu leżałem i obserwowałem śpiącą dziewczynę. To nie zabrzmiało dobrze. Nie wyglądała teraz, jak te wszystkie dziewczyny z filmów, które podczas snu wyglądają, jakby dopiero co wyszły od fryzjera i kosmetyczki. Blackley miała rozczochrane włosy, odstawały w prawie każdą możliwą stronę. Pod oczami widoczne były ciemne sińce, powstałe - jak zgaduję - w wyniku zmęczenia, a na policzku miała odciśniętą poduszkę. Nie przypominała siebie z okładek różnych magazynów, gdzie została cholernie mocno przerobiona w jakimś programie. Ale wciąż była piękna, była moim ideałem. I wyglądając w ten sposób podobała mi się dużo bardziej. Z każdą kolejną minutą byłem coraz szczęśliwszy, że ją mam. Jednak, żeby nie było zbyt idealnie, byłem dla niej tylko pieprzonym przyjacielem. Przyjacielem, który kocha ją bardziej niż kogokolwiek.

Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Czy to cholerne urządzenie zawsze musi dzwonić w nieodpowiednim momencie? Wolną ręką szybko odrzuciłem połączenie, by nie obudzić Rae. Z ust brunetki wydobyło się krótkie westchnięcie i sekundę później puściła moją rękę, po czym odwróciła się na drugi bok. Całe szczęście, że ten idiota Pitts jej nie obudził. Pocałowałem delikatnie czoło dziewczyny, po czym podniosłem się z łóżka, chwyciłem telefon i, naciągnąwszy na siebie bluzę, wyszedłem po cichu na balkon, by oddzwonić do kumpla i przy okazji zapalić. Wybrałem numer Jake'a i podczas czekania, aż odbierze, odpaliłem fajkę.

- Co tam, Pitts? - zapytałem, przechodząc od razu do konkretów. Nie bardzo miałem teraz ochotę na rozmowy.

- W sumie nic, właśnie się dowiedziałem o waszym wyjeździe. No i wiesz, chciałem życzyć dobrej zabawy, ale nie zbyt dobrej, w sensie, wróćcie we dwóch, nie trzech. - w tle usłyszałem śmiech Jinxxa i Comy, czyżby wszyscy się zebrali na grupowe plotki o Andy'm?

- Ha, ha. Bardzo śmieszne, Jake, serio. - rzuciłem z sarkazmem. - Nie zabłysnąłeś, sorry. Chcesz coś jeszcze? Wyciągnąłeś mnie z łóżka, a ja wolałem być tam. No i byłem trochę zajęty.

- Mówiłem wam, że są w łóżku! - krzyknął tym razem Ash, a ja przewróciłem oczami. - Ands, pamiętasz, co ci powiedziałem ostatnio, prawda? Jesteś jeszcze za młody na bycie ojcem, a ja wujkiem!

- Pierdol się, Purdy. - parsknąłem. Boże, naprawdę musiałem wstać tylko po to?

- Ja aktualnie nie mam z kim, ale nad tym pracuję! Okej, chyba przeszkodziliśmy wam w czymś ciekawym, skoro jesteś taki wkurzony. Cześć! A, pamiętaj, wróćcie do nas bez dzieci! - mruknałem ''mhm'' w odpowiedzi i rozłączyłem się, następnie schowałem komórkę do kieszeni czarnej bluzy. Spaliłem do końca papierosa i zgasiłem go, po czym wyrzuciłem do małej popielniczki. Miałem już wracać do środka, jednak podeszła do mnie zaspana Raven.

- Dzień dobry, śpiąca królewno. - przywitałem ją z uśmiechem i rozłożyłem szeroko ramiona. Przytuliła się do mnie, a ja objąłem ją mocno, bo nie było dziś zbyt ciepło, a ona miała na sobie tylko koszulkę i krótkie spodenki. Musiałem trochę się zniżyć, bo Rave na pewno nie miała więcej niż metr siedemdziesiąt wzrostu, co przy moim metrze dziewięćdziesiąt trzy nie było tak wysokie. - Co powiesz na powrót do łóżka?

- Zawsze chętnie. - zaśmiała się krótko, a ja szybko chwyciłem jej nogi pod kolanami i, niosąc ją, wróciłem do łóżka, po czym przykryłem się kołdrą po sam nos. - Która godzina?

Faking it! [2016] | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz