27

1.7K 124 55
                                        

R A V E N

Kilka minut po czwartej wreszcie poczułam zmęczenie, ale tego dnia sen chyba nie był mi pisany, bo kiedy tylko ułożyłam się wygodnie, usłyszałam stukanie w szybę. Chcąc nie chcąc musiałam wstać z łóżka i zapoznać się ze źródłem dźwięku, który nie pozwala mi spać. Kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam nikogo innego jak Biersacka rzucającego małymi kamyczkami. Chęć płaczu i utopienia się powróciła, ale nie mogłam zaszyć się w łóżku i udawać, że go tam nie ma, muszę coś z nim zrobić. Odwieźć do domu, wsadzić taksówkę, cokolwiek, ale po prostu nie mogę zostawić go w moim ogródku na pastwę losu.

Szybko wciągnęłam na siebie pierwsze lepsze spodnie, które trafiły w moje ręce i w pośpiechu zbiegłam na dół. Przy okazji prawie spadłam ze schodów, ale jednak zdołałam utrzymać równowagę. W tej samej chwili, w której znalazłam się w przedpokoju, w trybie natychmiastowym przekręciłam klucz i kilka kolejnych zamków w drzwiach i wyszłam przed dom, rozglądając się za brunetem. Teraz leży na trawie i macha nogami.

- Jak dziecko. - mruknęłam i podeszłam do niego. - Andy, co ty tu robisz? - zapytałam, kucając obok niego. - Nie leż na tej trawie, jest wilgotna i zimna, przeziębisz się. - skarciłam go, kiedy mimo wszystko troska o niego wzięła górę. 

Pierwsze promienie wschodzącego słońca oświetlały delikatnie jego twarz, a ja jestem na tyle blisko, żeby mu się dobrze przyjrzeć. Widzę go teraz dużo lepiej niż kilka godzin temu, co spowodowane jest właśnie oświetleniem. I nie wiem, gdzie on się podziewał przez całą noc, ale wygląda na porządnie sponiewieranego i mogę przysiąc, że wypił zdecydowanie zbyt dużo alkoholu.

- Y-yhm. - spojrzał na mnie jak na kosmitę, pokręcił przecząco głową i wrócił do wcześniejszego zajęcia.

- Wstań, zamówię ci taksówkę i wrócisz do domu. - poprosiłam go. Rozmowa z nim w tym stanie jest podobna do rozmowy z dzieckiem w wieku przedszkolnym.

- Nie chcę. - sprzeciwił się i wydął usta.

- Okej, mogę cię odwieźć do domu, ale wstań już z tego trawnika! - ponowiłam prośbę, a może już bardziej nakaz i wyciągnęłam do niego rękę, by pomóc mu wstać.

- Tego też nie chcę. - odparł i podał mi swoją dłoń. Moja próba podniesienia go wyszła inaczej, niż planowałam. Moja  pięćdziesięciokilogramowa przy wzroście metr sześćdziesiąt osiem sylwetka nie miała zbytnich szans z cięższym, dużo wyższym i w dodatku zalanym w trupa Andym, który niezbyt wyrażał chęci współpracy.  Zakończyło się to tak: nie dość, że nie pomogłam niebieskookiemu wstać, to jeszcze wylądowałam na nim.

- Przepraszam. - rzuciłam szybko i odsunęłam się na bok. - Zacznij ze mną współpracować, bo jak nie to cię tu zostawię. Chyba nie chcesz spać na dworze, co?

- Jeśli będziesz tu ze mną, to chcę. - burknął Andrew, odwracając się na drugi bok.

- A jeśli cię przenocuję, podniesiesz w końcu swój tyłek z tego zimnego trawnika?  - zapytałam bliska poddania się. Sam widok Biersacka mnie ranił.

- Tak! - krzyknął i poderwał się do pozycji siedzącej, a następnie podał mi rękę.

Tym razem plan się powiódł i udało nam się wstać z ziemi, a chwilę później kroczyłam w stronę domu z Andym uwieszonym na moim ramieniu. Nie wiem, ile on wypił, ale ledwo się trzyma na nogach! Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego, tak jak kiedyś. Ech, wtedy wszystko było łatwiejsze. Z jednej strony chciałabym wciąż żyć w nieświadomości, ale z drugiej cieszę się, że dowiedziałam się o wszystkim teraz, a nie na przykład za kilka miesięcy.

Faking it! [2016] | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz