12

2.5K 168 35
                                    

ANDY

Trzy tygodnie później Raven i ja jechaliśmy do San Francisco w celu promowania jej płyty. Parę wywiadów, pokazywanie się na mieście i takie tam. Cieszyłem się na myśl o tym wyjeździe, bo a) mieliśmy tam zostać kilka dni, b) widzimy się pierwszy raz od dwóch i pół tygodnia, ponieważ Rave była zajęta nagrywaniem płyty od nowa. Siedzi w studiu od rana do nocy, żeby tylko zdążyć nagrać wszystko na nowo do premiery krążka. A że dwudziesty ósmy lipca zbliżał się nieubłaganie, miała naprawdę dużo pracy. Byłem z niej niesamowicie dumny, bo dała radę i wreszcie może być tym, kim chce, ale cała sytuacja miała dwa minusy: Blackley spędzała ze mną dużo mniej czasu, niż zwykle i za nic w świecie nie chciała mi pokazać kilku piosenek z płyty, a ja umierałem z ciekawości. W każdym razie to nie było aż tak istotne, najważniejszy pozostawał fakt, że ta płyta będzie płytą Raven, a nie płytą, na której jest tylko jej głos.

- ... no i tak to się skończyło. - wyrzuciłem i parsknąłem śmiechem, aż uderzyłem głową w kierownicę. To spowodowało jeszcze większy napad śmiechu i nie mogłem się uspokoić przez bite pięć minut, tak samo Rave.

- Jesteś jeszcze głupszy, niż myślałam. - parsknęła dziewczyna.

- Powiedziała ta, która pomyliła klamkę od drzwi z narządami płciowymi jakiegoś chłopaka. - powiedziałem, z trudem hamując śmiech, jednak nie udało mi się już dłużej wytrzymać i zacząłem śmiać się jeszcze głośniej niż wcześniej. W końcu postanowiliśmy zatrzymać się w przydrożnym Burger Kingu, bo jazda po autostradzie w moim stanie mogła wywołać nieprzyjemne zdarzenia, tak, mam na myśli wypadek. A ja nie mogę jeszcze zginąć, jestem zbyt szczęśliwy, by umierać. Poza tym, mam zamiar wyjść z friendzone'u z Raven przed śmiercią. Proszę państwa, oto życiowa ambicja Andy'ego Biersacka!

- Jemy coś? - zapytałem, wysiadając z auta.

- Możemy, zgłodniałam przez te trzy godziny.

Po piętnastu minutach stania w kolejce i ukrywania się za okularami przeciwsłonecznymi, kapturami oraz chustkami wreszcie odebraliśmy swoje zamówienia i zajęliśmy miejsca na kanapie pod oknem, by zająć się jedzeniem. Dość szybko zjadłem swojego hamburgera i teraz powoli gryzłem frytki, patrząc co jakiś czas na Rae. Zmieniła się od dnia, kiedy ją poznałem. Nie tylko pod względem fizycznym, a to w zasadzie też jest dużo inne; ma ciemne włosy, nie maluje się jak lalka Barbie, nie nosi sukienek rodem z przedszkola. Stała się bardziej pewna siebie. Patrząc w jej oczy nie widzę już strachu, braku zaufania i przerażenia. Teraz widać w nich prawdziwe szczęście. Co do mnie - też zaszły zmiany. Nie tyle fizyczne, co psychiczne. Nie jestem już prawie-alkoholikiem, nie spędzam czasu w klubach, nie topię smutków, jestem szczęśliwy. Jak cudownie to brzmi. Woah, to zabrzmiałem jak ta dwójka z Króla Lwa.

- San Francisco, nadchodzimy! - oznajmiła wesołym głosem Raven, kiedy wsiedliśmy do Roberta, czytaj mojego samochodu. Reszta drogi minęła szybko, cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a w tle leciały płyty Motley Crue, My Chemical Romance i trochę Nirvany, słuchaliśmy nawet piosenek z Króla Lwa. Tak, mam dwadzieścia pięć lat i tak, wciąż kocham Króla Lwa.

Kiedy w końcu udało mi się przebrnąć przez ogromny korek na ulicy prowadzącej do naszego hotelu, przyśpieszyłem nieco i zaparkowałem Roba na strzeżonym parkingu. Wyskoczyłem z samochodu i wyjąłem moją oraz dwie Raven walizki, a jej samej dałem tylko niewielką torbę z sam-nie-wiem-czym. Tylnym wejściem dostaliśmy się do recepcji hotelowej, a niedługo później znaleźliśmy się w naszym pokoju na piątym piętrze. Oby winda się nie zepsuła przez ten czas, kiedy tu będziemy.

- O matko, to łóżko jest prawie tak wygodne, jak twoje! - zawołałem zaraz po ułożeniu się na królewskich rozmiarach łóżku. - Chodź zobaczyć!

Faking it! [2016] | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz