Obudziłam się o dziewiątej, wstałam i zeszłam na moje nieśmiertelne płatki z mlekiem. Zjadłam, umyłam talerz i poszłam wziąć prysznic. Zanim to zrobiłam zauważyłam karteczkę na lodówce.
Mar,
Jestem na zakupach, wrócę koło południa.
BabciaZgniotłam papier i wyrzuciłam do kosza. Wbiegłam po schodach na górę. Byłam już na ostatnim stopniu, gdy się poślizgnęłam. Można się domyślić co było dalej... Nim się obejrzałam leżalam jak długa na schodach.
- Cholera jasna jednak pośpiech nie popłaca. Moje plecy! - zawyłam z bólu.
- Rozumiem, że to jakaś forma relaksu. - odezwał się głos z dołu.
Zerwałam się na równe nogi i z tego wszystkiego znowu poleciałam w dół...
Wprost w ramiona Seana - dupka. Ten facet mnie prześladuje. Słowo daję! Poczułam jego ręce na mojej talii, a głowę miałam na jego silnym torsie. Moje serce od razu przyśpieszylo.
On też stał przez chwilę, jak zamurowany. Poczułam mocne i przyśpieszone bicie jego serca. Po chwili ocknęłam się z transu i szybko wyplątałam z objęć.
- Następnym razem... Potykaj się ostrożniej, ok? - wyszeptał.
- A ty informuj, że wchodzisz do mojego domu. Jak ty się w ogóle tu dostałeś? - przecież zamykałam drzwi.
- Przez okno w salonie - wyszczerzył się.
- Okej o szczegóły nie pytam, a po co przyszedłeś? - zapytałam bez taktu.
Co? Szybciej powie czego chce, to szybciej sobie pójdzie.
- Ja... Chciałem tylko się upewnić, czy jedziesz dziś na te zakupy.
- Aż tak cię interesuje to, że idę na zakupy?
- Proszę cię tylko o jedno. Nie oddalaj się od ludzi i wróć przed zmrokiem. - powiedział i już go nie było.
Czy Sean Rayman naprawdę się o mnie martwił? Co jeszcze się dziś wydarzy. Po chwili oszołomienia poszłam się w końcu szykować, była już 12! Wzięłam prysznic i postanowilam zakręcić włosy. Zrobiłam lekki makijaż, włożyłam dżinsowe szorty, biały top. Założyłam naszyjnik z księżycem, który dawniej należał do mamy. Zawsze go nosiłam. Byłam gotowa. Jeszcze tylko torba z frędzlami na ramię i zeszłam na dół. Była 13:45, okey teraz tylko poczekam na Nat. Poszłam do kuchni napić się soku. Babcia stała przy wyspie kuchennej i wyjmowala zakupy. Masę zakupów.
- Było mnie uprzedzić, że się koniec świata zbliża to bym już schron zaczęła budować - zasmiałam się.
- Hahaha, bardzo śmieszne, lepiej chodź tu i pomóż mi.
Po chwili wszystko było w szafkach i lodówce. Zanim się obejrzałam odezwał się klakson samochodu.
- O! To pewnie Nat, moja przyjaciółka. To ja się zbieram.
- Tylko nie wracaj zbyt późno.
- Oczywiście, pa babciu - mówiąc to pocałowałam ją w policzek. Włożyłam jeszcze moje vansy i wyszłam.
Na podjeździe stało małe, różowe Audi. No tak mogłam się tego domyślić. Trochę onieśmielona, tak drogim autem (bo pewnie takie było) wsiadłam do samochodu.
- Cześć, ja...
- Hej, jedźmy na podbój sklepów! -wykrzyknęła nie pozwalając mi dokończyć. Jak zwykle.
- Taa poważnie się zastanawiam czy dobrze zrobiłam biorąc cię ze sobą. -rozesmiałam się.
Reszta drogi minęła nam na gadaniu o ciuchach, szkole no i oczywiście chlopcach, a swoją drogą...
- Co czujesz do Matthewa Reynolds'a?-zapytałam szczerząc się jak głupia.
CZYTASZ
The Moon Light ✔[poprawiane]
Werewolf"(...) - Nadal nie zrozumiałaś? Wydajesz się mądrzejsza. - mówiąc to uśmiechnął się z wyższością. Nie no, teraz to przegiął na maksa. - Czy ty myślisz, że cały świat jest stworzony tylko dla ciebie? Jesteś najbardziej okropnym, chamskim i wredym ch...