Czułem się debil. Jak ja mogę siedzieć bezczynnie, skoro moja przeznaczona jest z tymi typami nie wiadomo gdzie. Byłem w lesie kilkadziesiąt kilometrów od domu, oczywiście jako wilk. Tropiłem ją codziennie, musiałem. Moim obowiązkiem było znalezienie jej. Nagle w mojej głowie odezwał się delikatny szept.
Sean?
Mar!? Gdzie jesteś?! Czemu się nie odzywasz?!
Ja... Nie mogę. Nie mogę ci tego zrobic. Jeśli ci powiem zginiesz. Wszyscy zginiecie...
Błagam Mar! Musisz mi powiedzieć.
Nie! Zostawcie mnie! Proszę! Aaa! Sean ratuj...
Mar! Co oni ci robią! Mar!?
Wtedy nastąpił koniec połaczenia. Musieli ja bić. Wkurzylem się jak cholera. Zacząłem wyć, rozkazując tym watasze, żeby przyszli. Miałem dość, dziś. Dziś cię znajdę Mar. Jeszcze trochę...Mareena
Rozmawiałam telepatycznie z Seanem, gdy zjawilili się oni. Natychmiast zorientowali się robię. Ich przywódca, zbliżył się do mnie i z całą siłą stanął mi na nodze. Zawyłam z bolu.
-Przereij połączenie!- warknąl patrząc mi w oczy.
W tym czasie do pokoju wszedł Jason, blondyn niosąc...
-Nat!- krzyknęlam widząc ją nieprzytomną i bezwładną.
-Tak, tak mamy dla ciebie przyjaciółkę do towarzystwa. Moze, gdy posłużymy się nią zaczniesz współpracować, a jeśli nie zginiecie obie. Nie masz dla mnie ŻADNEJ wartości.- wysyczal i wyszedl, wcześniej oczywiście uderzając mnie w twarz. Czułam rozcięcie na policzku i krew spływającą po szyi. Blondyn położył Natalie na podłodze i poszedł w ślady swojego alfy. Podpełzłam do dziewczyny, jęcząc z bólu. Przylozylam dłoń do jej czoła, po czym wzięłam się za rozplątywanie węzłów. Zdjęlam też moja postrzepioną i brudną już bluzę i podłozylam jej pod głowę. Nagle otworzyła oczy.
-Gdzie ja jestem?! O mój Boże! Mar? Jak ja się ciesze, że cię widzę! Tak się bałam, ten dupek Sean nic nie chciał powiedzieć. Masz mi WSZYSTKO wytłumaczyć. Ciągłe zniknięcia, sekrety, tajemnice, brak czasu dla mnie . Zmienilas się i dlaczego twoje oczy są zlote?!- zalała mnie potokiem słów.
Przynajmnie to się nie zmieniło.
-Nat, zanim ci powiem muszisz mi przyzec, że nikomu nie powiesz. Czy mogę ci zaufać?
-Co za pytanie! Oczywiście, będę milczeć.
-Tylko uprzedzam, że to może tobą wstrząsnąć.
-Przejdź do rzeczy Mar.
Westchnęlam. Sama tego chciała.
-No dobrze. Od mojego wypadku wszystko się zmieniło. To Sean mnie uratował. On... Wierzysz w legendy? Dajmy na to w... Wilkołaki?
-Jasne, że nie wierzę.
-To uwierz Nat, bo ja jestem wilkolakiem. Sean i Matt oraz reszta też nimi jest. Tylko dzięki przemianie przeżyłam.
-Ja... Ja nie wiem, c-co mam ci powiedzieć. To jest takie...
-Nierealne, wiem. Na twoim miejscu tez bym nie wierzyła, ale prawda. Mogę ci nawet pokazać...
-Nie! Nie, myślę, że nie jestem jeszcze na to gotowa... Swoją drogą Mar, wyglądasz okropnie.
A ta o wyglądzie! Słowo daję, że kiedyś z nią nie wytrzymam.
-Strasznie wychudłas, kości ci sterczą. Masz wory pod oczami.
-Wiem, jestem na tyle glupia, że w pierwszym dni odrzucilam jedzenie, więc teraz... Więc teraz po prostu go nie dostaję.
-Ale ty jesteś tu już od prawie tygodnia!
-Tak, ale jakoś się trzymam. Uciekniemy stąd Nat, obiecuję ci to. Dziś stąd uciekniemy. Plan jest taki. Przychodzą tu zawsze co jakieś trzy godziny. Jeden z nich, chodzi o tego blondyna, ma w tylnej kieszeni nóż. Kiedy tu wejdzie poprosisz go o jedzenie, musisz się postarać. Wygladaj wiarygodnie, krzycz, płacz wszystko co ci przyjdzie. Ja odbiore mu nóż, jakoś sobie poradzimy. Czuję, że to budynek piętrowy, jakas fabryka, a my jesteśmy w piwnicy. Będzie trudno, ale się uda.
-Dobrze, zrobię wszystko, aby ci pomóc. Co teraz?
-Teraz czekamy. Wyjdziemy stąd i to będzie dzisiaj.I jest, po małej przerwie, ale jest.
Dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń. Wow. To bardzo motywuje. Proszę też o gwiazdki to daje naprawdę mocnego kopa do dalszego pisania.
To tyle, jeszcze raz WIELKIE dzięki
CZYTASZ
The Moon Light ✔[poprawiane]
Lupi mannari"(...) - Nadal nie zrozumiałaś? Wydajesz się mądrzejsza. - mówiąc to uśmiechnął się z wyższością. Nie no, teraz to przegiął na maksa. - Czy ty myślisz, że cały świat jest stworzony tylko dla ciebie? Jesteś najbardziej okropnym, chamskim i wredym ch...