Obudziłam się wyspana, jak nigdy. Spojrzałam na zegarek przy łóżku. Była siódma, czyli bezproblemowo zdążę do szkoły. Szybko zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic, wysuszylam włosy i umylam zęby. Moja cera nie potrzebowała dziś makijażu. Wciągnęłam dżinsy, założyłam szary top, a na to długi, ciepły, burgundowy sweter. Spakowałam torbę i zbiegłam na dół. W kuchni już czekały na mnie płatki zbożowe i mleko. Zjadłam, pozegnałam się z babcią i poszłam do szkoły. Szłam sobie spokojnie chodnikiem, gdy przy krawęzniku pojawił się wielki, czarny jeep. To był Sean.
- Wsiadaj Mar! - krzyknął przez okno. Spojrzałam trochę nieufnie, ale po chwili wsiadłam. Zapięłm pasy i ruszyliśmy.
- Jak mnie znalazłeś?
- Po prostu cię wyczułem. Alfy mają najmocniejsze zapachy.
- No jasne...
Reszta drogi upłynęła nam w milczeniu. Nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować po wczorajszej nocy, on chyba z resztą też. Po chwili byliśmy pod szkoła. Wysiadłam z auta i powiedziałam:
- Dzięki za podwiezienie.
- Nie ma o czym mówić. Nie dziękuję za tak podstawowy gest. Kiedy kończysz?
- Po siedmiu. To będzie 14:30.
- Ok. To do zobaczenia. - i odszedł. Tak po prostu. Już sama nie wiem co on czuje.
Po pierwszych czterech lekcjach, była przerwa obiadowa. Poszłam więc na stołówkę poszukać Nat, której nie widziałam od prawie tygodnia. Dzwoniła i pisała, ale nie odbierałam, bo niby co miałam jej powiedzieć. Wzięłam sobie kawałek szarlotki i wodę, nagle za mną odezwał się głos.
- No wreszcie mogę się z tobą policzyć.
- Hej, Nat. Strasznie cię przepraszam, byłam... Chora. Bardzo chora. Nie miałam nawet siły odebrać.
- No nic, ale następnym razem napisz chociażby esemesa. Ok?
- Ok. Kocham cię.
- Oj wiem, wiem. Chodźmy nasz stolik czeka... A-albo może lepiej nie... - wydusiła lekko łapiąc moje ramię, aby pociągnąć mnie w przeciwnym kierunku. Odwróciłam się i... Jedno słowo. Szok. Tylko szok. Potem ból i upokorzenie. Na środku stołówki jakas blondynka całuje Seana. Dziękuję bardzo, tyle mi wystarczy. Rzucam tacę z hukiem na podłogę i wybiegam z sali. Wbiegam zapłakana do toalety i zamykam się w jednej z kabin. Nagle słyszę walenie.
- Mar, proszę, wytłumaczę ci. Tylko otwórz drzwi! Błagam!
- Nie chce cię widzieć.
- Mar, proszę.
- Wynoś się stąd- warknęłam i zaraz potem usłyszałam, jak wyszedł po drodze kopiąc w sąsiednie drzwi pewnie robiąc w nich dziurę. Powoli otworzyłam kabinę. W lustrze stała dziewczyna ze łzami w oczach, które szybko starałam. Nie będę po nim płakać. To cham i idiota. Poszłam na resztę lekcji. Nigdzie nie widziałam Seana, i dobrze. Właśnie wychodziłam ze szkoły, kierując się w stronę domu. Nagle pojawił się przede mną nikt inny, jak on.
- Daj mi wyjaśnić.
- Nie masz czego wyjaśniać! - wrzasnęłam i przyśpieszyłam kroku
- Mam, ale ty jak zwykle nie chcesz słuchać! - Nie teraz to mu przyłoże.
- Co ty wygadujesz?! Ja? Walnij się mocno w ten swój łeb to może zrozumiesz jakim idiotą jesteś!
- Nie rozumiesz ja...
- NIE PRZERYWAJ MI! Rzucasz obietnice, mowisz czego ty do mnie nie czujesz, a na drugi dzień całujesz się z jakąś lalą?! Jesteś chory!- wykrzyczałam i ruszyłam przed siebie.
- Mar, stój! - powiedział i ruszył za mną. Znów przyspieszyłam.
- Nie!
- Mar, nie bądź dzieckiem!
- Chcesz mnie sprowokować?! Zaraz dam ci w twarz.
- Masz stać! - użył tego swojego głosu.
- Zostaw mnie! Nie rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem!- warknął wściekle. Nim się obejrzałam weszliśmy do lasu. Cały czas za mną szedł.
- To nie było to, na co wyglądało!
- Co? COŚ TY POWIEDZIAŁ?!
I w tym momencie nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego. Walnęłam go pięścią w twarz. Potem kopnęłam w kolano. Nie żalowałam go. Zagoi mu się w ciągu kilku godzin. Moje wytłumaczenie? Jestem młodym wilkołakiem i trudno mi trzymać nerwy na wodzy. Podcięłam mu nogi, a on w pewnym momencie pociągnął mnie za sobą w dół. Wylądowałam pod nim. Był kilka centymetrów od mojej twarzy. Czułam jego ciepły oddech. Spojrzałam mu w oczy dla zmyły, a gdy tylko poczułam, że zwalnia uścisk zrzuciłam go z siebie. Teraz to ja byłam górą. Siedziałam mu na brzuchu, przyszpilając jego ręce nad głową.
- Zostaw mnie w spokoju. - mówiąc to zblizyłam swoją twarz do jego, by dobrze mnie zrozumiał, a on w tym momencie wpił się w moje usta. Zupełnie straciłam oddech i głupia poluzowalam uścisk. Wykorzystał sytuację i znów był górą. Chciałam się odsunąć. CHCIAŁAM. Chyba przez pierwsze trzy sekundy. Potem nim się zorientowałam oddawalam pocałunek. Bardzo głęboki pocałunek. Po jakimś czasie musieliśmy zaczerpnąć powietrza.
- Nadal żądam wyjaśnienia - wyszeptałam.
- Dobre i tyle. Wcześniej nawet nie chciałaś słuchać.
Podniósł się i podał mi rękę, której nie przyjęłam. Jeszcze mu nie wybaczyłam. Westchnął.
- To moja była. Chciałem jej powiedzieć, że to definitywny koniec. Ona jednak zanim cokolwiek powiedziałem rzuciła się na mnie. To trwało sekundę. Natychmiast ja odsunąłem. Chcę być z tobą. Tylko ty dajesz taką adrenalinę, jak przed chwilą. Przepraszam.
- Wiedz, że nie jest ci jeszcze wybaczone.
- Ok, rozumiem. Odprowadzę cię.- oznajmił i złapał mnie za rękę. Po kilku minutach byliśmy pod moim domem. Zanim zdążyłam coś powiedzieć pocałowałmnie szybko.
- Do jutra, Mar i jeszcze raz przepraszam.- i tyle go widziałam.
Stałam jeszcze tak z parę minut, nim weszłam do domu. Co ten chłopak ze mną robił?
CZYTASZ
The Moon Light ✔[poprawiane]
Werewolf"(...) - Nadal nie zrozumiałaś? Wydajesz się mądrzejsza. - mówiąc to uśmiechnął się z wyższością. Nie no, teraz to przegiął na maksa. - Czy ty myślisz, że cały świat jest stworzony tylko dla ciebie? Jesteś najbardziej okropnym, chamskim i wredym ch...