****#****
I mamy kolejny. Bardzo się cieszę, że już was tyyyle. Piszecie takie miłe rzeczy... To mega motywuje. Nie przedłużając zapraszam.Margaret1410
W poprzednim rozdziale...
Nigdzie nie było Seana. Biegałam w tę i we tę szukając go.
I wtedy pojawił się zza drzew, oznajmiając:
-To koniec.
Wszyscy spojrzeli po sobie szukając rannych, aż dobiegł nas krzyk Chrisa:
-Mar, Sean, ona słabnie!Nie, jeśli ona umrze, umrę i ja.
Gdy dotarły do mnie jego słowa ruszyłam biegiem do klęczącego nad ciałem Lilac Chrisa. Upadłam obok niego na kolana, by zbadać czy żyje.
-Jej puls jest ledwo wyczuwalny! Trzeba coś zrobić! Sean!-krzyknęłam.
-Musimy przenieść ją do domu. Ale nasz... Jest spalony.
Nagle naszła mnie myśl.
-Wiem gdzie możemy ją zanieść.-wyszeptałam, a wszyscy wbili we mnie wzrok.
-Natalie.
Gdy powiedziałam jej imię powróciła do mnie nasza kłótnia. Moja przyjaciółka mnie nie rozumiała. Uważała, że nie mam dla niej czasu i po prostu zepchnęłam ją na drugi plan. Mam nadzieję, że mi pomoże.
-Matt będziesz nieść Lilac. Ty Veronica pomożesz iść Christianowi.- powiedział tonem alfy.
Potem odwrócił się i sekundę później unosiłam się nad ziemią w jego ramionach.
-I znowu mnie nie posłuchałaś. Pobiegłaś prosto w płomienie. Wiesz, jak się bałem?-wyszeptał mi do ucha.
-Przepraszam. Wiesz, że musiałam.
-Wiem i dlatego nie będę się wściekać. Chociaż muszę przyznać, że wtedy miałem ochotę wrzeszczeć na wszystko i wszystkich.
Dobrze, że nikogo nie chciał rozszarpać.
-Wiem o czym teraz myślisz i tak, chciałem każdego porozszarpywać.
Cholerka.
-Sean, co teraz będzie?-wyszeptałam.-Boję się. Naprawdę się boję.
-Ciii... Wiesz, że ze mną nic ci się nie stanie.
-Nie martwię się o siebie, a o moich przyjaciół. O Lilac.
-Wszystko się ułoży. Zobaczysz.-odpowiedział w moje włosy.
-A co zrobimy z domem? Przecież nic z niego nie zostało.
-Tym się nie kłopocz. Zbuduje nowy. Lepszy. I wiesz co?-zapytał.
-Hm?
-Na środku w wielkim hallu będzie wisiał kryształowy żyrandol. Taki jaki chciałaś.
Boże, jak ja go kocham.
-Dziękuję ci.
-Za co?
-Za wszystko. Za twoją obecność, wsparcie, pomoc, za bycie moim przyjacielem i za to, że mnie kochasz.-powiedziałam jeszcze mocniej się w niego wtulając.
Moje powieki lekko się zlepiały, a moje ciało ogarniało zmęczenie.
-Tak, Mar. Kocham cię. Teraz i zawsze. Obiecuję ci, że gdy to wszystko się skończy będziemy mogli normalnie żyć. Razem.
-Razem... Ty i ja...
Po tych słowach zasnęłam.Sean P.O.V
-To ten dom?
-Na sto procent, zanim Mar spotkała się z Natalie, musiałem wiedzieć kim jest i gdzie mieszka. To na pewno tu.-powiedziałem i bez pukania otworzyłem drzwi.
-Co jest do cho... Mój Boże, Mar? Co z nią?-zapytała dziewczyna.
-Musisz nam pomóc. Nasz dom to popioły. Mar jest lekko ranna, ale Lilac... Z nią jest źle. Bardzo źle.-powiedziałem bez tchu.
-Oczywiście. Wchodzcie wszyscy. Szybko! Trzeba im pomóc.
Szatynka zaprowadziła nas na piętro.
-Tutaj połóżcie Lil, a w tym pokoju może spać Mar. Reszta pokoi jest dla innych.
-Dziękuję Natalie. Naprawdę.-odezwałem się do dziewczyny.-Matt, dzwoń po swojego ojca.
Jego ojciec był naszym lekarzem od zawsze. Wiem, że nam pomoże.
-Już to zrobiłem.
-To dobrze. Idźcie odpocząć. Już po wszystkim. Ty Christian też.-zwróciłem się chłopaka.
-Nie! Zostaje przy niej!
-Jak chcesz idioto...
-Dobrze. Idźcie do swoich pokoi.
Po tych słowach ruszyłem na dół. W kuchni zastałem Nat.
-Co się właściwie stało?-wyszeptała.
-Napadli nas, podpalili dom. Praktycznie nic z niego nie zostało. Mar chciała ci to wytłumaczyć, ale...
-Ale ja nie słuchałam... Boże, obraziłam się na nią, bez przyczyny. Myślałam, że zwyczajnie mnie olewa, bo ma was.-wydusiła.
-Wyjasnicie sobie wszystko. Ona...-i wtedy przerwał nam dzwonek.
Wybiegłem, jak z procy z kuchni po drodze wpadając na Chrisa.
-Co do cholery?! Uważaj!-krzyknąłem.
-Ty też!
-Gdzie one są?-zapytał starszy mężczyzna w białym kitlu.
To właśnie tata Matthewa.
-Na górze. W pokojach-odparłem.
-Do, której najpierw mam iść?
-Do mojej!-powiedzieliśmy w tym samym momencie.
-Chyba śnisz.-wysyczałem.
-Nie. Lil umiera.
No tak... To naprawdę poważne.
-Niech pan idzie do Lilac.-westchnąłem.
Mężczyzna ruszył za swoim synem. Co miałem robić, poszedłem za nimi.
Wszedł do pokoju i podszedł do dziewczyny.
-Trzeba wyjąć kule. Jedna jest w brzuchu. Stan tej dziewczyny jest bardzo ciężki. Straciła wiele krwi... Muszę operować. Wszyscy wychodzą.
Wtedy Matt się wściekł.
-Nigdzie nie idę! Nie ma mowy!
-Owszem. Idziesz.-stwierdziłem i siłą wyprowadzilem go z pomieszczenia. Zeszliśmy do salonu. Dopiero tam go puściłem.
-Dlaczego to zrobiłeś!?
-Żebyś ty nie zrobił czegoś głupiego, a teraz siadaj.-skwitowałem.Trzy godziny później...
-Do jasnej cholery! Jeśli w tej chwili nie przestaniesz łazić w tą i spowrotem i cię obiję!-wrzasnąłem.
Facet od trzech godzin wyrywa sobie włosy z głowy i chodzi z kąta w kąt.
-Łatwo ci mówić.-westchnął, ale usiadł.
Po kilku minutach ciszy zapytał:
-A jeśli ona... N-nie przeżyje?
-Przeżyje. Jest silna.
Szczerze? Naprawdę nie wiem co z Lilac. Boże, gdyby ona...
Ja, Chris i reszta...
Nagle otworzyły się drzwi "gabinetu", a w nich pojawił się ojciec Matta. Zerwaliśmy się z krzeseł.
-I co z nią?
Lekarz pokręcił smutno głową.
-Przykro mi. Nie podołałem.
I to były niszczące słowa. Christian osunął się na ziemię i... Płakał. Mój beta naprawdę płakał. Teraz wiedziałem. Wiedziałem, że Lilac była jego przeznaczeniem. Ale, gdy to zrozumiał było za późno.
Podszedłem bezszelestnie do przyjaciela i nie zastanawiając się zamknąłem go w uścisku.
-Byłem, takim idiotą i takim chamem w stosunku do niej zanim przejrzałem na oczy. A najgorsze jest to, że ona... Cały czas mnie kochała. N-nigdy nie będę w stanie spojrzeć sobie w oczy. Pozwoliłem umrzeć swojej mate. Rozumiesz? Mojej mate. Lilac.-powiedział zdławionym glosem.
Po tych słowach wybiegł na zewnątrz.
Co tu się do jasnej cholery dzieje?Mar P.O.V.
Płomienie. Dom. Amon. Postrzał. Christian. Lilac...
-Lilac! Lilac! Nie!-wrzasnęłam budząc się ze swojego koszmaru.
Usiadłam na łóżku zlana potem dysząc ciężko. Nagle otworzyły się drzwi, a do środka wszedł Sean.
Powoli, jakby niepewnie podszedł do łóżka. Usiadł obok patrząc na mnie swoimi złotymi tęczówkami. Czarne włosy były w nieładnie, jakby co chwila nerwowo je przeczesywał.
Bałam się. Tak strasznie się bałam, ale...
-C-co z nią? Co z Lilac?-wychrypiałam.
Sean nic odpowiedział tylko schował twarz w dłonie.
O nie.
Zanim zdążył cokolwiek zrobić biegłam do jej pokoju. Gdy w końcu trafiłam do właściwego miejsca, delikatnie otworzyłam drzwi. Weszłam do środka podchodząc do łóżka. Leżała na nim blada, chuda dziewczyna. Dotknęłam jej ręki. Zimna. Całe ciało Lilac było zimne i sztywne. Martwa. Tak po prostu.
-Boże... Nie. Lil, Lil otwórz oczy. Proszę cię, otwórz. Otwórz oczy!-krzyczałam zalewając się łzami.
Nie zauważyłam, kiedy Sean próbował odciągnąć mnie od niej.
-Zostaw mnie! Ona, ona... Nie!-zaszlochałam.
Otoczył mnie ramionami w szczelnym uścisku. Poddałam się i przywarłam do niego. Wtulił twarz w moje włosy.
-Tak musiało być. Już nic nie zmienisz Mar. Teraz trzeba ją godnie pochować. Zginęła walcząc. Jak prawdziwy wojownik.-szeptał.
-W-wiem. A-ale to jest... Takie trudne.
-Mar, spójrz mi w oczy.-powiedział podnosząc delikatnie mój podbródek.
-Przejdziemy przez to. Razem. Ty i ja.
-Bo mamy siebie.-dodałam.
-Bo mamy siebie.-przytaknął.
CZYTASZ
The Moon Light ✔[poprawiane]
Werewolf"(...) - Nadal nie zrozumiałaś? Wydajesz się mądrzejsza. - mówiąc to uśmiechnął się z wyższością. Nie no, teraz to przegiął na maksa. - Czy ty myślisz, że cały świat jest stworzony tylko dla ciebie? Jesteś najbardziej okropnym, chamskim i wredym ch...