15. Podnieść się z dna

8.8K 548 15
                                    

Obudził mnie krzyk. Mój krzyk. Miałam koszmar. W mojej głowie byli tylko oni. Bili, głodzili, katowali. To mnie przerasta. Boję się. Bardzo. Nagle poczułam uścisk na mojej dłoni. To był Sean.
-To tylko sen, Mar. Koszmar. Jesteś już bezpieczna, Nat też. Wszystko dobrze, już nigdy cię nie zostawię.- szeptal
-Obiecaj. Obiecaj mi to.- odparlam zachrypnietym glosem
-Obiecuję. Przyrzekam, że nigdy cię już nie zostawię.- mówiąc to patrzył mi prosto w oczy.
Wierzyłam mu. Usłyszałam kroki, otworzyły się drzwi, a do pokoju weszla moja przyjaciółka. Miała tylko kilka siniakow i parę zadrapan. Dobrze, że nie skończyła tak jak ja. Miałam połamane żebra, zwichnięty bark, rozcięcia, rany (po moim spektakularnym wybiciu szyby, czasem poziom mojej inteligencji mnie powala), wychudlam. Noga, ktora była złamana już się zrosła. Plus bycia wilkiem.
-Mar! Już nie śpisz, to wspaniale. Matt i ja zrobiliśmy naleśniki. Hm... To znaczy on zrobił, ale ja pomagalam mu emocjonalnie i zajmowałam rozmową.- powiedziała z szybkością karabinu maszynowego.
Tak z tą rozmową to na pewno mu pomagała. Mam nadzieję, że nie dotykala niczego w kuchni. To żadna złośliwość. Jej zdolności kulinarne nie są zbyt... Jakby to powiedzieć... No dobra są na poziomie zagotowania wody na herbatę.
-Daj jej dwadzieścia minut. Zaraz tu padnie od nadmiaru twojej gadaniny.- fuknął alfa
Szturchnęlam go w ramię. No cóż zawsze był taki, to jego natura. Potrafił byc miły, ale tylko dla mnie. No co? Taka prawda, nie przechwalam się.
-Nat, przepraszam za niego. Zejde tylko wezmę prysznic ok?
-Tak, oczywiście. A ty Sean szkol się w kulturze osobistej.- rzuciła z uśmiechem i wybiegla krzycząc jeszcze
-Matt! Gdzie jesteś?
-Ona jest wkurzajaca.- powiedział idiota siedzący obok mnie
-Ona jest miła i ja ją kocham. To moja przyjaciółka.- odparlam i poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro. Wyglądalam jak zombie. Worki pod oczami, wlsoy w strąkach. Muszę się ogarnąć. I to szybko.
Wzięłam prysznic, trochę szczypalo, ale wytrzymałam. Ubralam się w jeansy i szarą bluzę. Wysuszylam włosy i zeszlam na dół. Aromat jedzenia sprawił, że odezwał się mój brzuch. Wszyscy z watahy siedzieli razem z Nat, jak gdyby nigdy nic. Ok. Czy ja o czymś nie wiem? No nic. Później zasypię Seana gradem pytań.
-Hej wszystkim.- wybąkalam nieśmiało.
Ogarnij się dziewczyno, ty masz być alfą?! Skarcilam się w duchu.
Chłopcy i Lilac patrzyli na mnie z ... Uznaniem. To coś nowego. Tylko Veronica wyglądała jakby chciała, żeby mnie tu nie było. Hm. To się nie zmieniło.
-Chodź, Mar.
-Musisz coś zjeść, strasznie wygladzasz- powiedziała Lilac
-Słucham?!- warknal Sean
-Em... Ja tylko... To znaczy...
-Nic się nie stalo. No co ty Sean. Sztywniak z ciebie.- stwierdziłam ugodowo
-No może trochę.-powiedział i spojrzał na mnie z uśmiechem
Veronica wyglądała jakby miała wybuchnąć. Szkoda, że tego nie widzicie.
Po kilkunastu minutach zjadłam już jakieś dziesięć naleśników. Do tego poproszilam Seana o jajecznicę. (Zrobi dosłownie wszystko jeśli tylko zrobię ładne oczka, ciekawe co mu się stało) Po skończonym śniadaniu zdecydowałam sie, że przejdę się do lasu. To mnie odpręża. Było slonecznie. Założyłam buty i wyszłam. Poszłam na moją polankę. Usiadłam na trawię wystawiając twarz do słońca. Szum drzew, śpiew ptaków, odgłos strumienia w oddali. Odplynęlam w swoje myśli. Nagle odezwał się Sean. Nawet nie usłyszałam,że się tu zjawił.
-Widzialem, że cię tu znajdę.- usiadł obok mnie
-Lubię to miejsce.
-Ja też. Wiesz... Przyszedłem, bo... Mam dla ciebie niespodziankę.
-Co? Jaką?- zapytałam zdziwiona
-Nie mogę powiedzieć, przecież to niespodzianka.
-Już mi powiedziałeś,że coś szykujesz więc nie do końca
-Chol... To znaczy, no tak masz rację. Po prostu bądź gotowa na wieczor, dobrze?
-Bedę.
Wstal, ale zanim poszedł poglaskal mnie po policzku. Odwrócił się kilka razy zanim zniknął pomiędzy drzewami. Siedziałam tak , aż poczulam, że słońce zachodzi. Spojrzałam na zegarek. Była siedemnasta! O nie! Nie zdążę. Popedzilam do domu. W moim pokoju zastalam Nat, która siedziała przy małej toaletce z milionem pudeleczek.
-No wreszcie! Szybko, bo nie zdążymy. Idź pod prysznic, a potem zrobie cię na bóstwo! Panu Idiocie oczy wyjdą z orbit, jak już cię zobaczy na... Ups. Em...
-Na czym???
-Na niczym. No idź już, idź .
-Olej, okej idę.
Po szybkim prysznicu skierowalam się pokoju. Była tam też Lilac.
-Czesc Lilac
-Witaj , oj mów mi Lil. Jesteś przecież jedna z nas.
-Dobrze, zatem jeszcze raz . Czesc Lil!- powiedziałam z uśmiechem.
Dziewczyny się rozesmialy.
-Siadaj Mar. Ja zajme się make-upem, Lil zrobisz jej włosy?
-Oczywiście. Nie ma problemu.
-Tak jest lokówka i wsuwki. Zamknij oczy Mar. Nie podglądaj dopóki nie skończymy!
-Jasne.- po chwili jednak uchylilam leciutko powiekę...
-Mar! Co ja ci mówiłam?
-Już, juz. Nie patrzę.
Po jakiejś godzinie Nat powiedziała, że mogę otworzyć oczy i założyć sukienkę. To ja miałam w ogóle jakąś sukienkę?
-Ale... Ja nie mam...
-Spokojnie. Byłam dziś w galerii, znalazłam coś idealnego dla ciebie.- mówiąc to wyjęla z szafy przepiękna białą sukienkę na ramiączkach, krótką z przodu, a dłuższą, bo prawie do kostek z tyłu. Na talii powyszywane były maleńkie diamenciki, które sprawiały, że mienila się w świetle. Była z delikatnego materiału, lekkiego i zwiewnego. Trafiła w dziesiątkę.
-Nnie podoba ci się?- zapytała zbita z tropu
-Żartujesz? Jest cudowna! Kocham was!
Pomogły mi włożyć sukienkę, potem Nat podała mi parę szarych szpilek i byłam gotowa. Wtedy odslonily wcześniej przykryte materiałem lustro. Oniemialam. Moja twarz była rozświetlona, moje oczy zyskały głębi, usta były delikatnie zaróżowione, a włosy spływaly falami na plecy. W dodatku ta sukienka...
-Ja, nie wiem , jak mam wam podziękowac.
-Po prostu dobrze się baw.
-Właśnie, ten wieczór jest dla ciebie. Tyle przeszlas. Musisz się odprężyć.
W tym momencie zapukala babcia, z którą kilka godzin wcześniej odbylam dluuugą rozmowę. Wyjasnilysmy sobie wszystko. Weszła do pokoju, a w jej oczach zablysnęly łzy.
-Kochanie, wygladzasz... Brak mi słów. Chciałam powiedzieć, że Sean czeka na dole. Swoją drogą to też nieźle się wystroil. Masz szczęście, że go spotkalas.
-Dziękuję, powiedz mu, że już schodze.
Babcia wyszła, a dziewczyny jeszcze tylko spryskaly mnie perfumami i byłam w pełni gotowa. Wzięłam głęboki wdech, słyszałam rozmowę Seana i babci. Zaczęłam schodzić ostrożnie po schodach. Odwrocili się w moja stronę, a Sean zamarł w pół słowa. Jego miną była przekomiczna. Zastygl z wielkim "o" na twarzy. On też wyglądał pięknie. Miał garnitur, czarny, idealnie skrojony. Błyszczące włosy w kolorze hebanu i ten uśmiech. Roztapiam sie.
-Ja... Mar, wyglądasz... Niewiarygodnie. Przyćmisz wszystkich.
-Dziękuję.- zarumienilam się
-Bawcie się dobrze. Tylko proszę mi ja odstawić bezpiecznie do domu.- powiedziała babcia
-Przyrzekam, że będzie w jednym kawałku.- powiedział chłopak i wziął mnie za rękę. Wyszliśmy z domu.
-Gdzie mnie zabierasz? - spytalam przed domem stał jego samochód.
-Zobaczysz...- stwierdził i uśmiechnął się tajemniczo



Po przerwie,ale jest. Mam nadzieję, że się spodoba. Swoją drogą, jak myślicie gdzie Sean zabierze Mar?

Wasza Margaret1410

The Moon Light ✔[poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz