31. Spowija nas mrok

4.7K 392 30
                                    

WAŻNA NOTKA
Hej, na początku chcę podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, iż ta książka wybiła się na trzecie miejsce w top o wilkołakach.
Jednocześnie proszę was KOMENTUJCIE to naprawdę ważne.
Ty, który to czytasz, gwiazdkujesz, komentujesz, piszesz. Ty jesteś moją motywacją.
Dziękuję.

Margaret1410

W poprzednim rozdziale...

Byliśmy prawie na miejscu, kiedy rozległ się przeszywający noc krzyk:
-Atakują nas!

Nie. Nie. To niemożliwe. Nierealne. To jawa. Sen...
A jednak... To prawda. Okrutna, bezlitosna prawda, która nie ma współczucia.
Ta, która uderzy cię w twarz, kiedy ty myślisz, że wszystko zaczyna się układać. I znów upadasz. Tak, jak ja.

Dom. Miejsce gdzie czujesz się kochany, bezpieczny, silny. Mój właśnie stoi w płomieniach. Przyjaciele krzyczą. Wybuchają bomby.
Wszystko jest zasnute.
Mrokiem.

Bum! Bum! Bum!
-Mar! Odejdź stąd! Musisz uciekać!-doszedł krzyk Seana.
Szłam dalej przed siebie. Nie mogę uciec. Muszę pomóc. Uratować. Straciłam rodzinę, ale zyskalam nową. Rodzinę, która teraz znów była w niebezpieczeństwie, a ja nie pozwolę na to, by kolejny raz ją stracić.
W płomieniach wbieglam do środka.
Pierwsze co mnie uderza-dym. Iskry sypiące się z góry. Żar. Rozdarłam swoją koszulkę, a skrawek materiału przyłożylam do twarzy. Rozejrzalam się po holu. Płomienie przeszkadzały i zmniejszaly widoczność, lecz szłam dalej. Nagle zatrzęsło całym budynkiem, roztrzaskaly się szyby. Upadlam. W tym momencie dobiegł mnie krzyk.
-Pomocy! Tu jesteśmy! Blagam!
O nie.
Lilac. I ktoś jeszcze.
-Lil, trzymaj się idę po ciebie! Poczekaj!-odpowiedziałam i pobieglam na górę.
Skierowalam się do pokoju dziewczyny. Popchnęlam, ale były zatrzaśnięte. W oko rzuciła mi się mała szafka. Szybko ją otworzyłam. Bingo. Pistolet o wystarczającym odrzucie. Strzeliłam. Drzwi się otworzyły.
-Lilac! Już jestem!-powiedziałam i weszłam do pokoju.
-Mar, nie! To pułapka! Nie wchodź!
Za późno. Amon. Moja przyjaciółka związana na łóżku. On opierający się o parapet.
-Wiedziałem, że się zjawisz. Nie mogłabyś zostawić przyjaciółki. Jakie to żałosne. Obie zginiecie.
-Najpierw spróbuj zamiast rzucać groźby.-odpyskowałam w swoim starym stylu.
-Oczywiście.-odpowiedział i sekundę potem był przy mnie z nożem.
Gdzie się podziała moja broń? Cholera. Zamachnąl się, ale zrobiłam unik. Co mogę wykorzystać? Nauki Seana - bierz to co masz pod ręką.
Rozejrzalam się. Srebrny świecznik. Cóż, dobre to niż nic.
Kolejna lekcja Seana- nie daj się zaskoczyć, atakuj pierwsza.
Tak zrobiłam. Wzięłam zamach. Niestety zrobił unik. Trwało to w nieskończoność, bo zarówno on, jak i ja byliśmy doświadczonymi wojownikami. Nagle poczułam w swoim ramieniu uklucie. Zadrasnąl mnie nożem! O nie, nie będziemy się tak bawić. To dodało mi adrenaliny. W momencie skoczylam na jego klatkę piersiową, a on padł na podłogę przy okazji waląc głową w nogę od stolika kawowego. Podeszłam do mężczyzny. Nieprzytomny.
Szybko zabrałam się do uwalniania dziewczyny z lin i taśmy, kiedy nagle do mojej szyi zostało przylozone ostrze.
-Jeśli chcesz żyć wstaniesz i pójdziesz ze mną. Mogę cię zabić i wiesz, że to zrobię.- odezwał się głos za moimi plecami.
-Pójdę.-odpowiedziałam.
-No i ładnie. Czy jeżeli cię puszczę nie uciekniesz? Muszę cię uświadomić, iż z drugiej ręki mierze w twoją przyjaciółke, więc liczę, że nie zrobisz nic głupiego.-dodał.
Cholera. Będzie trudno. Jak na złość na zewnątrz rozgrywa się walka.
-Będę posluszna.-wycedziłam przez zęby.
Odsunal sztylet, nie zastanawiając się jakie mogą być skutki. Butem wybilam pistolet, który wystrzelił w framuge. Spojrzałam na Lil. Na szczęście wszystko z nią dobrze. Była wolna. Mogła uciec i choć w glebi duszy miałam nadzieję, że mi pomoże to miała wybór.
Do rzeczywistości przywrócił mnie ryk Amona. Odwrocilam się w samą porę, by uchylić się od lecącego scyzoryka. Już zamierzalam wziąć się w garść i wygrać, lecz nastąpił wybuch.
Na przeciwnika spadł grad gruzu i desek. Spojrzałam przerażona, ale dobiegł mnie krzyk. Wylecialam z pokoju przeskakując płomienie, które dotarły już na pierwsze piętro. Znalazłam moją przyjaciółkę z przygniecioną nogą.
-O Boże, Lilac! Nie ruszaj się.-powiedziałam i zaczęłam odgarniac gruz.
W pewnym momencie poczułam dłonie na karku. Szybko się podnioslam w celu zaatakowania, ale kiedy ujrzałam Christiana zaprzestalam.
Gdy dziewczyna była wolna wziął ja na ręce i zaczął się kierować do wyjścia. Odgarnialam deski i inne przeszkody. Wszystko zapowiadało się dobrze, jednak tuż przy drzwiach rozległy się trzy strzały. Zamknęłam oczy. Ten huk i krzyk. Krzyk mojej rodziny. Za mną leżała Lil, a z jej ramienia i brzucha sączyła się krew. Obok próbował ja podnieść kulejacy Chris.
Niewiele myśląc ruszyłam mu pomóc. I tak z ranną na plecach ruszyliśmy do wyjścia. Amonem nie musiałam się przejmować, bo gdy tylko zamknęły się za nami drzwi połowa domu runęła. Nie miał szans.
Na zewnątrz panował chaos. Odgłosy walki, jęki bólu, zawodzenie.
Nigdzie nie było Seana. Biegałam w tę i we tę szukając go.
I wtedy pojawił się zza drzew, oznajmiając:
-To koniec.
Wszyscy spojrzeli po sobie szukając rannych, aż dobiegł nas krzyk Chrisa:
-Mar, Sean, ona słabnie!

Nie, jeśli ona umrze, umrę i ja.

The Moon Light ✔[poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz