25. Trzy, dwa, jeden i... Stop!

5.5K 422 23
                                    

Obudził mnie delikatny dotyk na policzku. Otworzyłam oczy i ujrzałam wpatrującego się we mnie Seana. Na moją twarz wypłynął uśmiech.
- Cześć.
- Cześć. Długo już nie śpisz?
- Jakieś pół godziny.
- I co robiłeś?
- Patrzyłem na ciebie.
- O nie... Pewnie robiłam nieświadomie jakieś głupie miny i wygadywalam bzdury. - jęknęlam.
- Nie...
- Czyli nic nie mówiłam? Ok.
- To znaczy... Zapewnialas, jak bardzo ci się podobam i mruczalas moje imię.
-O Boże... To wszystko?-spytalam
-Niezupełnie. Wołałas siostrę. Przepraszalas. Twierdzilas , że to przez ciebie.
-Bo to prawda-wyszeptalam-przecież to wszystko to moja wina
-Nie! Nie mów tak , nie możesz tak myśleć. Tak miało być.-wziął moja twarz w dłonie - Nie możesz zwalać winy na siebie. Obiecujesz?
Westchnęlam ciężko.
-Obiecuję.
-Grzeczna dziewczynka.
-Wrr... Uwazaj, bo mogę ugryźć.- powiedziałam i uśmiechnęlam się
Spostrzeglam, że nachyla się do mnie, czy on chce mnie...
-Nie!-pisnęlam i wyplątalam się z pościeli
-Dlaczego?-jęknąl
-Żadnego calowania , przed umyciem zębów!
-Jesteś bezlitosna.
-No przykro mi , wiem. Poradzisz sobie chlopczyku.-usmiechnelam się słodko, wiedziałam, że ten "chłopczyk" go wkurzy
-Chlopczyku?! Na co ja ci pozwalam. Jestem dla ciebie zbyt lagodny.-łypnąl na mnie wzrokiem
Rozesmialam się i podeszłam do niego. Pocalowalam go w policzek, ale on w tym momencie przesunął twarz tak, że moje usta dotknęły jego.
Uderzylam go pierś.
-Ej! Co ja mówiłam oszuście!
-Nic nie obiecywalem.-odparł podnosząc ręce w górę.
Pokrecilam głową.
-Idę wziąć prysznic, a ty...
-A ja?-zapytał z nadzieją
-A ty możesz zrobić mi śniadanie.-powiedziałam wesoło
Skrzywil się.
-Liczyłem na coś innego- mruknął
Rozesmialam się na głos.
-Hm... Kobiety. Nic tylko rządzą. Jak się nie postawisz na początku to masz prze...
-Co ty tam mówisz Sean?
-Nic takiego.
-Tak myślałam-powiedziałam i z uśmiechem poszłam do łazienki.
Umylam zęby i twarz, a potem wzięłam prysznic. Wysuszylam włosy i wykonałam leciutki makijaż, który składał się z pomalowania rzęs i pomadki ochronnej. Założyłam ciemne burgundowe rurki i czarną koszulkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki na korytarz. Nasluchiwalam. Cisza. Chyłkiem przebieglam do pokoju Lilac. Nie, nie zapomniałam o niej. Lekko uchylilam drzwi i weszłam po pomieszczenia. Blada i poobijana dziewczyna leżała na łóżku przy oknie. Na policzku miała ranę, z której myślę, że zostanie blizna. Spala. Usiadłam obok i ujęlam jej dłoń. Z ust Lilac wyrwał się słaby jęk.
-Przepraszam. Nie udało mi się. Przepraszam.-wyszeptalam z łzami w oczach
Nagle moja przyjaciółka otworzyła oczy.
-Mar...-wychrypiala-Pić...
-Jasne, już daję.-sięgnęłam po szklankę na komodzie i zblizylam się do dziewczyny. Gdy już się napila opadła na poduszki. Scisnęla moja rękę.
-Dziękuję-wyszeptala-G-dzie jest Christian?
-Pójdę po niego. Kiedy chciałam cię wczoraj zobaczyć nie pozwolił mi wiesz? Nie pozwolił, bo się o ciebie martwi. Myślę, że cię kocha i martwi się o ciebie.
Uśmiechnęła się leciutko, odwzajemniam uśmiech i wyszłam z pokoju. Skierowalam się kuchni, skąd dochdzil zapach gofrów i dźwięk rozmów. Weszłam do kuchni i przywitalam się ze wszystkimi. Zanim usiadłam wzięłam Chrisa za ramię.
-Lilac cię prosi. - westchnelam -Chris mam do ciebie pytanie
-Czy to coś czujesz do Lil?
Potarl skronie dłońmi.
-Ja... Nie będę tego dłużej ukrywać. To wszystko sprawiło, że... Że jest dla mnie wszystkim. Czułem się, jak Sean, gdy myślał, że cię stracił. K-kocham ją. Powiedział i spojrzał na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego łagodnie.
-Idź do niej. Czeka na ciebie.
Nagle wstał i zrobił coś nieoczekiwanego, zamknął mnie w stalowym uścisku.
-Jesteś wielka Mar. -wyszeptal
Spojrzał na mnie.
-No idź do niej.
Odwrócił się i wbiegł po schodach. Z wielkim szczęściem na twarzy weszłam do kuchni.
-Co macie dobrego?
-Sean zrobił gofry. Rozumiesz? Sean.
-Ciekawe kto go do tego naklonil.
Zamierzalam usiąść przy Matthew'ie, ale zanim się obejrzałam byłam na kolanach warczącego Sean'a. Pokrecilam głową z rozbawieniem. On się nigdy nie zmieni. Podsunął mi talerz pełen złotych gofrów wraz z syropem klonowym i bitą śmietaną.
-Dziękuję-powiedziałam i pocalowalam go w policzek.
Od razu się rozchmurzyl.
Zjadłam i postanowiłam pozmywac. Gdy już to zrobiłam, wyszliśmy na polanę poćwiczyć i na codzienny obchód granic. Miałam iść z Mattem.
Oddalalismy się coraz bardziej w las. Było dość pochmurno i wietrzenie.
-Widziałaś się ostatnio z Nat?-zapytał niby od niechcenia
Przypomniała mi się nasza ostatnia kłótnia. Westchnelam.
-Nie, nie widziałam jej od naszej ostatniej rozmowy.
-O co poszło?
Spojrzałam na niego
-Skąd wiesz, że...
-Och, daj spokój. To widać na kilometr przecież nie rozmawiacie od dłuższego czasu.
Zblizalismy się coraz bliżej granicy. Miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Rozejrzalam się wokół.
-Wiesz może cię to...
-Cicho! Moment! -wyszeptalam cały czas się rozgladajac.
Wtedy z lasu wybiegł Sean.
-Mar, uciekaj! Uciekaj już!
I nagle poczułam wszechogarniający ból. Świat zawirowal, a ja runęlam na ziemię.
Zemdlalam.

-----*------
Hej!
Przepraszam za tak długą przerwę. Miałam masę testów. Masakra. Zwłaszcza, że następny tydzień zapowiada się równie mecząco. Postaram się jednak pisać. Proszę o komy i gwiazdki.

Margaret1410

The Moon Light ✔[poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz