Mijały sekundy. Mijały minuty. Mijały godziny. Czas biegł, a oni jak na złość nie przychodzili. Siedziałam w kącie przy drzwiach, kiedy je otworzą będę przez chwilę niewidoczna. Jestem w pełnej gotowości, Nat też. Siedzi na przeciwko wejścia i co kilka minut na mnie spogląda. W końcu nie wytrzymałam.
- Nat, zacznij krzyczeć, jak bardzo ci zimno. Wrzeszcz, tak, aby tu przyszli.- powiedziałam.
Skinęla głową, na znak, że rozumie.
- Błagam! Z...zimno! Proszę, słabo mi! Zaraz zemdleję!!! Słabo mi! Proszę was!
Wrzeszczala tak, aż w końcu usłyszałam kroki. Ktoś stanął przy drzwiach. Blondyn. Hmm... Nie będzie trudno. Wtedy otworzyły się drzwi, Jason wszedł do środka z tacą z wodą i jakąś szmatą. Podszedł do Nat, postawił przed nią tacę i w tym momencie zorientował się, że mnie brakuje. Zanim zdążył wstać popchnęlam go na brzuch, przycisnęlam do podłogi i zabrałam mu nóż z kieszeni. Znalazłam też parę strzykawek. Doskonale. Przyłożyłam broń do jego szyi.
- Jedno słowo i koniec. Rozumiesz?- warknęłam.
- Nat, sznur. - zwróciłam się do dziewczyny, która zaczęła związywać chłopaka. Po chwili leżał obezwładniony w kącie. Próbował się wyplatąć, ale wtedy wbiłam mu w szyję strzykawke z niebieskawym płynem. Opadł na ziemię nieprzytomny.
- Teraz szybko. Nie wiadomo ile to będzie działać. Wbijaj to każdemu, ok?- powiedziałam wciskając jej do ręki kilka strzykawek. Spojrzała na mnie ze strachem w oczach, ale skinęla głową. Nagle rozległ się głos.
- Jason, co tak długo?!
Szybko schowalam się z Nat, w ciemnym kącie. Kroki. Idealnie. Rzuciłam się na niego i ogluszylam deską z magazynu, w którym się znalazlysmy. Padł na ziemię, a ja go związalam i wciągnęlam za ręce do piwnicy, w której był już Jason. Przekręcilam klucz i ruszylysmy dalej. Wcześniej przeszukalam tego faceta, teraz w ręce miałam dwa noże, a w nogawce pistolet. Na razie jest dobrze. Za dobrze. Zza rogu wyszedł mężczyzna, chciałam się schować, ale nas spotrzegl. Odepchnęlam przyjaciółkę i w sama porę odparowalam cios nożem. Wbilam mu nóż w ramię, a on zaskowyczal z bólu. Warknąl i rzucił się na mnie ze sztyletem. Drasnąl mnie w nogę, a ja uderzylam do w twarz. Zatoczył się, szybko wykonalam skok i zdzieliłam go kolanem. Potem podciełam mu nogi, ale on pociągnął mnie za sobą. Byłam pod nim przykladal mi broń do gardła. Nagle ktoś go zepchnął i uderzył deską. Nat?! Nie czekając, aż coś jej zrobi strzeliłam. Koniec. Nie miałam wyrzutów sumienia. Glodzili, bili, katowali, nie dla nich nie ma współczucia. Złapałam dziewczynę za rękę i ruszylysmy biegiem w głąb mrocznych korytarzy.Sean
Jechaliśmy dwoma autami. Na polanie po moim rozkazie, zjawiła się wataha, Matt biegł na przodzie. Od razu przesłał mi w myślach, miejsce, którego ostatnio tak szukałem. Jechaliśmy chyba z maksymalną prędkością. Musiałem ja uwolnić. Jeszcze chwila Mar. Wytrzymaj. Mój beta powiedział mi, że mają też Natalie. Przyjaciółkę Mar. Cholera! Mogłem z nią porozmawiać, a nie ja spławiać za każdym razem. Mam za swoje. Jeszcze tylko kilka kilometrów. Zaraz cię uwolnie Mar.
Mar
Weszłysmy do głównego holu. Było tu dwóch mężczyzn. Nagle Nat się potknęla, a mężczyźni odwrocili, jednak zanim to zrobili już leżeli martwi. Nie miałam coś dzisiaj skrupułów. Nie. Dzisiaj miałam do uratowania moja przyjaciółkę. Szybko skierowalam się do drzwi. Cholera. Zamknięte. No jasne. Wtedy spostrzeglam na szyi jednego identyfikator. Zerwalam go i podbieglam do drzwi. Przylozylam, ale zanim się zorientowałam ekran zbadał mój odcisk palca. Sekundę później wył już alarm. Wokół słyszałam przekleństwa i kroki. Nie zastanawiając się wybiłam szybę. Szkło rozpryslo się na wszystkie strony wpadając mi do włosów i raniąc ciało.
- Nat! Biegiem!- popędzilam dziewczynę i ruszyłam przed siebie. Słyszałam ich krzyki, niektórzy mierzyli do nas z broni, ale zanim rozpoczęla się seria strzałów byłyśmy w przydrożnym lesie. Ukrylam Nat w koronie z jednego z drzew.
- Masz tu czekać, zaraz przyjdę, na pewno ktoś zaraz po nas przyjedzie. Zabrałam jednemu z nich komórkę. Zadzwonię po Seana i Matta. Tylko nigdzie się nie ruszaj. - i nie czekając na odpowiedź ruszyłam przez las wybierając numer chłopaka. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Mar?
-Sean, ucieklysmy, mają broń, szukają nas. Nie wiem. Nie wiem co robić.
- Mar. Gdzie jesteście?
- Las, wszędzie las, droga, a na przeciwko lasu fabryka, ale stara. Sean idą po nas!
- Wytrzymaj, jeszcze chwila skarbie.
Skarbie? Powiedział skarbie? To było... Niewiarygodne. Nagle usłyszałam pisk opon hamujących przy drodze. Pewnie Sean prowadził.
Wychyliłam się znad trawy i tak to było on. Zanim wyskoczył Matt i kilku chłopców. Wyszła reszta. Nasza wataha mierzyla z broni, na tamtych. Będzie źle.
- Gdzie dziewczyny.- syknął alfa.
- Nie wiem. Swoją drogą twoja wilczyca ma pazurki.- zasmial się szyderczo, ale zaraz spowaznial, gdy chłopak odbezpieczyl pistolet.
- Sean! Za wami!- krzyknęlam
Widzialm determinację na twarzy Seana, chciał zabić tamtego zbrodniarza. Wtedy odezwał się Matt.
- Musimy iść po dziewczyny. Zamarzną tam - to go otrzezwilo, ruszył w moja stronę. Matt, już wiedział gdzie jest Nat, wyczuł ja i poszedł po nią. Ja chciałam podbiec do mojego przeznaczonego, ale nagle moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Zwalilam się na ziemię. Sekundę później byłam w ramionach Seana.
Podniósł mnie i przyciągnął do swojej piersi. Byłam coraz słabsza, ale było mi tak dobrze w jego ciepłych objęciach. Niósł mnie do samochodu. Po raz ostatni spojrzałam w oczy mojejmu przesladowcy.
- Zabij go. On na to zasługuje.- wyharczalam wysuszonym gardłem. Nikt mnie nie słuchał. Musiałam sama zadziałać. Ostatniemu sił wyjęłam sztylet i rzuciłam. W ramię. Hm... Mogło być lepiej.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.- wyszeptałam.
- Nie musisz przepraszać. Spij.
Zanim zemdlalam z wyczerpania zdążyłam jeszcze pomyśleć - Kim ja się stałam? Potem była ciemność.
CZYTASZ
The Moon Light ✔[poprawiane]
Hombres Lobo"(...) - Nadal nie zrozumiałaś? Wydajesz się mądrzejsza. - mówiąc to uśmiechnął się z wyższością. Nie no, teraz to przegiął na maksa. - Czy ty myślisz, że cały świat jest stworzony tylko dla ciebie? Jesteś najbardziej okropnym, chamskim i wredym ch...