4

604 21 0
                                    

Fait:

- O jasny chuj! - krzyczała Miley. Już jakieś pół godziny siedzi w łazience i klnie pod nosem. Po tym weekendzie spędzonym ze swoim szefem, zachowuje się jakby miała jakiś atak paniki. - Kurwa, kurwa, kurwa!! - wyszła z łazienki i spojrzała na mnie przerażona. Podeszła do mnie i dała mi do ręki małe pudełeczko.

- Test ciążowy? - zapytałam łagodnie i spojrzałam na pozytywny wynik. - Oo...em, będę ciocią?- oddałam jej test i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Miley szła za mną, a kiedy doszliśmy do kuchni usiadła na krześle i zaczęła szlochać. Spojrzalam się na nią zdziwiona. Czemu ona płacze, przecież to nic takiego. To dziecko, a nie nowotwór. Jeśli nie będzie w stanie się nim zaopiekować, może je oddać do domu dziecka. Niepotrzebnie dramatyzuje.

- Czemu placzesz? - zapytałam i zostałam zmierzona porażającym wzrokiem. - Przecież to nic takiego, tylko ciąża. - dodalam i wróciłam do robienia jedzenia. Naprawdę jej nie rozumiem. Nie musi się opiekować tym dzieckiem, bo może je oddać. A jeśli chce się nim zająć to dobrze prawda? Chociaż może nie chodzi o samo dziecko, tylko o to jak powiedzieć o nim Robertowi? Może martwi się jak on to przyjmie? Skoro są razem, to nie powinien mieć z tym problemu. - Wiesz, że musisz powiedzieć o tym Robertowi?

- Ttak ja wiem, i boje się. - powiedziała i zakryła twarz rękoma. Płakała i uzalala się nad sobą.

- Nie płacz, to nie twoja wina. Przecież to przez facetów, kobiety zachodzą w ciążę. - starałam się ją pocieszyć i udało mi się to. Zaśmiała się lekko i zaczęła jeść kanapki, które nam zrobiłam. - Posłuchaj. Jeżeli boisz się wychować to dziecko, to możesz je oddać. A możesz je dobrze wychować. Wiem, ze potrafisz. Poza tym, ty zawsze chcialas mieć dzieci. Nie rozumiem czego się boisz. Tylko wiesz, trzeba powiedzieć to tatusiowi dziecka. Powinien wiedzieć. - mówiąc szczerze to wątpię, że moja przyjaciółka odda tego brzdąca. Napewno nie! Ona zawsze marzyła o rodzinie i dzieciach. Może to mieć. Robert wygląda na porządnego mężczyznę i z pewnością nie zostawi jej z tym samej. Jestem pewna.

- Jak ja mam mu to powiedzieć.? - wymamrotała a ja od razu wpadłam na pewien pomysł. Jeśli Miley się na niego zgodzi, to myślę że świetnie by to wyszło.

- Posłuchaj. Mogłabyś go dzisiaj tutaj zaprosić na kolację. Zrobisz coś do jedzenia i kiedy będzie odpowiedni moment, powiesz mu. Ja się ulotnie na noc. Co ty na to? - zapytałam a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Chyba spodobał jej się mój pomysł. Jestem zadowolona.

- To świetne! Myślę, że się uda. Dziękuje ci! - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Następnie się ubrała i pojechała do pracy. Ja w tym czasie przyszykowałam się do szkoły. Po niecałych trzydziestu minutach, byłam w klasie.

Josh:

Weekend minął mi strasznie fajnie. W towarzystwie Fait, czas zleciał bardzo przyjemnie. Cieszyłem się jak nie poszła na ring. Chociaż nawet jakby chciała tam isc, to bym nie pozwolił. Jako jej best friend forever, mam coś do gadania. Mogłaby bić się z każdym innym, ale nie z nim. Wiem jak on walczy, bo sam kiedyś stanąłem na przeciwko niego na ringu. Przegrałem i to nie byle jak! Przez tydzień w szpitalu leżałem, to ona by tam była dwa razy dłużej. Mimo tego, że jest silna, to i tak jest krucha. Nie poradziłaby sobie. Wiem to.

Wziąłem rano prysznic i ubrałem ciuchy do szkoły. Przy szykowałem książki i poszedłem do kuchni na śniadanie. W niej spotkałem moja mamę. Przywitałem się z nią krótkim "cześć " i zacząłem konsumować jedzenie. 

- A synku! Jak ci idzie w nowej szkole? - zapytała moja rodzicielka a mi zrobiło się przyjemnie ciepło na sercu. W samej szkole było naprawdę dobrze. Nie miałem problemów z nauczycielami, ani nauka. To znaczy z jednym przedmiotem, a mianowicie z matematyką. Ale to nic wielkiego.

Pomimo Bólu || P.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz