Koniec

480 27 3
                                    

Dzisiaj jak co rano, wstalam o 6. Po porannej toalecie, zrobiłam sobie sniadanie, a potem tylko załozyłam ciuchy i ruszyłam truchtem do kawiarni.

Dzień był piękny. Świerze wiosenne powietrze otulało moje ciało, a słonce pięknie grzało moją twarz. Ludzie spiesznie gdzies chodzili, nie to co ja. Powolnym krokiem przemierzałam uliczki, chcąc jak najdłuzej napawac się wiosną. Niektórzy mijali mnie, witajac sie ze mną, lub obdarzajac mnie umiechem. To było przyjemne.

Gdy dotarłam do zaludnionej kawiarni, szybko ubrałam fartuszek i poszłam za ladę, pomoc Miley. Dziewczyna dobrze sobie radziła, jednak mimo wszystko, to nasz wspólny biznes.

Cały dzień spędziłam na wydawaniu kawy i ewentualnie ciasta. Ludzie dzisiaj byli wyjatkowo mili, a atmosfera w lolaku bardzo przyjemna. Jednak wszystko dobre kiedyś się kończy.

Gdy Miley poszła do domu, a ja miałam wszystko posprzątane, do srodka wszedł Josh. Wpatrywaliśmy się w siebie, nie wiedzac co zrobić. Nie widzialam go od tamtej chwili w szpitalu i musze przyznać, że tęskniłam za nim. Przez wiele nieprzespanych nocy, zastanawiałam się, co u niego. Myślałam nad wszystkim.

- Więc tym się teraz zajmujesz? - zapytał, podchodzac do mnie bliżej. Odsunęłam się trochę, lecz niezauważalnie. Głośno przełknęłam gule, która siedziała w moim gardle.

- Tak. Chyba pora się ustatkowac trochę.- zaśmiałam się, chociaż smieszne to nie było. Blondyn patrzył na mnie smutno, przez co i mi przestało być do śmiechu.

- Fait ja..ja cię przepraszam. Wiem, że to nie wystarczy i wiem, że postąpiłem bardzo glupio, ale chciałem cię chronić. Pewnie nic mnie nie usprawiedliwia, ale proszę, wybacz mi.- zastanawiałam sie przez bardzo dlugi czas, co powinnam zrobić. Jak z nim pogadać, cokolwiek.

- To nie było glupie, ale boli mnie to, że nic nie powiedziałeś. Że nie pomyslałes o tym, jak ja się będe czuć. A twoi rodzice?

- Wyprowadzili sie nie dlatego, ze ja umarlem. Tata musial sie przenieść ze względu na prace. Cały czas myśleli, ze mieszkam z tobą.- kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.- Powiedz coś.

Westchnęłam głośno.

- Fait proszę cię, wybacz. Pozwól mi być znowu w twoim zyciu. Pozwól mi znowu budzić się przy tobie i zasypiać tak, jak wcześniej. Pewnie mnie teraz nienawidzisz i...- nie pozwolilam mu dokonczyć, ponieważ szybko do niego podeszłam w wpiłam się w jego usta. Tak długo ich nie czułam. Brakowało mi ich miękkości i ciepła.

- Wybaczyłam ci już dawno.- szepnęłam, gdy się od niego oderwałam.

- Dziękuje.- usmiechnął się do mnie, tym samym sprawiając, że moje serce się rozpłynęło. - Kocham cię.- szepnął mi na ucho.

- Obiecaj, że juz nigdy mnie nie zostawisz.

- Obiecuje.- uwierzyłam mu. Wtuliłam się mocno w niego, czujac jego ciepło.

- Tez cię kocham, Josh.

Teraz, gdy miałam go całego i zdrowego przy sobie, byłam pewna, że wszystko się ułozy. Razem damy sobie rade ze wszystkim co nas czeka, a czeka wiele. Przetrwamy wszystko, wierze w to. Razem.

Cześć! To juz koniec.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, gwiazdkowali i komentowali moją opowieść. Dzięki wam nareszcie ją skończyłam.

~P.

:)

Pomimo Bólu || P.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz