6

569 19 0
                                    

Fait

Siedzielismy całą klasą na angielskim, który jest pierwszą lekcją. Z tego przedmiotu byłam całkiem niezła, ale mimo to i tak go nie lubiłam. Na szczęście siedziałam w ławce z moim przyjacielem. Cała ta sytuacja z Eleną się wyjaśniła, on nic do niej nie czuje i tyle. Nie żeby mnie to bawiło, ale cieszę się że ona mu się nie podoba. Moja zazdrość minęła.
Lekcja mijała, mi nudzilo się coraz bardziej, więc szturchnęłam Josh'a w ramię. Kiedy ten tylko parsknął śmiechem i nic więcej, postanowiłam nie odpuszczać i podenerwować go troszke.
Tym razem, gdy nauczycielka pisała coś na tablicy, uderzyłam go w ramię, a on pisnął cicho z bólu i zaskoczenia. Zaczął się ze mnie smiać i oddał mi, ale trochę lżej. Do końca lekcji się pokryjomu biliśmy. Jak wyszliśmy z klasy, byliśmy cali obici, ale jakoś specjalnie mi to nie robiło, bo była świetna zabawa.
Kiedy nadszedł czas na lekcje w-f , poszłam razem z dziewczynami do szatni damskiej, aby się przebrać. U nas w klasie było sporo dziewczyn, ale z żadną nie udało mi się zaprzyjaźnić. Niestety, połowa to tapetowane Barbie, jakieś 25% to kujonki, które wolą same dryfowac po morzu zwanym życiem. Cała reszta natomiast to ćpunki, z którymi nie chciałam mieć do czynienia. Mówiąc szczerze, to najlepiej dogadywałam się z chłopakami. Trzeba przyznać, że co po niektórzy to są naprawdę spoko. Niektórzy! Bo co do chłopaków to jest w klasie trzech gotów. Kilku ćpunów, którzy trzymają się z ćpunkami. Razem czasami dragami handlują. Inni to kobieciarze typu " wyruchać i zostawić" , no i są też normalni. Do nich zaliczają się Josh, Alex, Felix i Martin. Nie za dużo ich, ale zawsze coś.
Jak się przebrałam, wyszłam z szatni i szłam na szkolne boisko, kiedy nagle ktoś pociągnął mnie w stronę krzaków i zakrył mi usta ręką, abym nie mogła krzyknąć. Gdy byliśmy w takim miejscu, w którym nie było nas widać, osoba stojąca za mną odwróciła mnie w swoją stronę i przycisnęła do ściany szkoły. Od razu rozpoznalam tą twarz, jak bym mogła nie poznać chłopaka, z którym ostatnio wygrałam na ringu i dzięki któremu mam tytuł najlepszej.

- Posłuchaj mnie uważnie. - mówił Kyle, groźnym głosem od którego dostalam ciarek na całym ciele. Nie bałam się go, oczywiście że nie. Ja po prostu źle reagowała na taki ton głosu, tak samo jak na krzyk. To ta trauma z dziedzinstwa, przez którą nienawidzę gdy ktoś na mnie krzyczy. - Przez ciebie spadłem na miejsce numer dwa. Wiesz jak to jest być tym drugim? Wyzywam cię! - kontynuował swoją zajebiscie interesującą wypowiedź. Gdy usłyszałam, że chce się bić, momentalnie moje mięśnie się napieły. Nie chciałam już z nim walczyć. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

- Eee, a co jeśli się nie zgodzę? - zaśmiałam mu się w twarz i spojrzałam na niego spode łba. Wkurzał już mnie, bo ta rozmowa do niczego nie prowadziła. - Nie muszę z tobą walczyć, to nie jest musowe.

- No pewnie, że nie jest. Tylko wiesz, mogę cię zmusić, a to nie będzie ciekawe. - mówił prze zaciśnięte żeby i kiedy wypowiadał ostatnie słowa, gorzko się uśmiechnął. Jego oczy wiercily we mnie dziurę i to pewnie tylko przez to, że przegrał i to z dziewczyną.

- Nie wydaje mi się, że mógłbyś w jaki kolwiek sposób zaciągnąć mnie na ring, ale mimo wszystko. Powodzenia! - chciałam odejść, ale nie pozwolił mi na to i bardziej przyszpilił mnie do ściany. Tylko, że ze mną nie ma tak łatwo. Złapałam go za nadgarstek i mocno scisnelam palcami w miejscu gdzie znajdowała się żyła. Zdezorientowany spojrzał na nadgarstek i w tym momencie miałam szansę uciec, dlatego kopnelam go w okolicach jego męskości i odsunęłam się o kilka kroków. Już miałam się odwracać, ale ten nie dał mi uciec. Przyciągnął mnie w jego stronę i z pięści uderzył mnie w brzuch. Przez chwilę nie mogłam złapać powietrza, ale w miarę szybko doszlam do siebie i groźnie się na niego spojrzałam.

- Z jednej strony źle dla ciebie, że to nie jest ring, bo wykonczylbym cię tak, że odwiedzali by cię na cmentarzu. Ale z drugiej strony dobrze, bo nie zamierzam bić się z tobą tutaj, ale mam zamiar na ringu, więc zapraszam za tydzień. Masz czas do treningu. - powiedział i odszedł w stronę przystanku autobusowego. Złość we mnie buzowala jak nigdy. Jak on mógł! Groził mi, że musi mnie do walki, ale nią ma tak łatwo. Nie będę się z nim bić.

Pomimo Bólu || P.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz